poniedziałek, 11 grudnia 2023

MelissaBroder - Mleko i głód [recenzja]

 

Przekład: Kaja Gucio

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2022


Rachel - obsesyjnie myśli o jedzeniu, liczenie kalorii nie wychodzi jej z głowy nawet na chwilę. Każda chwila w przerwie, każda chwila w pracy to przeliczanie przyjemności czerpanej z jedzenia, ale będących też momentem wstydu, czasem wyrzutów sumienia. 

Rachel jest jeszcze bardzo młoda, studia teatrologiczne jasno jej uświadomiły, że najbardziej w świecie nie może znieść ludzi teatru. Dla mnie to private joke, który mocno mnie śmieszy za każdym razem, gdy go sobie przypominam. Dużo w tym prawdy, bez względu na szerokość geograficzną i różnice kulturowe.

Rachel żyje w świecie iluzji, sama sobie go tworzy z wielką lubością i spokojem. Obfitość jedzenia (czy czegoś co do miana jedzenia predestynuje) w wersji light jakie rozplanowuje sobie każdego dnia, dają jej złudne poczucie wolności. Skomplikowane rytuały żywieniowe pomagały jej zachować szczupłą sylwetkę, a skoro szczęście da się sprowadzić do rozmiaru ubrań, to była szczęśliwa.

Dziewczyna pracuje w agencji pełnej celebrytów, tych aspirujących, i tych przechodzonych, tych z marzeniami, i tych ich pozbawionych. Rachel nazywa ich fluorescencyjnymi naklejkami, kupując dla nich fake'owych followersów dla profili w mediach społecznościowych. 

Na drugim biegunie tej historii stoi Miriam - gruba, koszerna, obarczona dużą i hałaśliwą, szczęśliwą rodziną właścicielka "Yo! Good" - sieci lokali z mrożonymi jogurtami. Wyluzowana, nonszalancka, radosna, jest objawieniem dla pospinanej i majaczącej o mrzonkach Rachel.

Ich nieuchronne spotkanie i relacja będą częścią tej książki, podobnie jak pogmatwane relacje Rachel z własną matką.

Sąd nad rodzinnym szczęściem, wychowaniem i jego błędami, prawo do miłości i rola religii w dążeniu do dobrostanu, a także pytanie o możliwość związku homoseksualnego w judaizmie, oto ważniejsze wątki tej książki. 

Książki miernej, słabej, która obiecywała intrygującą, nieoczywistą opowieść o miłości, a pogrążyła się w nudzie stron, które bez mocy i szczególnego pomysłu mielą uczucia i namiętności na zgasłą papkę, niestrawną i nieapetyczną z wyglądu.

Zmarnowany potencjał.

sobota, 9 grudnia 2023

Bryan Washigton - Parking [recenzja]

 

Przekład: Maciej Sierkocki

Wydawnictwo Cyranka

Warszawa 2023

Teksas. Houston. Latynoska rodzina (czasem z ojcem, czasem bez) próbuje odnaleźć się na nader nieżyczliwej drabinie społecznej. Prowadzą (w każdym opowiadaniu coraz to bardziej) podupadającą restaurację i, każdy pojedynczo, chce znaleźć wygodne i godne dla siebie miejsce na świecie.

Z obserwacji i nauki najbliższego sąsiedztwa, czerpią wiedzę o przetrwaniu, dostosowywaniu się. Są migrantami, stąd też trudności w adaptowaniu się i akceptacji.

Zresztą, już na początku jest jasne, że teksańskie społeczeństwo jest, w gruncie rzeczy, mocno spolaryzowane, a także silnie rasistowskie. Narrator, dziecko latynosko - afroamerykańskie, było najniżej w hierarchii: dla jednych za ciemne, dla innych za jasne. Jest też homoseksualistą, zbierającym kolejne doświadczenia seksualne jak drogowskazy życiowe. Chyba każdy tutejszy bohater ma podobnie: właśnie za pomocą seksu próbuje wypełnić życiową pustkę, poczucie bezsensu i zmarnowane, zaprzepaszczone marzenia.

Pustka bez miłości to chyba najkrótsze streszczenie fabuły. Amerykański sen, o którym marzyli rodzice bohaterów stał się ich koszmarem: trudności finansowe, rozpad rodziny, poczucie uwikłania i bezsensu. 

Najmocniej wybrzmiewa opowiadanie o dziewczynie z rodziny, która zostaje wysłana z Jamajki do teksańskiego wujostwa, by odreagować po wielkiej osobistej tragedii. Jej podejście do świata, spokój, otwartość i bezpretensjonalność są przeciwwagą dla zrezygnowania i smutku, jakie reprezentuje amerykański odłam rodziny. Długo też nie potrafią sobie poradzić z jej bezpośredniością i niechęcią do konwenansów.

Ta lewicowa, postępowa przecież proza jest bardzo prospołeczna, mocno zorientowana na jednostkę, ale kompletnie nie dająca jej złudzeń co do przyszłości. Sposobem na ucieczkę od zła codzienności jest wikłanie się w przypadkowe relacje seksualne, w wojnę, ucieczka w wojsko, w narkotyki.

Ameryka się psuje, w tych opowiadaniach bardzo mocno. Dekonstruuje się marzenie, sen o potędze i spełnieniu.