piątek, 11 stycznia 2013

Jo Nesbø – Karaluchy [recenzja]


Druga z serii książek o komisarzu Hole'u. I tym razem znów śledztwo wyjazdowe. Do Bangkoku. Alte Molnes – norweski ambasador zostaje znaleziony w hotelu (tj. domu publicznym) przez młodą kobietę (rzecz jasna prostytutkę) z nożem w plecach (tu już nie trzeba niczego prostować w nawiasie). Jako że denat miał bliskie powiązania polityczne z urzędującym norweskim premierem w sprawę angażują się przede wszystkim sekretarz stanu w Kancelarii Premiera oraz naczelnik wydziału z MSZ. Komenda policji ma zaś dostarczyć policjanta, który zadba by śledztwo nie przybrało nieszczęśliwego obrotu (…), zaś okoliczności samej zbrodni powinny (…) pozostać tajemnicą. Albowiem polityka praktyczna wymaga, by prawdę trzymać z daleka od opinii publicznej.
Do zatuszowania sprawy zostaje oddelegowany przesławny Harry Hole, który okrył się glorią, międzynarodową wręcz, po rozwikłaniu medialnego morderstwa w Sydney. Pijący, zmagający się z demonami wewnętrznymi, problemami rodzinnymi, bez entuzjazmu uczęszczający na sesje terapeutyczne Harry leci do Tajlandii, by wyciszyć sprawę, ale i odnaleźć mordercę. Do współpracy przydzielona mu zostaje Liz Crumley, nieprzeciętna komisarz wydziału zabójstw policji w Bangkoku. Wespół ze swoją partnerką i przewodniczką po zaułkach miasta grzechu, Hole stopniowo odkrywa prawdę, po drodze pakując się w niejedną kabałę.

1 komentarz:

  1. Dla niektórych to na pewno pierwsze zderzenie z Tajlandią, jeśli książka Was wciągnie i pokochacie ten kraj, inspiracji możecie szukać tu: https://www.facebook.com/basniowatajlandia?fref=ts

    OdpowiedzUsuń