Wydawnictwo
Dobre Historie wyszukało powieść sprzed wieku. Jak można
przeczytać we wstępnej nocie jednym z celów firmy jest odkrywanie
i przypominanie takich unikatów i konfrontowanie ich z tym co nowe.
Stykamy się zatem z rosyjską powieścią kryminalną, która nosi
silne znamiona przygodowe. W otchłani Imatry rozpoczyna cykl
przygód i perypetii petersburskiego detektywa Metodego Kobyłkina,
który może kojarzyć się z Sherlockiem Holmesem, choćby ze
względu na skuteczność i sprawność umysłową. Ten przyzwoicie
ubrany, malutki, grubiutki starszy jegomość rusza na pomoc
Marii Worobowej, spadkobierczyni ogromnej fortuny, która przez
wzgląd na własne bogactwo narażona jest na wielkie
niebezpieczeństwo.
Naszą
bohaterkę poznajemy, gdy wespół z ojcem, Jegorem Worobowem zmierza
do Petersburga, by tam wydać się za mąż za Alieksieja
Kudińskiego, którego namaścił na małżonka sam papa. W pociągu
dochodzi do tragedii. Podczas ważnej rozmowy z córką, Worobow w
nagły, tajemniczy sposób umiera. Załamana, samotna, młoda
dziewczyna staje się łatwym celem dla całej rzeszy oszustów i
łowców posagów. Do czego są zdolni takiego pokroju osobnicy dowie
się ten, kto sięgnie po książkę. Na szczęście na straży wiary
i czci stoi detektyw Kobyłkin. Czy jednak uda mu się uratować
naiwną i prostoduszną dziewczynę? Gra toczy się o wygórowaną
stawkę, są tacy, którzy dla niej wiele zaryzykują.
W
otchłani Imatry dla mnie jest bardziej powieścią awanturniczą,
aniżeli kryminalną czy przygodową. Szybki, lekki język, skupienie
na intrydze, dają treściwą, ale niewydumaną rozrywkę. Taka to
już uroda powieści awanturniczych.
Niewątpliwą
zaletą książki jest jej autentyczność w sensie epoki i miejsca
akcji. Nie jest stylizowana, tylko pisana w czasie rzeczywistym dla
autora. Ławrow (a właściwie Aleksander Krasnicki) żył problemami
i aurą XIX – wiecznej Rosji. W zatrzęsieniu retro historii ta
oryginalna fabuła powinna znaleźć entuzjastów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz