Nie
znam pierwszej części przygód inspektora Jacka Frosta. Jeśli jest
podobna do drugiej odsłony tj. Zastraszonego miasta, to wcale
nie mam ochoty jej poznać. Tą książką rządzi wielowymiarowy
chaos. Reprezentowany przede wszystkim przez zapominalskiego,
leniwego i w gruncie rzeczy nadzwyczaj roztargnionego głównego
bohatera. Usilnie szukam dobrych stron tej książki. Nie jest to
łatwe zadanie. Może to, że czasem Frost pośród tych swoich
obcesowych, frywolnych tyrad zabłyśnie jakąś małą pointą czy
bardziej udanych żartem.
Postaci
są silnie schematyczne. Jeśli ktoś jest posterunkowym, to głupim,
albo wypłoszonym, albo zdegradowanym za brutalność i
nieokrzesanie. Jeśli jest się żoną bogatego przemysłowca, to
jest się osamotnioną, lubiącą drinki i skoki w bok kobietą.
Jedyną zaskakującą jednostką jest autoironiczny, rozbrajająco
szczery, mylący stronę prawą z lewą Frost, który sam o sobie
mówi: bezmyślny, niekompetentny dureń.
Akcja
książki dzieje się w mieście Danton. Na posterunku odbywa się
przyjęcie odchodzącego na emeryturę Harrisona. Niemal wszyscy
policjanci tłoczą się w kantynie, by tam hucznie pożegnać
kolegę. Nocny dyżur pełni mocno okrojony skład złych i
zazdrosnych kolegów, którzy co chwilę słyszą donośne śmiechy i
dobrą zabawę reszty załogi. Tej nocy wiele wydarzyło się w
Denton: trup w miejskim szalecie, potrącenie staruszka, zaginięcie
nastolatki, okrutne pobicie striptizerki, kradzież przy bankomacie,
napad z rabunkiem na miejscowego bossa, grasujący po okolicznym
lesie seryjny gwałciciel Diabeł w kapturze – to dużo jak
na jedną noc i całkiem małe prowincjonale miasto. To jednak nie
wszystkie przypadki z jakimi w krótkim czasie musi uporać się Frost.
Oby
każde miasto miało takiego ociężałego, gnuśnego policjanta,
który w gruncie rzeczy doprowadza do rozwiązania wszystkie
rozgrzebane sprawy. Ja jednak do Frosta już nie wrócę. Chaos
męczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz