Ta
książka onieśmiela. Nie chodzi tu absolutnie o jej gargantuiczne
rozmiary. Dech zapiera jej treść, język, a przede wszystkim
wyobraźnia i zamysł twórcy. Niebywałe perypetie głównego
bohatera, hojnie okraszone iluzorycznymi okolicznościami świata
przedstawionego, sprowadzają czytelnika do roli urzeczonego
obserwatora.
Autor
bawi się konwencjami, gatunkami, wreszcie językiem, jego strukturą
i formą. Używa dawnej polszczyzny, niekiedy też zaprzestanej
ortografii, stosuje inwersje zdaniowe, stylizacje językowe, czasem
iście paradne. Bardzo wiele tam metafor, puszczania oka do
czytelnika – obserwatora, pytań kierowanych właśnie do odbiorcy,
metafizycznych, logicznych, filozoficznych, pytań o sens.
Nie
jest to łatwa lektura. Jej wielowymiarowość, złożoność i
bogactwo treści wymaga silnego zaangażowania i skupienia. Poruszane
w niej kwestie filozoficzno–logiczne (często odnoszące się do
rozstrzygnięć prof. Kotarbińskiego) łatwiej trafiają do
obeznanych z tematem, mających choć mgliste rozeznanie w tych
rejonach wiedzy.
Dukaj
postawił kilka granic w książce. Pierwsza część odnosi się do
carskiej Warszawy, gdzie dobrze oddaje jej topografię, historyczne
współrzędne, ówczesne realia i obowiązujące mody. Później
bohater – Benedykt Gierosławski odbywa niesamowitą podróż
koleją transsyberyjską, później przeżywa rozliczne perypetie w
Irkucku, później szuka ojca z Tungezami, wiele jest tych zdarzeń,
acz wymienione jawią mi się najistotniejszymi.
Pełno
tu intryg, występujących na wielu płaszczyznach: politycznej,
obyczajowej, intelektualnej, ba! - nawet kryminalnej. A wszystko to
stanowi bardzo przemyślaną, wyśmienicie skomponowaną całość.
Historia
rozpoczyna się 14 lipca 1924 roku. Po Benedykta Gierosławskiego
przychodzą urzędnicy z Ministerium Zimy. Ten bezwstydny, zadłużony
hazardzista (z zawodu matematyk) ma jechać na Syberię, spotkać się
z zesłanym tam ojcem, który ponoć rozmawia z lutymi i zwany jest
Mrozem. Rzecz w tym, że od 1915 roku na świecie panuje wieczna
zima. Wówczas zaczęły się rządy lutych. Są tacy, którzy pragną
odmrożenia Historji. Dla nich ma pracować nasz bohater, w
zamian za spłatę długów. Benedykt dostaje bilet pierwszej klasy
na pociąg kolei transsyberyjskiej. Rusza w drogę, która okaże się
być pełną zwrotów akcji, niebezpieczeństw, gierek, mniejszych i
większych fałszerstw, ale także będzie okazją do zawarcia
trwałych przyjaźni i rokujących znajomości.
Lód
to bogactwo tematów: szczegóły garderoby lat dwudziestych,
przegląd prasy syberyjskiej, opis życia bogatych i możnych,
historie życia bohaterów, liczne fanstasmagorie, legendy o Ojcu
Mrozie, ale też alternatywna historia. Występują tam rzeczywiste
postaci, takie jak chociażby Nikola Tesla, Józef Piłsudski,
Rasputin. Bardzo zajmująca jest nowa wersja historii pisana przez
Dukaja, któremu w książce często przyświeca hasło: duch
ponad materią.
Wielość
wątków nie przytłacza, z równym zainteresowaniem czyta się
zarówno dyskusje o prawdzie i kłamstwie, poprawione, wyimaginowane
życiorysy bohaterów (która przedstawiona wersja jest tą
prawdziwą?), obserwuje się ich wybory i kroki.
Dlatego
też warto nałożyć marostiekłowe okulary (bardzo przydatne
na olśniewającym, rażącym śniegu) i wejść w monumentalny świat
Lodu.
Nie
da się nawet opowiedzieć, dlaczego pewnych rzeczy nie da się
opowiedzieć – trzeba je po prostu przeżyć z bohaterami
powieści. Oszałamiająca, nadzwyczajna książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz