czwartek, 23 listopada 2023

Dominik Szczepański - Selma. Jeszcze dalej niż południe [recenzja]


 Wydawnictwo Otwarte

Kraków 2023


Książka zaskakuje od pierwszego kontaktu. I nie chodzi mi wcale o treść, ale o szatę graficzną, bardzo przemyślaną i przyciągającą wzrok, o barwne fotografie, o jej interaktywność, bo dzięki zawartości kodów QR, możemy wraz z załogą przenieść się w antarktyczne rejony pełne piękna, ale też grozy.

Później jeszcze równie dobrze, zarówno układ tematyczny książki (rozmowy, wspomnieni, opis wyprawy, a także wstawki dotyczące wypraw innych śmiałków (poruszająca historia dramatycznej wyprawy "Aurory na skraj Morza Rossa, opowieść o jej rozbitkach i ich heroicznej walce), a także traktujące o samym obszarze badań.

"Rejon arktyczny to żeglarska Formuła 1. Nie ma drugiego akwenu o podobnym stopniu trudności". Ta książka to zapis spełnienia marzeń, wielkiej determinacji, ale i wiary w człowieka. To opowieść o wielkiej ciekawości świata i odwadze przepotężnej, trochę też o naiwności ("właśnie zdałem sobie sprawę, że to nie gra komputerowa". 

Interesujące są ustępy o życiu na pokładzie, codzienności, koniecznych zabiegach życiowych, jak przezwyciężanie choroby morskiej czy dbałość o wkładki termiczne, jak fryzjerstwo pod biegunem (zakład fryzjerski u Leona) i ważności pieczenie chleba. 

Nie ma tu miejsca na pozory, nie ma miejsca na demokrację. Żegluga polarna to sport ze wszech miar zespołowy, albo wszyscy przeżyją, albo nikt. Nie ma tu miejsca na konkurencję, każdy członek załogi ma trochę inne kompetencje, ale i tak każda decyzja należy do skipera.

Czasem czuję jakby czytelnik podsłuchiwał rozmowy załogi, zagląda w ich wspomnienia, wątpliwości, decyzje. Czasem, gdy stawali przed wyzwaniami i trudnymi sytuacjami, nie wiedząc jak się zachować decydowali, po prostu, by zachować się przyzwoicie. Taka prosta, oczywista rzecz, a jednak nieoczywista. 

Jednocześnie wspólne życie na małej powierzchni generować powinno niesnaski, awantury, wybuchy, animozje. Tutaj nie było na nie miejsca, ni czasu. Tolerancja ratowała każdą sytuację, a także świadomość, że tylko bycie zespołem daje szansę w polarnej żegludze. Załoga to twór, który nie może występować jako zbiór jednostek, indywidualności, na wyprawie są jednością, nawet jeśli prywatnie się kogoś nie lubi to w podroży to kompletnie nie ma znaczenia. 

Ważne są też te fragmenty, które mówią o samotności, czy to sternika, czuwającego, gdy reszta załogi odpoczywa. Poruszające są opowieści o strachu o życie, który w tej surowej i trudnej krainie wydaje się czymś naturalnym i oczywistym. 

Dużo w tej książce spokoju, dużo odwagi, dużo przestrzeni. Wielki jest mój podziw dla uczestników wyprawy, którzy zdobyli się na realizację marzeń, mieli wielką odwagę w ich realizacji.

Niezwykła przygoda, niezwykła opowieść, niezwykła lektura.



Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



środa, 15 listopada 2023

Mohamed Mbougar Sarr - Najskrytsza pamięć ludzi [recenzja]

 

Przekład: Jacek Giszczak

Wydawnictwo Cyranka

Warszawa 2022


"Opowieści o Pajęczej Matce mnie wyczerpały. Amsterdam pozbawił mnie sił. Czeka mnie droga samotności". 

Bohater książki fascynuje się pisarzem, który tworzył w latach 30. XX wieku. Nazywano go "czarnoskórym Rimbaude'm, a tak naprawdę nazywał się Elimane, a jego opus magnum nazywało się "Nieludzki labirynt".

Nasz bohater, Diegan Latyr Faye nawiązuje znajomość z senegalską pisarką, Sigą D., zwaną tutaj "Pajęczą Matką" i razem zagłębiają się w tajemniczy świat, biografię, w odkrywanie "Nieludzkiego labiryntu", książki - tajemnicy, która trawi wyobraźnię i jest przedmiotem pożądania Faye'a. 

W książce pojawia się także polski pierwiastek, współlokator Diegana, Stanislas, pieczołowicie i pracowicie pracował nad nową wersją gombrowiczowskiej powieści "Ferdydurke".

Lubię zabiegi Autorów mające na celu utrudnienie czytelnikowi życia, stąd też mój zachwyt nad odliczaniem wstecznym, czyli sytuacją w której każda kolejna strona mówi o zdarzeniu czy zjawisku, które miało miejsce wcześniej, kolejne zdarzenia mają coraz wcześniejsze daty, a mimo to intryga idzie naprzód, wspaniały, dające wielkie możliwości jest ten właśnie zabieg narracyjny.

O czym więc jest tak książka? O niewdzięczności wobec rodziców (rzadko odwiedza ich bohater, wcale się nimi nie interesując); o życiu wygnańca - jego radzeniu, bądź nieradzeniu sobie z separacją geograficzną, oddaleniem przestrzennym, samotnością; a także o " (...) tym, co zawadza, jest kolor skóry pisarza. To jego rasa jest przyczyną skandalu".

Gęsta, mocna, klucząca i umykająca czytelnikowi książka. Doskonała przygoda literacka.

Kazimiera Iłłakowiczówna - Poezje wybrane [recenzja]

 

Wydawnictwo Państwowy Instytut Wydawniczy

Warszawa 1977


Wróciłam do Iłły raczej z sentymentu dla biografii (ale tych lat dziecinnych spędzanych na Inflantach, późniejszy bunt, sufrażystki, ucieczka do Petersburga, protesty w Oxfordzie, bycie siostrą miłosierdzia w czasie Wielkiej Wojny). Nie będzie moją ulubioną poetką, nie. Jednak doceniam jej postawę, to, że traktowała poezję jako dodatek do prawdziwego życia. Miała wielki dystans, gdy wspominała, że nie wyobraża sobie życia bez muzyki, ale bez poezji już tak.

W wierszach bywa melancholijna, ma w sobie smutek i tęsknotę, jak mawiali ówcześni: "srebrzystą poświatę", rodzaj chłodnej szlachetności, dobrze określającej jej twórczość.

Najlepiej oddać głos Autorce. W wierszu "Oczekiwanie": "(...) jesteśmy senni i cisi jak piasek wichrom powolny. Wysoko grom lasu wisi runąć niezdolny".

"O jesieni, jesieni": "Niech się wszystko odnowi, odmieni. O jesieni, jesieni, jesieni".

"Nie chcę nic wiedzieć o gwiazdach" : "Nie chcę nic słyszeć o gwiazdach! Jam sama jest jak gwiazda błądząca, co przecina rozpędem - eteru zasypane światami pustynie, coraz blasku nabiera, im się bardziej o krawędzie blasku roztrąca".

"Połów": "Od czarnej słodyczy, jedwabnych snów dusza powstaje, i tęskni znów, i wije wianki, i powrozy wije, i zarzuca je gwiazdom i księżycom na szyję, wychodzi z ciała na niebieski połów i wraca z siecią pełną ptaków i aniołów".

niedziela, 5 listopada 2023

Robert Samuels i Toluse Olorunnipa - "Nazywa się George Floyd. Życie pewnego człowieka i walka o sprawiedliwość rasową" [recenzja]

 

Przekład: Maciej Potulny

Wydawnictwo Marginesy

Warszawa 2023


Czy w przypadku tak ważnej tematycznie książki można zacząć od pochwały okładki? Decyduję się na ten krok, ponieważ szata graficzna jest pierwszym elementem rzucającym się w oczy. Oszczędność formy, proste, ale bardzo estetyczne fonty, a do tego wyciszona kolorystyka są naprawdę dobrze skomponowane.

"Ubogi, czarny i żył w Ameryce - trudno o lepsze predyspozycje do tego, by narazić się na ostracyzm w społeczeństwie, które tak chętnie marginalizuje chłopców jego pokroju" - tak o George'u piszą Autorzy tej książki. Wychowany na osiedlu przyczep kempingowych, od dziecka łączony z biedą, wykluczeniem, osamotnieniem. Twórcy wracają do czasów szkolnych Floyda (był całkiem dobrym sportowcem, graczem w futbol amerykański), a także  historii rodzinnych, łączenie z rozciągnięciem drzewa genealogicznego do prapradziadka, który, urodzony w niewoli, dzieciństwo spędził pracując na plantacji, później zaś, po zakończeniu wojny został posiadaczem ziemi. Autorzy dodają krótki rys historyczny niewolnictwa amerykańskiego, który ze względu na charakter opowieści, jak i jej styl jest bardzo uproszczony i skrócony. 

George przedstawiony jest jako człowiek borykający się z ciągłymi problemami, mieszkający w ciasnocie, niezdrowo się odżywiający, słyszący co noc strzały, które wiązały się z zajściami w niebezpiecznej dzielnicy. Otoczony handlarzami i narkomanami (jego siostra brała crack, Floyd zaczął więc wychowywać jej małego synka). Jednocześnie każdy w tej książce wspomina go jako łagodnego, uśmiechniętego, dowcipnego, z otwarty sercem wielkoluda, który wchodząc do nowej grupy zdobywał ją serdecznością i dobrym słowem.

Floyd oskarżony był o napad rabunkowy wielokrotnie skazywany był za drobne przestępstwa narkotykowe. Przy okazji kolejnych wyroków i potyczek prawnych Autorzy śledzą zmiany jakie zachodzą w ustawie o przestępstwach. Jest także fragment o historii rasizmu w medycynie i historii uzależnień. W całej tej historii aż gęsto jest od niesprawiedliwego traktowania,  zaostrzania działań mających na celu dyskryminację rasową (rząd federalny), nieufności władz, zaniedbań systemowych, segregacje i trudności edukacyjnych, jak i niezaspakajania potrzeb w zakresie zdrowia psychicznego.

A później nadchodzi najtrudniejsze. Wstrząsający dzień śmierci Floyda. To bardzo trudna część lektury, która doprowadza napięcie go granic. Znamy finał, a jednak reporterski opis wydarzeń na długo zapada w pamięci.

Później następują komunikaty prasowe, szczególnie mocno utkwił mi w pamięci ten z wydziału policji, który mętnie głosił, że mężczyzna zmarł wskutek nieoczekiwanych problemów zdrowotnych podczas interwencji policji! Zatrzymanie i powolną śmierć nazwano "nieoczekiwanymi problemami"! W głowie się nie mieści.

Śmierć Floyda dziejąca się niemal na oczach świata to niewyobrażalna, niepodważalna i bezsensowna śmierć. Zostaje złowroga cisza, kręcenie głową z niedowierzaniem, że to się zdarzyło, że to się prawdziwie zdarzyło!

Tłum zrównał  ziemią posterunek policji w którym pracował morderca, zaczęły rozprzestrzeniać się protesty. Floyd był na ustach świata. Jego śmierć rzuciła światło na inną tragedię w Minnesocie do której również przyczyniła się policja. I, choć przedwczesne, niepotrzebne odejście George'a Floyda zainicjowało wiele pozytywnych zmian, było też wiele napięć: od demonstracji po agresję tłumu. Uzasadnioną.

Ta książka to lektura obowiązkowa dla każdego czującego i myślącego człowieka. By imię Floyda nie zostało nigdy zapomniane.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



niedziela, 29 października 2023

Jon Fosse - Drugie imię. Septologia 1-2 [recenzja]

 

Przekład: Iwona Zimnicka

Wydawnictwo ArtRage

Warszawa 2023


Tak się cieszę, że to właśnie ArtRage ma noblistę!

Bardzo! Cenię ich za dobór tytułów, ale także wyjątkową, wspaniałą szatę graficzną! Za "Ucieczkę z Chinatown", "Onych", "Wniebogłos" i "Chwile wieczności" Trwaj ArtRage w dobrostanie, niech Ci się widzie!

Tutaj, już na początku, tradycyjnie zresztą, podziwiam projekt okładki, jak dla mnie świetna, doskonale zgrana z fabułą. Bardzo oryginalna w swej surowości i strukturze. Znakomita.

Pierwsze zetknięcie z prozą Fossego to duża trudność w akceptacji formy, układu i kształtu. Strumień świadomości którym leje się treść wymaga od czytelników skupienia i włączenia się w swoistą grę, jaką Autor prowadzi z odbiorcami swojego utworu. 

Pośród gąszczu samotności, w pustelnictwie, nicości i izolacji i może też opuszczenia poznajemy malarza Aslego. Jest wdowcem, zatopionym we wspomnieniach, przemyśleniach, słowach, które opisują czasem rzeczywistość opisywaną z punktu widzenia kierowcy samochodu, czasem opowiadającego przeszłość mniej lub bardziej odległą. Zdarza się, ze na kolejnych stronach pisze wciąż o tym samym, multiplikując, a przy tym nadając znaczenia jednemu wydarzeniu. To ciekawe doświadczenie, które wprowadza czytelnika w stan skupienia, momentami go z niego wytrącając. Czasem obrazy wracają jak refreny, czasem pojawiają się jako zwrotki. Czasem jako abstrakcyjne obrazy, czasem pejzaże.  Dziwne, prawda? Ale doświadczone osobiście.

Moc pogmatwania, rozmyślań nad kondycją świata i człowieka, nad tym dlaczego człowiek podąża tą, a nie inną drogą. A co byłoby gdyby jednak poszedł gdzie indziej. A co, jeśli ktoś prowadzi równolegle to samo, ale jednak lepsze w wyborach życie? Hm?

Oszczędność i powtarzalność tworzą swego rodzaju wyrafinowanie. 

Strumień świadomości, często pozbawiony znaków przestankowych, z niewyodrębnionymi dialogami (wcale rzadkimi), do tego dwa dni z życia opisane na niemal trzystu stronach, szarpane wspomnieniami. Czy da się znaleźć klucz do tej prozy? Zaryzykuję, że tak. Trzeba tylko szukać między słowami mniej istotnymi.


Anna Kaszuba-Dębska - Przybyszewska/Pająkówna. Głuchy krzyk. [recenzja]


 Wydawnictwo Marginesy

Warszawa 2023


Mój podziw do Autorki tej publikacji nie ma granic. Stworzenie tak potężnej, tak szczegółowej biografii z fragmentów, szczątków dokumentów, jakie udało się jej odnaleźć. Chcąc napisać biografię Przybyszewskiej natrafiła korespondencję Anieli Pająkówny, matki Stanisławy Przybyszewskiej. Dzięki czemu mogła ona skonfrontować te dwie postaci: matki i córki, obie zapomniane, obie warte odkrycia.

Matka, Aniela Pająkówna - chłopka, córka stangreta w majątku Pawlikowskich, która wykazała się w wieku dziecięcym talentem, który zyskuje jej uwagę oraz opiekę właścicieli majątku. Staje się, jako dziecko członkinią rodziny mecenasów, którzy zabierają ją do Krakowa. Aniela szkoli się na pensji, zyskuje prywatne lekcje u wiodących wówczas malarzy, zachwyca się jej talentem sam Matejko. Wreszcie  rozpoczyna 5-letnie studia malarskie w Paryżu. Kariera jak z bajki? Do czasu. Po powrocie z Paryża urządza swoją pracownię, staje się rozpoznawalna. Niestety, do gry wchodzą uczucia.

Pod odczycie przesławnego Przybyszewskiego o Chopinie we Lwowie, oczarowana Pająkówna zafascynowana pisarzem nawiązuje romans ze Stanisławem.  Tajemnicza aura, zła sława, którą się cieszy, a także wyjątkowy magnetyzm kompletnie oszałamiają malarkę. Nawiązują romans. Aniela zachodzi w ciążę.

Zaczyna się okres ukrywania odmiennego stanu, gdyż, jak wiadomo, w tamtych czasach samotna matka, a do tego panna to zbyt wiele, coś czego społeczeństwo nie mogło znieść. Pająkówna wyjeżdża na wieś, tam rodzi Stanisławę. Na prośbę rodziny, matka ukrywa córkę. Wszystko w konspiracji: mała Dzidzia mówi do matki Nianiu. Świat nie wie, że Przybyszewski jest jej ojcem. 

Aniela zachodząc w ciążę od początku wie, że może liczyć tylko na siebie. Ojciec dziecka nie szuka kontaktu, w tym czasie nawiązał już romans z żoną swojego przyjaciela, Panią Kasprowiczową. Długo zwodzi Anielę, a ta próbuje łatać rodzinny budżet, a do tego podsyła pieniądze niewiernemu kochankowi. Niestety, malarka umiera, gdy Stanisława ma 11 lat. Dziewczynka trafia pod opiekę rodziny, w ręce ludzi niekompetentnych do wychowywania dziecka. Tęskni za przedwcześnie zgasłą matką. Anielę nazywa prekursorką wolnych kobiet, takich, które nie wiszą na mężczyznach, radzą sobie same.

Stasia jest silna, podróżowała od dziecka, miała za wzór pracującą, oddaną matkę. Uczy się języków, fascynuje się historią Francji. Wie, że chce pisać.

Ojca spotkała kilka razy w ciągu życia, relacja zaczyna się dopiero w dorosłości dziewczyny. Ta trudna część jej życia, która z początkowej fascynacji jego twórczością idzie w zupełnie innym kierunku. Im starsza tym gorsze ma zdanie o pisarstwie Przybyszewskiego. 

Z czego możemy znać jego córkę? Najgłośniejszy utwór Stasi to "Sprawa Dantona". Spory fragment biografii Kaszuby-Dębskiej dotyczy tej sprawy. To mocny i dojmujący rozdział, gdy pokazuje położenie i rzeczywistość bytową Przybyszewskiej. Dramat powstaje w tragicznych warunkach w Gdańsku: pośród chłodu, głodu, strasznej biedy. Uzależniona od leków, narkomanka i nałogowa palaczka mieszka w nieogrzewanym baraku, bez większych możliwości odwrócenia swojej pogmatwanej i beznadziejnej sytuacji. 

Od zawsze fascynuje się Robespierrem, "Sprawa Dantona" to hołd oddany postaci i jej czasom. Gdy kończy pisać swoje opus magnum uznaje, że dokonała już wszystkiego co mogła zrobić na tym świecie. Nie ma dla niej innych wyzwań zawodowych. Później tłumaczy jeszcze na inne języki tę właśnie sztukę, ale nic większego już nie napisze.

Odchodzi przedwcześnie, po dziwnym, pustym, osobliwym życiu, naznaczonym przeszłością rodziców, każdego z osobna. 

A ja wciąż zachwycam się mocą Autorki, która potrafiła tak pięknie, barwnie, opowiedzieć tę dawną, wcale niepopularną historię dwóch niezwykłych kobiet. Wielka praca. 


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



czwartek, 26 października 2023

Joshua Cohen - "Rodzina Netanjahu" [recenzja]

 

Przekład: Aga Zano

Wydawnictwo Agora

Warszawa 2023


Dawno już nie czytałam tam szaleńczej książki. Idzie o koncept, dysponowanie czasem, rozłożenie akcentów, a także finał. Pyszny i znakomity, na który warto czekać każdą wcześniejszą stronę.

Autor bardzo sprawnie dysponuje nastrojami czytelników, prowadząc ich od początkowego znużenia spokojną, wręcz usypiającą czujność narracją. Oto małe studenckie miasteczko, a w nim całkiem niedawno zatrudniony profesor historii podatków, Ruben Blum (pierwszy Żyd na uczelni!). Cierpliwie znosi zachowania kolegów uniwersyteckich, cienkie i prostackie dowcipy o starozakonnych, a także radzi sobie ze stereotypami, jakie krążą nawet wśród, zdawałoby się, wykształconej braci uczelnianej, o niby poszerzonych horyzontach. Nagle jednak okazuje się, że władze wydziału powołują go do komisji mającej zaopiniować zatrudnienie naukowca z Izraela, Bencijona Netanjahu. 

Ta, pozornie tylko, prosta sprawa urośnie niebawem do niebotycznych rozmiarów katastrofy. Spokojny, wycofany, empatyczny Blum nijak się ma do narowistego, wojującego z każdym spojrzeniem, słowem, ba!, oddechem niesprzyjającym panem Netanjahu. Ten zagorzały syjonista gardzi amerykańskim systemem edukacji, wartościami i stylem życia, co nie przeszkadza mu jednak walczyć o uposażenie za wykład wstępny, czy też nie sprawia trudności w pobieraniu czeków z uczelni. 

Katastrofa jest nieunikniona. Zasymilowany, pokorny, skromny, choć niepozbawiony sarkazmu i inteligentnego dowcipu Ruben (oj, jest kilka takich momentów, w których nie da się powstrzymać śmiechu gromkiego) zestawiony z pieniaczem i grubianinem, obdarzonym podobną rodziną Netanjahu stwarza warunki do kolizji.

I tutaj pojawia się wzmiankowany wcześniej finał, o którym nic więcej nie napiszę, poza powtórzeniem z całą odpowiedzialnością, że warto było nań czekać!

Autor zachwyca poczuciem humoru, dystansem, sprawnym stylem, a znajomością charakterów, a także zdumiewającą wręcz wyobraźnią, która potrafi zawładnąć czytelnikiem, a nawet obezwładnić go swą mocą.

Mocarne poczucie humoru i umiejętność przeplatania bezczelnej wręcz buty jednego bohatera z całą siłą pokornej, acz bystrej mocy asymilacji drugiego daje niezwykłą mieszankę, której trzeba skosztować.

Niech tylko nie zwiedzie nikogo błachy, z pozoru, styl. Poza sarkastyczną wizją stosunków międzyludzkich unurzanych w stereotypach i oczekiwaniach społecznych, jest tu miejsce na traktat filozoficzny, historyczny, a także chłodne oko patrzące na politykę z dystansu, jaki daje pisarskie biurko. Znakomity efekt.

To świetna książka. Bardzo polecam.