sobota, 27 stycznia 2018

Łukasz Grass - Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą [recenzja]

Wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.
Warszawa 2017

Historia tak niezwykła, że aż trudna do uwierzenia. A jednak zdarzyła się naprawdę.
Ta książka jest biografią Jerzego Górskiego, człowieka, który pokonał swoje słabości, wygrał walkę z demonami, dokonał rzeczy niemożliwych.
Górski urodził się w 1954 roku w Legnicy. Już jako nastolatek trafił na ludzi, którzy zainteresowali go używkami. Najpierw papierosy, później morfina, z czasem heroina, do tego papierosy, alkohol.
Później brał udział we włamaniach do aptek (morfina), kradzieże makowej słomy z pól, a co za tym idzie areszty, wyroki, więzienia, próby samobójcze. Koszmar.
Przełomem była zasłyszana w radio audycja o Monarze. W pewnym sensie uratowała ona życie Górskiemu. 
Ratunkiem było też bieganie, które na początku wszyscy wokół traktowali z przymrużeniem oka, jako majaki uśpionego narkomana.
Górski zaparł się jednak, rozpoczął treningi, wrócił do żywych.
Ta przemiana z człowieka uzależnionego od narkotyków w człowieka uzależnionego od sportu przyniosła mu wiele wyzwań, ale też radości i powodów do dumy.
Triathlon, wyczerpujące zawody ironmenów to najlepszy dowód na pokonanie demonów i przezwyciężenie własnych słabości.
Górski opowiada swoje życie bez taryfy ulgowej, nie oszczędza siebie, nie wybiela swych postępków, nie ma też taryfy ulgowej dla rodziny. Oczyszczająca, prawdziwa, pełna trudnych emocji książka - spowiedź człowieka, który wrócił z piekła.
I, choć wciąż trudno uwierzyć w hart ducha Jerzego Górskiego, to przecież on sam jest najlepszym dowodem na zwycięstwo.
Dziś Jerzy Górski wciąż zajmuje się triathlonem, organizowaniem imprez biegowych, jest trenerem, mówcą motywacyjnym.
Niebagatelna historia niezwykłego człowieka.



Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:






piątek, 12 stycznia 2018

Bartosz Michalak - Wajda. Kronika wypadków filmowych [recenzja]

Wydawnictwo MG
Warszawa 2016

Mam słabość do kuchni filmowej i teatralnej, dlatego cieszy mnie każda książka zdradzająca ich tajniki. Zbiór Wajda. Kronika wypadków filmowych to wspomnienia aktorów, operatorów, producentów i wszystkich tych, którzy współtworzyli jego filmy.
Jakże cenne i wyjątkowe są opowieści o Mistrzu spamiętane przez Wojciecha Pszoniaka, Daniela Olbrychskiego czy Elżbiety Czyżewskiej.
Perypetie poszczególnych filmów, ich powstawanie, trudności i anegdoty stanowią sól tej książki.
Zaczyna się niezwykłym filmem "Pokolenie". Na jego niezwykłość składają się zarówno kadry, montaż, sama warstwa plastyczna filmu, ale także fakt, iż tworzyli go bardzo młodzi (wówczas studenci, z Wajdą na czele) ludzie, wśród których znalazł się również asystent reżysera, czyli... Kazimierz Kutz.
"Lotna", "Niewinni czarodzieje", "Popiół i diament", "Samson" czy niezwykłe ekranizacje opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza, każdy z tych filmów ma swoje tajemnice i barwne, urocze historie opowiadane przez ich wyjątkowych współtwórców.
Lektura książki przynosi wiele poruszeń. Dla mnie najważniejsze dotyczyły współpracy przy opowiadaniach mistrza ze Stawiska. Opowieść o pokazie przedpremierowych organizowanym specjalnie dla Iwaszkiewicza brzmi jak rasowy dreszczowiec, którego finał jest iście hollywoodzki.
Jak wiele jest podobnych tym "Brzezionowym" historiom! Ach, wspomnienia artystów, rzemieślników, twórców są wspaniałym świadectwem epoki, nurtu, a także potwierdzeniem wyjątkowości Andrzeja Wajdy i jego filmowego świata.
Tak, zdecydowanie wrócę do tej książki, za jakiś czas, przed kolejną chęcią na obejrzenie któregoś z filmów Mistrza.

wtorek, 2 stycznia 2018

Sylwia Zientek - Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty [recenzja]

Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2017

Po pierwsze okładka. Fragment obrazu Edwarda Dwurnika przyciąga wzrok i zachęca do lektury. Po drugie, uderza ilość szczegółów, drobiazgowe opisy epok, warunków życia, strojów, potrwa, repertuaru artystycznego. Uderza też miłość autorki do miasta i jego historii. Umiłowanie miejsc, ich genezy, specyfiki, a także odkurzanie pamięci tych obiektów, które żyją tylko na kartach powieści, zdmuchnięte przez wichry historii.
Autorka porwała się na Warszawę trzech epok: współczesną, XIX-wieczną oraz z początku XVII wieku - czasów Wazów. Jak wiele musi być w niej pasji i oddania Warszawie! Pieczołowitość z jaką Sylwia Zientek przemyca całą masę detali i szczegółów pokazuje jej benedyktyńską pracę na rzecz oddania realiów poszczególnych epok. I to jest prawdziwa wartość tej książki.
Sama historia to w zasadzie saga rodu. Jej protoplastą jest Laurenty Żmij - królewski lutnista, który żyje w przekonaniu ciążącej na nim klątwy. I faktycznie - problemy, które go ciągle dotykają dla przesądnego osobnika mogły by być potwierdzeniem tej niewesołej teorii. Pośród trosk i zmartwień zaczyna kiełkować jednak w lutniście marzenie o własnym zajeździe przy całkiem nowym trakcie warszawskim, zwanym Długim. Pomocą w realizacji zadania służyć mu będzie siostra żony, Kalina, kobieta wielu talentów, ale też tajemnic...
Gdy tylko autorka przeniesie nas w XIX wiek, widzimy już zasobny hotel Varsovie, prowadzony przez Jeremiego Żmijewskiego, potomka lutnisty. Gdy słyszymy o Jeremim pierwszy raz, jest on już trupem, który zmarł samobójczą śmiercią w domku myśliwskim w Puszczy Kampinoskiej. Zostawia on po sobie piramidalne długi, histeryczna żonę, pierworodnego syna birbanta i jedyną przytomną w towarzystwie córkę Eleonorę, będącą ostatnią nadzieją hotelowego przybytku przy Długiej.
I wreszcie czasy współczesne, najmniej wyeksponowane w fabule, ale istotne choćby z perspektywy kolejnej części sagi, która ukaże się już niebawem.
Pojawia się oto bowiem malownicza i tajemnicza postać, Dana Spakowski, spadkobierczyni terenów, na których niegdyś stał hotel Regina.
Wszystkie te historie się łączą, wszystkie mają wiele tajemnic i mroków. Wszystkie też pokazują umiłowaną przez autorkę Warszawę w różnych historycznych scenografiach.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




poniedziałek, 1 stycznia 2018

Gra planszowa "Babciu, dziadku... Jak to wtedy było?" [recenzja]

Grę stworzyła (wraz z zespołem) Monika Kopřivová, która wcześniej stworzyła książki do przechowywania wspomnień: "Opowiedz mi, Babciu" i "Opowiedz mi, Dziadku" - dobry pomysł na spisanie rodzinnych wspomnień.


Celem gry jest stworzenie czy przypomnienie sobie międzypokoleniowej bliskości, więzi, która dzięki opowieściom ma spowodować odkrycie na nowo rodzinnych relacji. Zbieramy się, opowiadamy sobie historie, anegdoty, niezwykłe zdarzenia (widziane tak z naszej jednostkowej perspektywy), po prostu dzielimy się rzeczami dla nas ważnymi.
To naprawdę dobry pomysł na rodzinne spotkanie.
Pierwsza część gry polega na opowiadaniu. Losuje się temat, na który trzeba coś powiedzieć (opierając się o własne doświadczenie). Każdy uczestnik mówi, słucha, zadaje pytania, zapamiętuje i ocala od zapomnienia rodzinne historie, z pozoru błahe, jednak z familiarnego punktu widzenia - bezcenne i ważkie, bo dotyczące rodziny.
Karty ze zdjęciami, które autorzy klasyfikują jako "retro" (takie jak autobus ogórek czy guma turbo) mają za zadanie pobudzić pamięć i wyobraźnię. Niech wspomnę tylko o tym szczęśliwcu, który będzie miał do czynienia z pięknym zdjęciem długiego kolejkowego ogonka - jego wspomnienie da się pewnie zaklasyfikować jako tragikomiczne.
W drugiej części gry następują pytania do historii zasłyszanych w trakcie gry. To nie tylko ćwiczenie spostrzegawczości i pamięci, ale też ukłon dla twórców opowiedzianych zdarzeń, sygnał, że pamiętamy.
I to właśnie jest w tej grze najlepsze - pamięć i ważkość każdej historii. Budowanie więzi i relacji, poznawanie doświadczeń, a co za tym idzie wyborów i rodzinnych decyzji.
Ta gra chroni przed zapomnieniem, odsuwa od mediów, komputerów czy innych telewizorów, pozwala skupić się na człowieku innym niż tylko wszędobylskie "JA".
Zabieram pudło z grą do mojej Babci. Zobaczę czego nowego się od niej dowiem?
Z najlepszymi życzeniami na Nowy Rok! Pomyślności w odkrywaniu i utrwalaniu rodzinnych opowieści!!!