niedziela, 2 lipca 2023

Jeremi Przybora - Uwiedziony [recenzja]

 

Wydawnictwa Radia i Telewizji

Warszawa 1978


Przybora był geniuszem słowa. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. "Uwiedziony" potwierdza moją opinię na każdej stronie, w każdym koncepcie, w każdym słowie. 

Jego inteligencja, dowcip, zrozumienie języka, emocji, łatwość w nawiązywaniu do motywów i postaci literackich, nieustające, acz bardzo smaczne puszczanie oka do publiki powodują, że czytając tę książkę nurzamy się w morzu przyjemności literackiej.

Ten poziom kultury zarówno słowa, jak i literatury, ta moc języka są dziś już nieosiągalne, niemodne, niedostępne. 

Serdeczność Autora, ciepło i dystans z jakim pochodzi do swoich bohaterów, ale też czytelników, powoduje, że nie sposób oprzeć się tej książeczce.

Na początku było słuchowisko, które zdobyło wielką popularność, tak dużą, że Autor spisał ją jako dzieło epickie. Każda scena, każde słowo jest tak bardzo sceniczne, tak dobrze byłoby zobaczyć inscenizację lub ekranizację tego utworu!

Historia, którą opowiada Przybora to ciągnąca się przez XX-lecie międzywojenne, czas II wojny światowej, a także czasy głębokiego i zatrważającego komunizmu, opowieść o księciu Maurycym. Zakochany w chłopce, Jagusi, a jakże! zostaje nagle sam z ich wspólnym dzieckiem. Wyrzucony (za mezalians, a do tego niedokonany mezalians!) z pałacu trafia w różne miejsca, ima się różnych profesji, od fordansera po oficera. Wielość literackich nawiązań, także do postaci historycznych, subtelne rozprawianie się z historią, uzupełnione jest moralnymi i obyczajowymi zagadnieniami, które podane w łagodny, dowcipny sposób smakują jak nigdy, jest absolutnie zniewalający.

A wszystko to doprawione uwielbianym przeze mnie purenonsensem. Uczta!

Tove Ditlevsen - Moja żona nie tańczy [recenzja]

 

Przekład: Iwona Zimnicka

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2022


Po każdym przeczytanym zdaniu żałuję, że jest ono już za mną, że umknęło, że mam o jedno zdanie mniej do poznania, że jestem bliżej końca. Proza Ditlevsen to majstersztyk, bogactwo talentu i wirtuozeria myśli, które splecione w (mistrzowską) krótką formę dają esencję ludzkich rozterek i nieprzewidywalności fortuny.

Pisać tak dobrze, tak przenikliwie, tak błyskotliwie to prawdziwa sztuka. Zachwycam się każdym opowiadaniem, każdą stroną, każdym rozwiązaniem formalnym i duchowym, emocją i epizodem, charakterem i użytym środkiem. Mistrzostwo w każdym fragmencie. Niezwykłe.

Tom otwierają opowiadania ze zbioru "Pełnia wolności" z 1944 roku. Ach, cóż za galerię postaci przedstawiła tam Autorka. Od bohaterskiego małego chłopca, który walczy o przywództwo w stadzie z nowym partnerem matki, po wdowca, który musi zmierzyć się z udawaniem radości po otrzymaniu prezentu od dzieci, aż po małżeńską zdradę, małżeńską nudę, konfrontację z nową życiową rolą, próbę pogodzenia się z upływającym czasem i lęk przed samym sobą. Wszyscy ci bohaterowie są tak pełnokrwiści, tak dobrze skonstruowani psychologicznie, że aż niemal wychodzą z ram  opowiadania. 

Czytam tę książkę od stycznia, dawkując ją sobie aptekarsko, z obawą, że przecież kiedyś nadejdzie jej kres. Smutna perspektywa, która pokazuje, że talent i siła pisarska może wpływać na dobrostan i samopoczucie czytających.

Wstrząsnęły mną "Pomarańcze" - opowieść o wojnie, skądinąd spokojnej i dalekiej jakby, a przez postać Żydówki, którą z chwilę eksmitują i (w domyśle) bydlęcym wagonem powiozą do gazu, mocną i porażającą. Uliczny handlarz warzywami pomija ją w dostarczaniu cytrusów, z zazdrości, że ma większe mieszkanie, że jest grzeczna i serdeczna. Nie może znieść, że ta osoba, w sumie chodzący trup, ma czelność być przy tym tak dobrze wychowaną postacią, którą chętniej by znienawidził, by łatwiej i bez wyrzutów cieszyć się z dóbr, jakich zostanie beneficjentem po jej odejściu. Znieczulica i chciwość udzielają się sąsiadom. Zło, milczące i ukryte na pozornymi manierami rozlewa się po okolicy. Mocne, straszne, ukryte między słowami. Bardzo sugestywne opowiadanie.

Każda kolejna historia jest doskonale skrojona, wspaniale lapidarna, znakomicie skromna i cicha, a przy tym grzmiąca mocą emocji, tematu i charakterów.

Zachwyt i oczarowanie. 

Znakomite!

Deesha Philyaw - Sekretne życie pobożnych kobiet [recenzja]

 

Przekład: Rafał Lisowski

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2023


Cóż za zaskoczenie, cóż za radość z lektury!

Ten zbiór opowiadań wstrząsa, zachwyca, przestrasza, wpędza w zadumę. Nie pozostawia czytelników obojętnymi. 

Historie łączą się i uzupełniają. W zasadzie jest tak, że jedno z nich ustawia całą hierarchię pozostałych. Umieszczone wcale nie na początku wyjaśnia i porządkuje myślenie o całości. Jest też najmocniejsze, choć zarówno w warstwie fabularnej, jak i użytych środków stylistycznych jest wyważone i spokojne. Jednak ten ładunek emocji jaki nagromadzony jest we fragmencie z resztkami ciasta paraliżuje myśli i na długo nie pozwala zapomnieć o opowiadaniu. To jest sztuka! Mowa o "Cieście z brzoskwiniami" - historii dziewczynki obserwującej przez lata samotność swej matki, którą przez większość życia, w niemal każdy poniedziałek odwiedzał lokalny pastor, by w zaciszu postawionego na uboczu domu, z pasją i namiętnością zdradzać żonę. To, jak dziewczyna walczy o uwagę i miłość matki, to jak z każdym rokiem coraz bardziej odpuszcza, zaczyna też gardzić matką i życiem jakie wybrała, poraża nadzwyczajnością tej zwyczajnej przecież historii. Obezwładniająca mocą emocji i namiętności historia zostaje w myślach na długo. Jej obrazowy, plastyczny wymiar tworzy sceny pełne pasji, ale też milczenia. Fascynujące!

Autora zwraca uwagę na sztywny podział ról w społeczności religijnej, skupionej wokół pastora. Kobiety gotują, pracują, żyją w nieprawdziwym świecie reguł ustanowionych przez Pismo i mężczyzn. Patriarchat i iluzoryczność, fasadowość reguł stanowią o tym świecie. Świecie w którym w każdą niedzielę śpiewa się z pastorem w kościele, głosząc słuszność i niepodważalność boskiego słowa, by od poniedziałku dopuszczać się zdrad, pić, a także ukrywać prawdziwe oblicze orientacji. Wzór, jaki panuje w tym fałszywym świecie wymusza na kobietach małżeństwo, rodzenie dzieci i dbanie o dom. Bez znaczenia są ich faktyczne potrzeby i możliwości. Rozprawia się z nimi autorka w opowiadaniu "Instrukcja dla żonatych chrześcijańskich mężczyzn".

"Eula" - historia o kochających się kobietach, które nie mogą być razem właśnie ze względu na konwenanse i strach przed opinią środowiska. Dawno po 40. wciąż wierzą, że spełnią oczekiwania bliskich jako żony i matki. Na razie zdarza się przygodny seks z żonatym i znudzonym facetem, najlepiej im razem, ale potrzeba spełnienia oczekiwań jest zbyt silna, by być sobą.

"Droga siostro". Znów historia o dziewczynach, kilku przyrodnich siostrach, którym umarł wspólny ojciec. Dowiadują się, że mają jeszcze jedną siostrę, piszą do niej list. Ojciec - birbant i seksoholik, niepoważny, niekochający nikogo poza sobą. Miał wspaniałą matkę, dzięki której wszystkie dziewczyny mają ze sobą kontakt i wspierają się w każdej sytuacji. Babcia - opoka i wsparcie dążyła do ich gruntownego wykształcenia i wpajała zasady dobrego i godnego życia.

Mężczyźni w opowiadaniach Philyaw nie mają dobrych notowań - są słabi, kłamliwi, zdradliwi, pełni złej woli, słabości, dzierżący w rękach resztki, iluzorycznej już władzy, którą gwarantuje im kościół, Biblia i setki lat patriarchatu. Sami nie zrobili nic, by zasłużyć na przywileje, są beneficjentami historii i polityki. Brak zgody na złe traktowanie kobiet, niezgoda na ich tradycyjne role, gorset konwenansów i powinności ciśnie i wzburza Autorkę. 

Opowiadania jak manifest niezgody i obrzydzenia dla tego co wypada, co trzeba, co narzuca społeczeństwo tradycyjne. Autorka krzyczy: dość!