poniedziałek, 15 lipca 2024

Zbigniew Rokita - Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych [recenzja]

 

Wydawnictwo Znak

Kraków 2023


"Odrzania" zaskakuje. Przede wszystkim sposobem prowadzenia narracji, podejściem do tematu, ogólnym nastrojem i tonem opowieści, a także swego rodzaju familiarnością czy lekkością brzmienia.

Jest to opowieść z pogranicza podróży, robinsonady, wypraw w przeszłość rodziny i społeczeństwa w ogóle. Trochę włóczęga, trochę gawęda, trochę anegdota, czasem doprawiona goryczą, naturalną w kwestii poruszanych materii.

Autor dotyka bowiem powojennej historii tzw. Ziem Odzyskanych, w szczególności Dolnego i Górnego Śląska, ważnych dlań ze względów rodzinnych. 

Jak wyglądało przekształcenie niemieckich domostw w polskie mieszkania, jak wyglądało przejście z ziem wschodnich na zachodnie rubieże, co o tym decydowało, jak się dokonywało, czym się kończyło? 

Autor podkreśla, że ta piastowska swawola i pewność, że taki dla przykładu Wrocław to polskie miasto, traci rezon, gdy spojrzy się na lokowanie ulic, ich siatkę, strukturę budynków, ich styl, wygląd, historię. 

Rokita sam się uważa za "kundla Ziem Odzyskanych", dlatego też daje sobie prawo do mocniejszego odczuwania, poszukiwań historycznych, konfrontacji swoich odczuć i refleksji z tym co zaszłe, ale też z tym co współczesne, a może nawet przyszłe?

Książkę tę najlepiej rozważać i definiować poprzez casus tożsamości: jednostkowej, kolektywnej, a dalej także kulturowej i społecznej. Nie dostrzegam w niej innych ważkości. Jest interesującym głosem w dyskusji o tym kim mieszkańcy Odrzani byli, kim są, kim będą. A to także dzięki rozmowom zawartym w tej książce.


wtorek, 2 lipca 2024

Isaac Bashevis Siger - Szatan w Goraju [recenzja]

 

Przekład: Józef Marzęcki i Szymon Sal

Wydawnictwo Sagittarius

Warszawa 1992

Dawno nie wracałam do książek Singera. Teraz nadszedł na to czas. 

Z pewną obawą (bo czytanie po latach tej samej powieści może być pułapką i rozczarowaniem) sięgnęłam znów po jedną z najważniejszych (choćby ze względu na rozgłos) powieści Singera.

W moim mniemaniu to bardzo mocna powieść, jednak teraz odbieram ją z większym dystansem, wymuszonym upływem czasu i rosnącym życiowym doświadczeniem. 

Singer to znakomity stroiciel. Wspaniały jest nastrój tworzonej przezeń trwogi, niepewności, przenikania światów realnego i fantastycznego: nauki i wierzeń, ratio i sentire. Autor jak nikt inny oddaje wyjątkowość czasu i miejsca, ludzi i ich kultury, tradycji, obyczajowości. 

XVII wiek, miasteczko Goraj (dziś województwo lubelskie, powiat biłgorajski) pamiętające jeszcze bandy Chmielnickiego i ich okrucieństwo, próbuje podnieść się z wojennej zapaści. Mieszkający w nim Żydzi dzielą czas między modlitwę, pracę, ale też oczekiwanie na przyjście Mesjasza. Po długim czasie uciemiężenia i trwogi mają nadzieję na polepszenie swej sytuacji. Takie okoliczności do łakomy kąsek dla oszustów i wyzyskiwaczy. A to któryś próbuje sprzedawać precjoza religijne pochodzące niby z ziemi Izraela, a to ktoś ogłasza się prorokiem, pełna paleta możliwości, tym bardziej, że lud nieuczony i bądź co bądź, biedny. Łatwy w manipulacji.

Gdy w mieście pojawia się wysłannik Sabataja Cwi, który sam się ogłosił Mesjaszem, wzbudza wielkie emocje. Rozbudza w niektórych mieszkańcach mistyczne szaleństwo, chasydzkie zatracenie w radości, tańcu, orgii. Tworzy on opowieści o obietnice, które ludzie chcą usłyszeć. Interpretuje fakty i wydarzenia historyczne na korzyść swojego guru, daje ludziom iluzję sprawczości i życia szczęśliwego. Manipuluje ludźmi, wykorzystuje ich, nastawia wrogo, miesza w pragmatycznych głowach, obiecuje i mami.

Nie każdy uległ czarowi Cwi. Głos rozsądku reprezentowany przez reb Bejnusz postanowił ocalić społeczność od grzechu. Ma on trudne zadanie, gdyż rozbuchany erotyzm, porzucenie zasad i powinności, zezwierzęcenie zachowań i uzewnętrznienie mrocznej, szatańskiej części ludzkiej duszy stała na drodze do opamiętania. 

Obłąkańcza wręcz wiara w przyjście Mesjasza, fanatyzm łamany przez fundamentalizm, a do tego chaos, rozproszenie i popadanie w coraz to większy stupor, który przekładał się na to, że miasto postrzegane było jako jaskinia zła.

W pewnym momencie pojawia się historia Racheli, samotnej dziewczyny, mieszkanki Goraja, mądrej, wykształconej, niepełnosprawnej. Staje się ofiarą mesjanistycznych wizji, wstępuje w nią też dybuk. Tragiczna, samotna, nieprzystająca do czasów postać dziewczyny, która nie tylko czuła bardziej, ale przede wszystkim wiedziała więcej, jednak bycie kobietą i to w tamtych czasach nie stwarzało ułatwień, wręcz przeciwnie.

Singer odmalował cały ten egzotyczny, nieistniejący świat najjaskrawiej jak się dało. Religijne uniesienia, potworności ludzkiej duszy, pragnień, miłość do władzy, żądza posiadania pokazane zostały tutaj w bardzo malowniczy, niedosłowny sposób. 

Niezwykła opowieść, która wciąga wprost do tajemniczego, zapomnianego świata.


niedziela, 16 czerwca 2024

Kjell Askildsen - Ostatnie zapiski Thomasa F. dla ogółu. Nowele [recenzja]

 

Przekład: Maria Gołębiewska-Bijak

Wydawnictwo ArtRage

Warszawa 2024


Moje ulubione wydawnictwo jak zwykle rozpieszcza starannością wydania! Wspaniałe estetyczne doznanie jeszcze przed rozpoczęciem lektury. Dziękuję!

Niezmiennie uważam, że pisanie krótkich form to niezwykły sprawdzian dla Twórcy. Zawarcie clou w lapidarnej formule przy zachowaniu jej cech składowych to duża sztuka, która Autorowi się udaje. Za każdym razem.

Mówię tutaj o utworach zawartych w dyskutowanym tomie.  Ultrakrótkie, a mimo to pełne emocji, czasem wręcz napięcia historie są mocnym głosem w dyskusji o starości i starzeniu się. O tym jak postrzegane są: wiekowość, przezroczystość ludzi starych, ich generalizowanie, separowanie, przyporządkowywanie, a także niechęć do nich. 

Historie dotyczące godzenia się ze śmiercią, radzenia sobie z nią, szukanie miejsca w żałobie, a także kontakty z tymi, którzy zostali: relacje starych rodziców ze starymi dziećmi, starych rodzeństw, sposoby postępowania z dawnymi przyjaciółmi, z bardzo młodymi ludźmi, którzy niejako przypadkiem i na chwilę pojawiają się w życiu. Jak z nimi rozmawiać, jak się z nimi bezkolizyjnie minąć?

Czy starość to tylko czekanie na koniec, jakie ma się wówczas myśli, marzenia, czy w ogóle istnieją? 

W dużej części niezwykła poznawczo, w jeszcze większej ironiczna i bezwzględna w ocenach opowieść o świadomości, codzienności i samotności osób, które dla społeczeństwa przestają być w pewnym wieku widoczne. To znak czasów, starzejącego się społeczeństwa, rosnącego egoizmu i myślenia w kategoriach sobiepaństwa powodują stępienie społecznych relacji i ich stopniowy zanik. Druzgocące, ale i dojmujące, dające do myślenia historie i bohaterowie.

Na koniec zostawiam sobie refleksje nad pierwszym z tomu utworem "Carl Lange". Jego bohater, 48-letni tłumacz zostaje przesłuchany przez policję na okoliczność podejrzenia o dokonanie gwałtu na niepełnoletniej. To wydarzenie zmienia całe życie Carla. Jego postrzeganie świata, siebie samego, a do tego czekanie na efekt śledztwa, potęgowane myślami, projekcjami świadomości. Brrr. Gęsto od strachu, niepewności, tego jak państwo, reprezentowane przez aparat policyjny potraktuje zgłoszenie. Trochę kafkoskie, trochę goldingowskie, a trochę gogolowskie. 

Bardzo dobre!

niedziela, 9 czerwca 2024

James McBride - Załatw publikę i spadaj. W poszukiwaniu Jamesa Browna, amerykańskiej duszy i muzyki soul [recenzja]

 

Przekład: Maciej Świerkocki

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2018


Fragment tytułu w zupełności oddaje zamysł Autora, a tym samym skraca listę złorzeczeń jakie mam ochotę tutaj umieścić. O co mi chodzi? O te słowa: "w poszukiwaniu". Już ten ułamek tytułu wyjaśnia, że będziemy szukać. Przez całą książkę, od początku do końca (jeśli ktoś da radę czytać do końca). Kogo będziemy szukać? Tytułowego bohatera. Bo jest tam o tyle co kot napłakał. 

A jak już jest to raczej w wersji fana pełnego fascynacji. Bardzo osobista, pełna emocji, pasji opowieść o ludziach i czasach, przyjaciołach i zasłyszanych anegdotach. James Brown jest tutaj przyczynkiem do snucia opowieści. Nierzadko Autora o sobie samym i swoich problemach (dajmy na to: rozwód z żoną).

Cechą charakterystyczną tej książki jest rozpoczynanie wątku i porzucanie go. Czasem z zamiarem powrotu, czasem już nie. Pełno tu sprzeczności, zaniechań, bardzo możliwe, że zamierzonych, by oddać charakter głównego bohatera - trudnego, kompulsywnego, skrytego perfekcjonisty, który był geniuszem muzyki.

Jest pozytyw - to tłumaczenie Macieja Świerkockiego, które znakomicie przekazuje zarówno specyfikę slangu jakim posługiwał się James Brown, a także znakomicie umiejscawia ją w treści całości. Kawał dobrej roboty, który wybija się na pierwszy plan w tej książce.


wtorek, 4 czerwca 2024

Hubert Hender - Polowanie [recenzja]

 

Wydawnictwo Bukowy Las

Wrocław 2024


Wraca z nową powieścią mój ulubiony (ponad wszelką wątpliwość) autor kryminałów!

Poprzednia jego książka "Potwór" kończy się w tak mocnym momencie, że osoba czytająca nagle traci dech w piersiach. Zazdroszczę każdemu kto pozna te obie książki razem, jedną po drugiej - uniknie bowiem czekania, którego byłam udziałowczynią!

Hender kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzedniej powieści, doprowadza do rozwiązania sytuacji finałowej, która tak mnie poraziła w "Potworze". Na szczęście, bo napięcie jakie wywołał Autor było ogromne. Nie przesadzam.

Swoją drogą to prawdziwa sztuka utrzymać uwagę osoby czytającej, nie popaść w rutynę i śmieszność, przesadę i egzaltację albo i w nieprawdopodobieństwa. Ta rzadka bardzo w świecie literatury kryminalnej, tym bardziej na polskim rynku. Autorzy zwykle popadają w schematy, często też tworzą nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, rzadko przykładając się do warstwy charakterologicznej postaci. Hender panuje nad tymi umiejętnościami, jego postaci są dopracowane, realne charakterologicznie i osobowościowo. 

Typ bohaterów, który wypracował Autor jest bliski czytającym, nie są oni bowiem wydumanymi superbohaterami, a zwykłymi ludźmi ze zwykłymi problemami i bagażem doświadczeń prywatnych. Przez to są prawdziwsi, są mocniejsi, bardziej wiarygodni.

Zemsta, choć prymitywna i barbarzyńska jest motorem działania dla policjanta Igora Fijałkowskiego. Zdając sobie sprawę z własnych błędów i działań, które niemal zawsze niosą problemy i spustoszenie,  zaślepiony rządzą odwetu rusza po swoje przeznaczenie. Szuka zaginionego przyjaciela, a przy tym wikła się w kolejne sidła zbrodni. 

W Kłodzku ginie młoda kobieta, nikt nie potrafi odnaleźć jej małego syna. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, czas goni, a żądza krwi i zemsty jest najlepszym motorem do działania.

Cechą immanentną pisarstwa Hendera jest szacunek do czytelnika. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ dba on o ekspansywność akcji, jej dynamikę. Tworzy postaci mocne, charakterne, wiarygodne. Do tego, co podkreślam od pierwszej jego książki (niedostępna już niestety "Zapora") ma niebywały talent do pisania dialogów - są logiczne, rzutkie, często też dowcipne, pisane z sensem - to wcale nie jest oczywiste we współczesnej literaturze.  

Wszystko to powoduje, że bez zawahania będę nazywać Hendera najlepszym polskim twórcą kryminałów. 

Walter Kempowski - Wszystko na darmo [recenzja]

 

Przekład: Małgorzata Gralińska

Wydawnictwo ArtRage

Warszawa 2023


Na wstępie, jak zwykle w przypadku ArtRage'u kilka słów zachwytu nad wydaniem. Ta prostota, dobry smak, wyjątkowość okładki i fontów budzą moje wielkie uznanie. Brawo!

Wracając do powieści. Porwała mnie od pierwszych stron: niesamowita wręcz umiejętność tworzenia atmosfery, wprowadzanie osoby czytającej w nastrój schyłku, niepokoju, a zarazem biernego oczekiwania na nieznane i nieuchronne - cóż to jest za umiejętność! Od pierwszych stron odczuwa się zimę roku 1945 - chłód fizyczny i emocjonalny, pewnego rodzaju obojętność i nieprzychylność, strach, a jednocześnie rezygnację. Znakomite wprowadzenie, porażające wręcz autentycznością i obrazowością przeżyć.

Przenosimy się do Prus Wschodnich, do  Georgenhof, dworku rodziny von Globing. Pan domu, nazistowski oficer, od dawna przebywa na terenach okupowanych, ma szczęście - trafił do Włoch. Katharina, jego żona to piękna samotniczka. Najlepiej czuje się wśród książek w swoim buduarze. Jest też Peter - nastoletni syn, który chroniony przez matkę przed ideologią spędza cały czas w domu, tylko z okna obserwuje działania hitlerjugend. Jedyna osoba twardo stąpająca po ziemi to cioteczka - uciekinierka z terenów zagrożonych przejęciem przez Sowietów. 

Czas straszny, los niepewny, a przez odosobniony dwór przetacza się wciąż i wciąż wędrówka ludów. Co prawda pojedyncze osobniki, ale za to jakie! Nazistowska skrzypaczka oddana ślepo idei Fuhrera, towarzyszący jej jednoręki żołnierski pianista. Jest też fałszerz dokumentów, przybywa też Żyd, nadbałtycki baron. Każdy z nich pozbawiony dawnego życia, odarty z wrażliwości, z wyostrzonymi zmysłami, zezwierzęceniem. Każdy oczekujący wsparcia, pomocy, strawy, pocieszenia. 

Kempowski stawia przed czytającymi pytanie o karę, która rozlewa się na cały naród. Odwrócenie ról, oprawcy w rolach ofiar - odwrót wojsk, tułaczka, pozbawianie domów, ucieczki, obozy przejściowe, głód, zagrożenie życia, niepewność losu. 

Czy da się oszacować uwikłanie włodarzy miast, miasteczek, elity: zarówno mieszczan, jak i ziemian w budowanie potęgi nazizmu? A wszystko to w niespiesznym, bardzo przytłumionym tonie, który wbrew pozorom głośniejszy jest niż krzyk.

Znakomita literatura.

niedziela, 19 maja 2024

Tatiana Țîbuleac - Szklany ogród [recenzja]

 

Przekład: Kazimierz Jurczak

Wydawnictwo: Noir Sur Blanc, Książkowe Klimaty

Wrocław 2023


Gdy po raz pierwszy spotkałam się z twórczością Autorki ("Lato, gdy mama miała zielone oczy") byłam i zachwycona i urzeczona, zarówno językiem, emocjami i sugestywnością poruszanych zagadnień. Tamta książka nie dawała o sobie zapomnieć, długo jeszcze pozostawiała w pamięci powidok normandzkich plaż latem. Bardzo jestem wdzięczna za tamte chwile. Niezwykłe.

Stąd też brak wątpliwości w sięgnięciu po kolejną przetłumaczoną na polski książkę Tatiany Tibuleac. Mając w pamięci poprzednie doświadczenie czytelnicze obiecywałam sobie dużo. Oczekiwania to chyba najgorsze co może się przydarzyć w czytelniczej przygodzie - lokują nastrój i chęć do powtórzenia doznań. A figę! Nie tym razem. 

Choć przyciężkawy, dojmujący styl Autorki rozgaszcza się na kartach powieści i tym razem, nie ma jednak oczekiwanej ulotności, tajemnicy, niedopowiedzeń, które nadawały smak tamtej książce. A to odbiera smak opowieści. 

Nie, nie twierdzę, że ta powieść jest zła. Nie jest. Nie ma w sobie jednak tych przelotności i półsłówek, które dawały czytelnikom poczucie i wzniosłości i wrażenie brania udziału w intymnej, niezwykłej opowieści. 

Tutaj ciężar historii jako takiej (republiki radzieckie, schyłek ZSRR, pieriestrojka), niesie ze sobą ciężar ludzkich losów, pełnych znoju i braku możliwości. Bo bohaterek jest tu wiele: od wspomnianej historii radzieckiej, po najnowsze dzieje Rumunii, aż po opowieść Łastoczki, dziewczynki, która zostaje wykupiona z małego domu sierot. Trafia do Tamary Pawłownej, która daleka jest od altruistycznych kroków. Potrzebowała ona po prostu pomocy w ciężkiej fizycznej harówce, a cierpliwa i pracowita dziewczynka, polecana przez opiekunki miała być rozwiązaniem problemów.

Kobieta utrzymuje się ze zbierania i sprzedawania butelek. Jest surowa, zimna i nieprzyjemna. Dziewczynę traktuje przedmiotowo i zadaniowo. Z czasem Łastoczka zaczyna rozumieć swoją pozycję i rolę. Musi jednak nauczyć się walczyć i zaznaczać swoją obecność, myśleć o tożsamości i potrzebach. Czy jest jeszcze dzieckiem rumuńskim wykupionym z sierocińca, czy może już radziecką, posługującą się językiem rosyjskim kiszyniowianką? Jak przekonać opiekunkę do zezwolenia na naukę rodzimego języka? Jak poradzić sobie na podwórku pośród innych dzieci? 

Dylematy związane z tożsamością, obserwacjami życia, relacją z adopcyjną matką, jej znajomymi, a także troska o przyszłość widziana zarówno z perspektywy dziecka, jak i z przyszłości - gdyż czasem głos zabiera także dorosła Łastoczka są solą tej historii.