środa, 30 stycznia 2013

Andrea Camilleri – Sierpniowy żar [recenzja]


Kolejna odsłona perypetii komisarza Montalbano. Sycylijski sierpień jest dla policjantów z Vigaty ciężkim, lepkim miesiącem. W ufności oczekują chłodów, mając nadzieję, że lejący się z nieba żar zniechęci potencjalnych kryminalistów do popełniania zbrodni.
Do Montalbano przyjeżdża narzeczona wraz z przyjaciółką, jej mężem i trzyletnim synem. Salvo udaje się wynająć dla nich dom blisko morza. Willa wyjątkowo nie sprzyja gościom: najpierw pojawiają się rozmaite plagi insektów, potem przepada mały Bruno. Komisarz szczęśliwie ratuje chłopca z opresji. Przy okazji odkrywa tajemnice domu. Makabryczne tajemnice, które wiążą się z zaginięciem nastolatki sprzed kilku lat.
Sierpniowy żar przepełniony jest nieznośnym, upiornym wręcz upałem, który waży nastroje niemal wszystkich bohaterów, powoduje wzajemne emocjonalne wybuchy i mąci relacje międzyludzkie. Czujemy gęstą, napiętą atmosferę, nastrój się udziela.
Montalbano, pozornie oswojony z sycylijską rzeczywistością irytuje się nawet popularnym tam kumoterstwem: Co za obsceniczny balet! Co za dżungla korupcji, oszustw, intryg, niegodziwości i karierowiczostwa. Upał  bezlitośnie szarpie nerwy, mocno daje sie we znaki.
Wspomnianych intryg i machinacji w książce nie brakuje. Niektóre z nich boleśnie dotkną samego komisarza, co odczuje od razu także bardziej empatyczny czytelnik. Okazuje się, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Stara prawda, tyle tylko, że nie lubimy jej gorzkiego smaku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz