środa, 2 stycznia 2013

Katarzyna Rogińska – Wieża sokoła [recenzja]

Historia Greczynki Dymitry Papadopulos, która na fali naiwnego, młodzieńczego uczucia do polskiego turysty Edwarda Rzeszczyńskiego porzuca swoje dotychczasowe życie i rusza za nim do Gdańska. Nie znając języka, ba – nawet nazwiska ukochanego, bezrefleksyjnie poddaje się przygodzie, której ceną jest tak naprawdę życie bohaterki. Książka reklamowana jako mroczny thriller rzeczywiście nosi jego znamiona. Okraszone polskimi realiami.
Po całkiem frapującej części pierwszej, tj. relacji Dymitry, dotyczącej jej greckiego życia, polskich obowiązków, w końcu gehenny jaką jej zgotowano, następują dwie kolejne narracje, jedna trudniejsza do strawienia od drugiej. Każda część pisana jest innym stylem, w końcu poszczególne fragmenty opowieści snują odrębni bohaterowie. Nie wpływa to jednak korzystnie na konstrukcję i charakter całości. Dla mnie pomysł nietrafiony – zgrzytają między sobą poszczególne części, thriller traci na mocy i ciekawości. Za dużo pomysłów jak na jedną książkę: thriller, trochę pamiętnik, plus obraz konfliktów międzypokoleniowych, greckie społeczne rozruchy, komediowe dialogi policjantów, lekko nawiedzona, przeżywająca traumę po wojskowej misji stabilizacyjnej Kociara, czy też sadystyczny psychopata.
Rozczarowanie plus trudności w dobrnięciu do końca. To właśnie wyglądała moja lektura Wieży sokoła, a przecież tak dobrze się zapowiadała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz