Każda
kolejna książka Ligockiej wydaje mi się cięższa od poprzedniej.
Cięższa emocjonalnie. Dziewczynka w czerwonym płaszczyku
była pewnego rodzaju objawieniem, autobiografią odkryciem. I tu
ogromna siła wewnętrznych przeżyć była jak najbardziej
uzasadniona. Jednakże z każdą następną książką coraz gorzej
znoszę ten ciężar.
Dobre
dziecko to studium samotności, wyobcowania, wielu traum, z
jakimi zmaga się dwunastoletnia bohaterka. Są one, rzecz jasna,
zrozumiałe: getto, wojenne ukrywanie się, utrata ojca i całej
niemalże rodziny. Ogromne brzemię spoczywało na wątłych barkach
Poziomki, jak nazywali ją najbliżsi.
Powojenny
Kraków był miejscem dorastania Romy. Tu zmagała się ze szkołą,
niechętnymi jej koleżankami z pierwszych szkolnych klas, tu
zaczytywała się w Hrabim Monte Christo czy Wojnie i
pokoju, ale przede wszystkim była obserwatorką życia własnej
matki, która uwikłana w trudną miłość, borykała się z trudną,
wymagającą rzeczywistością.
Znakomitym
przerywnikiem w snuciu własnych wspomnień, osobliwą odskocznią od
lat pięćdziesiątych są wspomnienia babki autorki (ze strony
matki) – Anny Abrahamerowej, której pamiętnik z 1929 roku
odnaleziono w krakowskim antykwariacie. Intrygujący opis życia
zasobnej krakowskiej rodziny, realiów ówczesnego świata, rozrywek,
zajęć codziennych, wybornie wzbogaca narrację.
Najważniejsze
w książce są jednak relacje między córką a matką. Brak
zrozumienia, niechęć, zazdrość, zwątpienie, świadoma izolacja
od siebie, przez całe lata drążyły ich stosunki. Bardzo trudne
studium emocjonalne dwóch skrzywdzonych, poturbowanych życiowo
kobiet, które przecież pomimo wszystko się kochały.
Byłam
tylko samotną dziewczynką w obcym świecie i chyba ciągle nią
jestem – pisze o sobie Ligocka. To zdanie najtrafniej oddaje
życiorys, jaki odkrywa, zdradza nam w swoich książkach.
Kilkukrotny udział w spotkaniach autorskich dał mi możność
zetknięcia się z tą odczuwalną samotnością i wyobcowaniem. Dla
mnie jednak najtrafniejsze słowa odnoszące się, stanowiące o
Ligockiej to talent, wrażliwość i ... młodzieńczość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz