środa, 31 maja 2023

Łukasz Krukowski - Mam przeczucie [recenzja]

 

Wydawnictwo Cyranka

Warszawa 2023


Na przeczuciu się skończyło. Może brakło sił, pomysłów, rozwiązań?

Zapowiadało się dobrze, tematyka wpisana w ogólnoświatowy trend pokolenia "Z", które ma świadomość katastrofy ekologicznej, która dzieje się na naszych oczach. Defetyzm jak najbardziej uzasadniony, ubrany w dobrze dopasowany kostium stylistyczny i narracyjny. Jednak po kilkunastu stronach traci na impecie, gubi zainteresowanie, rozmywa się i trwoni zaufanie jakim na początku czytelnik obdarza i Autora i opowieść.

Zalążki strachu, niepewności, wątpliwości nagle wyparowują, zostaje dziwaczejąca, nudna, słabo dokumentowana logicznie opowieść o rozczarowaniu. To, rzecz jasna, byłby dobry trop w kategorii prowadzenia narracji, ale tutaj wypada to bardzo słabo, tak, że trudno przebrnąć przez kolejne strony coraz to słabszej, marniejszej prozy.

Bohater to przedłużający studenckie życie hazardzista, który może też pochwalić się inwestycją w kryptowalutę. Mieszka w metropolii, uzależnia się od yerba maty i w zasadzie żyje z dnia na dzień, bez większej radości. Pod wpływem swojego wykładowcy zaczyna wierzyć w  nadciągającą zagładę ludzkości. Postanawia zostać preppersem. Zmienia swoje dotychczasowe nawyki, robi życiową woltę i transponuje swoje lęki na kompletowanie niezbędnika przetrwania. Artur, główny głos tej opowieści mówi o lękach i bolączkach świata współczesnego. Robi to jednak w nużący, podlany sowicie yerbą sposób, który na poły odurzony napojem, na poły złamany bezsensem świata brzmi jak dogorywanie zmęczonego tematem człowieka. 

Był pomysł. Takie mam przeczucie.

Aleksandra Tarnowska - Wniebogłos [recenzja]

 

wydawnictwo ArtRage

Warszawa 2023


Jak dobrze, że ta książka powstała!

Jest jak powiew świeżego, rześkiego powietrza. Bez zadęcia, bez modnej dystopii i wszelkich innych obowiązujących narracyjnie mód. 

Autorka idzie swoim rytmem, pomijając błyszczące trendami i tendencjami tematy. To ujmujące. Dodatkowo to co pisze jest dobre, wyważone, skonstruowane zgodnie z arystotelesowską jednorodnością stylistyczną. W pewnym sensie tradycyjną, jednak nie jest to wcale zarzut, wręcz przeciwnie - to wielka zaleta.

Momentami ta powieść to nostalgiczna opowieść o dorastaniu, stracie, marzeniach, które są tak odległe, a jednocześnie tak gorąco upragnione, że czasem, wręcz bolesne. 

Ta historia dzieje się w zapadłej polskiej wsi lat 70. Czasów, w których nie każda chałupa miała prąd, gdy istniał autorytet (czasem wręcz należy dodać przymiotnik: autorytarny) nauczyciela i rodzica, czas guseł, tradycji, wierzeń ludowych i spotkań międzyludzkich.

Główny bohater, Rysiek to dziecko o wielkim talencie (niepowtarzalny głos) obarczony wielką żałobą. Chwilę po tym gdy go poznamy umiera matka. Zostaje sam z oschłym, nieprzyjemnym ojcem, który nie jest nauczony okazywania uczuć. Wszelki strach, żałobę przejawia krzykiem, zakazem, groźbą, karą, nierzadko cielesną. Chłopak marzy o śpiewaniu, grze na instrumencie, dołączeniu do wiejskiego zespołu. Ojciec nie chce się zgodzić, co buduje coraz wyższy mur między nimi. 

Obserwujemy walkę chłopaka o siebie, walkę z przeciwnościami losu, złośliwościami otoczenia, oskarżeniami. O co? O to, że jego głos przywołuje śmierć. Zabobonne tendencje, złe słowa, które rzucane są tylko po to, by ranić trafiają prosto w oblicze bardzo wrażliwego, ufnego, choć coraz to częściej wycofującego się chłopca. Rysiek jest samotny, czuje się porzucony przez ojca, tęskni za mamą, która go rozumiała i popierała. Pomocy szuka u babci Wronowej, która wprowadziła go w świat pieśni pogrzebowych, rytuałów odprowadzania, pożegnań. 

Bardzo stonowana, nastrojowa proza zwalnia czas, powoduje, że czytelnik przenosi się w całkiem osobny, inny, nieistniejący już świat będący na pograniczu nowoczesności i tradycji, której łącznikami byli starsi ludzie. Ta nowoczesność po trosze symbolizuje postać Ryśka, który walczy o siebie i swoje marzenia, z drugiej strony ma też szacunek dla tradycji i obrzędów, co dodatkowo podbija jego nowoczesne, świadomo podejście do świata. To oczywiście moja tylko opinia, ale tak właśnie jawi mi się główny bohater, trochę wunderkind, trochę Odys skazany przez los na długa tułaczkę. Całą lekturę czytelnik ma nadzieję, że jak grecki bohater znajdzie on swoją Itakę. Czy tak będzie?

Bardzo polecam ten debiut literacki, który z czułością i zaangażowaniem wraca do dawno zapomnianego obrazu polskiej wsi, a także ludzi, którzy ją zamieszkują: tych bogobojnych, tych zniszczonych, złamanych życiem, tych, którzy ze wsi uciekli oraz tych, którzy doskonale się tam czują i dają sobie radę, a także tych, którzy marzą. 


wtorek, 23 maja 2023

Ryszard Jamka - Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli [recenzja]

 

Wydawnictwo Marginesy

Warszawa 2023


Przede wszystkim trudno zrekonstruować biografię Szeli, był niepiśmienny, nie pozostawił po sobie źródeł. Z kolei ilość mitów jaka narosła wokół jego postaci, wydarzeń, koincydencji z nim związanych jest tak duża, że proces odsiewania fikcji od prawdy jest niezwykle utrudniony.

Wiemy na pewno, że urodził się we wsi Smarzowa koło Pilzna w roku 1787 w rodzinie średniozamożnych zagrodników. Jego biografia uwzględnia wpisy metrykalne, ale też wspomnienia - relacje świadków. Nie będę jednak pisać tutaj szczegółów życiorysu. Autor rysuje bardzo szeroki kontekst historyczny dla życia Szeli, co pozwala na szerszy kąt spojrzenia na ludzi, czasy i obyczaje. 

Kolejne rozdziały to miejsce na odnalezienie w zbiorowej pamięci miejsca dla legendy Jakuba Szeli, o ich identyfikację i proces ich formowania się. Ważne też staje się ich zabarwienie ideologiczne.

Jako postać rozpalająca wyobraźnię (zarówno twórczą: postać wykorzystywana w sztukach, powieściach, instalacjach artystycznych, malarstwie), ale także w polityce, miał Szela przypisane różne legendy. 

Pierwsza z nich - czarna, bodaj najstarsza, stworzona przez szlachtę krótko po rabacji, miała na celu, krótko mówiąc, uczynienie z Szeli antybohatera. Biała legenda związana z ruchem ludowym, wraz z nim się radykalizowała. Była jeszcze trzecia, czerwona, która, doprowadziła Szelę do tabliczek z nazwami ulic. 

Autor zagłębiając się w poszczególne wersje legendy udowadnia, że historia to narzędzie polityczne, często w rękach niewłaściwych ludzi. Jest po to, by realizować interesy poszczególnych grup, mających wpływy. Spór o historię bywa wówczas sporem o władzę, a ta, która sięgnie po insygnia, staje się wiodącą.

I tak naprawdę właśnie o tych mechanizmach jest książka: o zakłamywaniu historii w imię ideologii, co jest przerażajace w dwójnasób: gdyż się wydarzało, ale przede wszystkim dlatego, że wciąż się dzieje.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



niedziela, 7 maja 2023

Olesia Ivchenko - Wylot [recenzja]


Wydawnictwo: JanKa

Pruszków 2023


Świat w erozji. Postapokaliptyczna wizja cywilizacji doprowadzona na kraj upadku. Przyczyna? Wielowiekowe działania człowieka, który swymi zaborczymi, ekspansywnymi działaniami spowodował katastrofę ekologiczną. Przeżyli nieliczni, jednak Ci, którym udało się nie zatonąć muszą odnaleźć się w zupełnie nowym systemie, bezwzględnym i opresyjnym. 

Życie w Nowej Itace to system zakazów i nakazów, antagonizmów: od rejestrowanych inwigilowanych w każdym wymiarze i każdej sekundzie, po antysystemowców, którzy chcą żyć po swojemu. Problem prywatności, kontroli urodzin, bezpieczeństwa, dezintegracji, oto ważkie kwestie poruszane w książce.

Jest też element wykluczenia, samotności, lęku, reprezentowany przez Wronę, dziewczynę, która chce zmienić środowisko, przejść przez Rejestrację i wkroczyć do Systemu. Tym samym rezygnuje z rodziny, porzuca bliskich. Dla wygody, spokojnego, dostatniego życia porzuca rewolucyjną, anarchistyczną wspólnotę, mając nadzieję, że uda się jej spełnić zamierzenie. Jednak na zawsze przecież pozostanie tą inną - dziewczyną z marginesu, która aspiruje do lepszego świata. 

Wiele tu interesujących rozwiązań, realnych charakterów, z nużącymi mnie jednak elementami psychologii, które wynikają z wykształcenia Autorki.

Dystopia, groza z niej płynąca są niezwykle interesujące. Udany debiut.

sobota, 6 maja 2023

Vlastimil Třešňák - To, co najistotniejsze o panu Moritzu [recenzja]

 

Przekład: Paweł Godlewski

Wydawnictwo Dowody

Warszawa 2023


Nieznośne jest Szczygłowe wpływanie na lekturę książki nim się ją zacznie. Chodzi mi o wpis na obwolucie o Stehliku, a także chwalenie Szota. Towarzystwo wzajemnej adoracji ponad wartość powieści, ponad Autorem, ponad wszystkim. Straszne.

Po wstępnej łyżce dziegciu, czas na beczkę miodu. Znakomity projekt graficzny Dominiki Jagiełło: barwny i  szalony jak wnętrze książki. Bo trzeba Wam wiedzieć, że  ta powieść to balsam na serce. Cudownie groteskowa, gęsta od pure nonsenu, drwiny z codzienności i rzeczywistości opowieść, która porywa i nie pozwala oderwać się od opętanych stronic aż do końca.

Czego tu nie ma! I pijacka bijatyka w piwiarni, i kompletnie oderwane od rzeczywistości zeznania podczas przesłuchania, nie mówiąc już o ich transponowaniu na papier! Jest afgańska marihuana, liczba zębów i ciepłota ciała.  Jest też pan Moritz, malarz znakomity, który poprzez nadużywanie w swej twórczości odcieni żółci ma nadzieję na karierę w Azji. Jego poranne rytuały, związane z obtłukiwaniem ugotowanego na twardo jajka o maszynę do pisania współlokatora, pana Prag, to obyczaj budzący, zastępujący budzik.

Pan Prag ponad wszystko chce poznać rodzinną historię Moritza, któremu po rodzicach został tylko złoty pierścień ze szmaragdem. Ten element fabuły, jako pewnego rodzaju oś dla całości prowadzi pana Praga przez różne miejsca, poprzez spotkania z nietuzinkowymi ludźmi, dając pole do sytuacji "na marginesie". 

Imigranci, wielka historia (od wojny, kwestii żydowskiej, komunizm, aż po rok 1968) oto niektóre mocne tematy przemycane w tej pozornie lekkiej i żartobliwej książce. Wszystkie te ważne kwestie poruszane są jakby przypadkiem, obok, relacjonując zdarzenie, które charakteryzuje przedmiot: pierścień - pan Moritz; torba z emblematem Amnesty Internationa - czarnowłosa dama; pismo pornograficzne - emeryt z piwiarni; itp. 

Wspaniałe, surrealistyczne, pocieszne, a jednocześnie poruszające treści zapadają w pamięć na długo, ciesząc inteligencją, humorem i dystansem Autora.

Jan Štifter - Kolekcjoner śniegu [recenzja]

 

Przekład: Anna Radwan - Żbikowska

Wydawnictwo Książkowe Klimaty

Wrocław 2023


Początek jest bardzo dobry: pokazujący możliwości warsztatowe Autora, wciągający intrygującą historią, przenikaniem się czasów i postaci. Wszystko to obiecuje wiele, jednak w okolicach połowy książki nastrój znika. Sytuacje stają się mozolne i męczące, wbrew toczącej je tematyce. Brzmi niemożliwie, a jednak.

Powieść rozłożona na kilka narracji, naturalnie - połączonych i miejscem akcji i niektórymi bohaterami daje możliwie szeroki obraz panoramy politycznej i historycznej Czech, a w szczególności Budziejowic, gdzie dzieje się każda opowiedziana tutaj historia. Narracja przeskakuje z lat 30. XX wieku (bardzo interesujące są te fragmenty) po lata 50. aż do 2017 roku. Trzech małych mieszkańców miasta: Niemiec, Rom, Czech przyjaźnią się na dobre i na złe. Nie wszystko jest oczywiste i proste, również w wymiarze metafizycznym. Kolejne lata i zmiany w polityce powodują polaryzację społeczeństwa, mieszkańców miasta, widać też różnice z w wychowaniu i wartościach jakie reprezentują wielokulturowi (jeszcze) budziejowiczanie. 

Z czasem coraz trudniej żyć w mieście, gdzie złe oczy z niechęcią patrzą na tzw. małżeństwa mieszane, gdzie pochodzenie etniczne może być powodem zagrożenia zdrowia i życia. Nić życia snuje się czasem leniwie, czasem prędko, czasem się zrywa. 

Pewnym podsumowaniem są wszystkie te fragmenty, które dzieją się współcześnie w roku 2017. Współczesny na wskroś Dominik, kolekcjoner śniegu (od dziecka zamrażał bałwany) to bon wiwant i typowy przedstawiciel pokolenia Z. Jednym jego bólem, niepokojem i zakłócaczem komfortu jest... duch z przeszłości, który szuka sposobu na porozumienia, kontakt, oczekując pomocy od Dominika. Ten duch to łącznik między pokoleniami, latami, epokami historycznymi.

Ten duch widział wszystkie trudne i tragiczne momenty w XX-wiecznej historii miasta: od wypędzeń, po mordy, gwałty, rodzące się nacjonalizmy, strach, rozpacz, biedę, wojnę. 

Język Autora, mimo zastrzeżeń co do zaniku nastroju, przynajmniej do połowy realizuje swoje założenia wieloznacznością, wielkim polem interpretacyjnym, a także siłą przekazu, który czytelni, wprost i bez zahamowań czy wstydu z dziejącej się historii przedstawia głosy tych, którzy najbardziej ucierpieli w dziejowej loterii. Wystarczy niewłaściwe pochodzenie, by zniknąć. Na zawsze.