sobota, 26 stycznia 2013

Earl Derr Biggers – Charlie Chan prowadzi śledztwo [recenzja]


Klasyka kryminału. Tradycyjny, przedwojenny materiał. Czyta się niemal z rozrzewnieniem i naprawdę dużą przyjemnością.
Inspektor Duff ze Scotland Yardu prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Amerykanina z Detroit. Ofiara to Hugh Morris Drake. Głuchy, dobrotliwy starzec, znany filantrop, odbywa dla przyjemności podróż dookoła świata w towarzystwie córki i wnuczki. Zostaje uduszony w londyński hotelu. Wycieczka ta zorganizowana przez zaprawionego w wojażach dra Loftona ma też czternastu innych uczestników. Każdy z nich staje się potencjalnym podejrzanym. Niestety, inspektor nie ma dowodów obciążających kogokolwiek z partycypantów ekspedycji, dlatego po kilku dniach okołoziemska wyprawa rusza dalej.
Dowód znaleziony w dłoni denata wskazuje na związki mordercy z USA. Tam właśnie rusza dzielny Duff, by na amerykańskiej ziemi pojmać wracającego z wycieczki mordercę. W zadaniu tym pomaga mu dawny znajomy Charlie Chan, chiński policjant z Honolulu. Jest to bardzo barwna postać, chwaląca się wschodnim azjatyckim instynktem, szóstym zmysłem. Co chwilę wygłasza on niepochlebne opinie o sobie, swojej gościnności, rodzinie – ot, chińska maniera, jak określa ją sam autor. Błyskotliwy, skromny, zaradny, dowcipny i ujmujący Chan zrobi wszystko by dopomóc londyńskiemu przyjacielowi w schwytaniu groźnego mordercy, który nie cofnie się przed kolejną zbrodnią, byleby tylko zachować w tajemnicy swoją tożsamość.
Kryminał z klasą, z tradycją, bez oburzających i mocnych akcentów. Biggers największą popularność zawdzięcza Chanowi. Słusznie, bo to postać zapadająca w pamięć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz