Mieczysław
Lepecki był pisarzem, podróżnikiem, publicystą, ale także
majorem piechoty. Na fali swoich burzliwych losów zawodowych przez
pięć lat (1930 – 1935) był on również adiutantem Komendanta.
Wspomnienia
autora są wyjątkową publikacją. Na każdej niemal stronie, w
każdym zdaniu czuć wiernopoddańcze, ślepe oddanie Piłsudskiemu.
Autor wyraża się o Marszałku w samych superlatywach, podziwia go,
wychwala, bardzo subiektywnie opisuje rzeczywistość i codzienne
życie Ziuka.
Ja
traktuję adiutanta jak coś od siebie nieodłącznego, jako część
munduru. Ja zawsze chodzę z adiutantem. Mój adiutant musi być
pilniejszy od cienia, pogoda nic go nie może obchodzić. - oto
najpełniejszy opis funkcji pełnionych przez Lepeckiego, wyrażony
słowami samego Dziadka.
Dzięki
tej nierozłączności możemy przeczytać interesujące wspomnienia
z wyprawy do Egiptu, do Grecji, na Maderę, czy swojskich
Pikieliszek. Podczas lektury poznamy zwyczaje dnia codziennego
Piłsudskiego, opis mieszkania, diety, ochrony, ulubionych lektur, a
nawet przesądów.
W
przedmowie do książki Andrzej Garlicki zwraca uwagę na to, że
pamiętnik pisany był na gorąco, jego przeznaczeniem miała być
błyskawiczna publikacja, by podtrzymać i ugruntować chwałę
Piłsudskiego. Stąd też nonszalancja w opisywaniu faktów
historycznych, dlatego też występują pewne przemilczenia,
pominięcia, wybielanie, które to miały dawać nieskazitelny obraz
Komendanta.
Warto
jednak sięgnąć po książkę. Pamiętnik schyłku życia
legendarnego Dziadka to też studium choroby, starości, radzenia
sobie z własnymi ułomnościami i słabościami. Mimo spiżowego
pomnika jakim jest Pamiętnik adiutanta, jest tam też miejsce
na odbrązowienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz