wtorek, 28 lutego 2023

Regina Porter - Podróżni [recenzja]

 

Przekład: Maciej Świerkocki

Wydawnictwo Literackie

Kraków 2021


To co zabiło tę książkę, jej tempo, miarowość i istotę to wielowątkowość, która brzęczy niczym nieskrępowana kakofonia dialogów, monologów i myśli.

Stara maksyma: "mniej znaczy więcej" wraca z wielką siłą i grzmi na "Podróżnych" Reginy Porter.

Autorka zamierzała ugościć czytelnika mnogością bohaterów, ich historii, momentów granicznych jakie ukształtowały ich postawy na życie, a także fragmenty codzienności, które prezentowały ich wielowymiarowość i charakter. Okazało się jednak, że w tym bogactwie kryje się zguba. Miast podać mocną, pojedynczą historię, która rzuci czytelnika na kolana, kolejne trudne, znojne, ciężkie życiorysy rozmywają wydźwięk całości do tego stopnia, że staje się on niemal karykaturalny. Pokazywanie, chwalenie się własną mocą twórczością, wachlarzem możliwości w tworzeniu postaci i sytuacji jakie przypadają im w udziale, są mocno frustrujące. Dlaczego? Ponieważ powieść staje się poligonem walki Reginy Porter z Reginą Porter, która chcąc udowodnić kreatywność, pisarską swadę i zrozumienie dla globalnego problemu wykluczonych, przegrała z własną ambicją. 

Prezentując kolejne bolączki Ameryki rozdrobnione na kolejne, przeplatające się historie odbiera im moc i sprawczość. Czytelnik ogłuszony armią bohaterów zamiast przeżywać problem zastanawia się czy znów wrócić na początek książki (gdzie przezornie umieszczono nazwiska bohaterów), czy też brnąć w kolejne nużące już zagmatwaniem i rozmiarem problemów wątki.

Jest pełen traum weteran wojenny z Wietnamu, ciemnoskóra kobieta, która przeszła piekło, lesbijka porzucana przez rodziców, a później opiekunów, nowojorski naukowiec, jego dobrze sytuowany ojciec, tyle postaci na początek. Dalej mnożą się wątki, postaci, losy. 

Prawdziwy literackie zawód.

sobota, 11 lutego 2023

Piotr Siemion - Bella, ciao [recenzja]

 

Wydawnictwo Filtry

Warszawa 2022


Całą lekturę czuć bitewny kurz, zapach strachu, niepewności, wzrok wroga (tylko kim on jest! czy każdy?) na plecach. Strapienie rzeczywistością, brak poczucia bezpieczeństwa, ciągłe spięcie i niemożność odetchnięcia, choć na chwilę, udziela się czytelnikowi. Jestem zmęczona, brak mi nadziei, czuję pustkę. To wcale nie jest antyreklama, wręcz przeciwnie - Autor sugestywnie wprowadza czytelnika w narrację, tak mocno, że nie sposób jej nie ulec. 

Koniec II wojny światowej na polskich ziemiach odzyskanych wcale nie oznacza końca wojny. Walka o wpływy, grabieże, gwałty, szaber, mordowanie niedobitków niegdysiejszych mieszkańców tych terenów, a w tym amoku nienawiści i zła w najczystszej postaci to codzienność. Pośród tej piekielnej rzeczywistości spalonych fabryk, porzuconych domów, głodu, brudu, braku snu, pogłębiającego się strachu i beznadziei, przez lasy przemyka ni to bojówka, ni zdemilitaryzowany oddział pułkownika Szesta, przedstawiciela epoki dawno minionej, przedwojennego inteligenta i ziemianina, ściganego przez aktualne władze. 

Pośród tej walki o przeżycie mieści się historia porzuconych, na poły zdziczałych dzieci, narażonych na śmierć i gwałt młode samotne kobiety, eksterminacja starców, których jedyną winą jest to, że przyszło im żyć tam gdzie historia i geopolityka nie biorą jeńców.

Dystopia w czystej postaci. Nie ma przyszłości, nie ma nadziei, nie.


Yossi Granovski - Adżami. Opowieści z Jafy [recenzja]

 

Przekład: Roman Vater

Wydawnictwo Filtry

Warszawa 2023


"Ten kto raz mieszkał w Jafie, zawsze będzie chciał do niej wrócić". Te słowa z opowiadania "Ahmed i minister" najlepiej oddają prawdę o Jaffo - niezwykłej dzielnicy Tel Avivu, która swym urokiem i niepowtarzalnością potwierdza rzeczony cytat. 

Autor, który urodził się w TLV ma za sobą niezwykłe bogatą przeszłość zawodową: od śledczego, prawnika, sprzedawcy w antykwariacie, bibliotekarza, redaktora w piśmie, po pisarza. Zdaje się, że praca w policji doskonale przydała się mu przy ilustrowaniu niektórych zależności i sytuacji w jakich znajdują się pojedynczy bohaterowie opowiadań. Już pierwsze opowiadanie "Szepnął mi do ucha" skłania do takich wniosków.  Narrator, chłopak, który poprzysięga zemstę mordercy swojego ojca, długo i zaciekle pamięta o krzywdzie. Dzięki swej brawurze osiąga realny zawodowy sukces i poważanie, jednak cały czas pamięta o przeszłości. Chowana przez lata żądza zemsty doprowadza do finału. Czy wyczekanego?

Kolejna opowieść to ciąga dalszy historii Ahmeda, gdzie znów mamy porcję łotrzykowskiej, awanturniczej literatury, wiodącej szlakiem przemytu narkotyków przez Syrię, Liban, wsparta silnym wrażeniem jaki na każdym robi nabity mauzer. To historia o tym jak dzięki chrześcijańskiemu gubernatorowi Damaszku, syryjskim policjantom, angielskim żołnierzom i Arabowi z Jafy odbywał się przemyt do Egiptu. Te pierwsze opowiadania zamieszczone w zbiorze  są swego rodzaju wspomnieniami przygód rzutkiego rzezimieszka, pewnego siebie i pełnego dystansu awanturnika, który opisuje życie i mieszkańców ukochanej Jafy - jej targi, kawiarnie, rozmowy u golibrody, na postojach taksówek. Miasto tętni od uczuć i namiętności, konfliktów i interesów, często sprzecznych.

Z czasem nastrój się zmienia. "Opowieść Nasifa" to już kompletnie inna narracja. "Juden innen, Arabs raus" - rośnie niechęć do Arabów, coraz trudniej żyć razem w jednym mieście. Rozpoczyna się walka o przepustki, pieczątki, paszporty, certyfikaty wjazdowe, trudy przystosowywania się do nieuniknionych zmian. Jeszcze mocniej wybrzmiewa "Opowieść Ibrahima" z fragmentem o masowym spędzaniu Arabów do gmachu szkoły, by wyrabiać im tymczasowe dokumenty. Wypędzano z miasta, ustanawiano kuratorów majątków pozostawianych przez uciekających Palestyńczyków na obszarach podbitych przez izraelskie wojska. Duże wrażenie robi "Ahmed i Susi" - fragment o uciekających mieszkańcach miasta, których widok na szarpanych falami łódkach pełnych krzyczących kobiet i dzieci pozostaje w wyobraźni. 

Jafa lat 40. i 50. to czas klęski Palestyńczyków, ich wygnania, a w przypadku tych, którzy zostali to także czas godzenia się na wspólne życie z żydowskimi osadnikami, osobami o nieoczywistych tożsamościach. W posłowiu podkreślana jest rola prawdziwych historii, na których opiera się zbiór. Bohaterowie swoje pierwowzory mają w starych, autentycznych mieszkańcach Jafy. 

Najmocniejszą stroną tego zbioru jest nieoczywiste, nieczęste podejście do Palestyńczyków. Nie są wrogami, nie są wcielonym złem. To ofiary systemu, wojny, polityki, którym zabrano domy, historię, życie. 

poniedziałek, 6 lutego 2023

Kateryna Babkina - Nikt tak nie tańczył jak mój dziadek [recenzja]


 Przekład: Bohdan Zadura

Wydawnictwo Warsztaty Kultury

Lublin 2021


Wspaniały jest ten minimalizm lubelskich okładek. Są bardzo czytelne, stonowane, a przy tym stylowe. Świetna strona graficzna. Znakomita.

Samo pisarstwo Babkiny jest równie stonowane, łagodne, bardzo spokojne, jednak z ukrytym przekazem, który raz delikatnie, innym znów razem mocno i dojmująco zaznacza puentę.

Pierwsza opowieść ugruntowuje nasze miejsce pośród stron. Spotyka się bowiem grupa znajomych ze szkoły, a okazja jednak jest mocno bolesna. Widzą się bowiem na pogrzebie jednego z paczki. Wracają wspomnienia, multiplikują się rozmowy. Czas przeszły przeplata się z teraźniejszością. Ludzie odkrywają dawne relacje, walczą z postrzeganiem wspomnień, ludzi, zdarzeń. 

Mamy więc historie przemocy domowej, wojennych perypetii przodków, strat najbliższych, są wspomnienia z Holocaustu, a także rzecz o biedzie, czasem głodzie, próba pogodzenia się z własną seksualnością. Spektrum spraw, zjawisk, zdarzeń jest duże. 

Najmocniej wybrzmiewa chyba opowiadanie tytułowe, które zamyka tom. Oto spadkobiercy historii, rodzinnych traum i zaszłości, pełni bagażu wątpliwości i niewiedzy, bólu i strat muszą ruszyć przed siebie. Ku nieznanej przyszłości, o wątłych siłach, pragnieniu, by spełniły się wszystkie dobre scenariusze. 

Babkina obserwuje ich z boku, dając oręż w postaci wiary w lepsze jutro.

A rzeczywistość sama pokazała jak bardzo naiwne jest ufanie w happy endy. Niestety.

Interesująca, eteryczna, pełna niedopowiedzeń proza, która swą konstrukcją, ulotności, dyskrecją pokazuje, że w pełni zasługuje na nagrody, którymi została obdarowana. Nie trzeba krzyczeć, by być zauważoną.