środa, 27 marca 2013

Wiktor Jerofiejew – Rosyjska piękność [recenzja]


Zdaje się, że przez jakiś czas powieść ta, naznaczona była określeniami w rodzaju: skandalizująca, prowokacyjna i wywoływała spore zamieszanie pośród krytyków i czytelników. Po latach (pierwsze oficjalne wydanie pochodziło z 1990 roku) emocje opadły, po drodze zdarzyło się tyle obrazoburczych powieści, że spowiedź prostytutki brzmi dziś dość wtórnie.
Irina Władimirowna Tarakanowa to napływowa mieszkanka Moskwy, oczytana (to jej własna opinia), nie mogąca zmyć z siebie stęchlizny starej mieściny, która w stolicy prowadzi życie nierządnicy. Z wyboru, nie z konieczności. Ma ona pewien pomysł na siebie: postanawia zbawić świat (w obrębie Federacji), jako że największym jej marzeniem i powołaniem jest życie w szczęściu, chce więc rozszerzyć je na całą Mateczkę Rosję.
Cała książka to jeden wielki monolog, naszpikowany historiami poszczególnych miłosnych przygód, przeplatanych okazjonalnymi zwidami i omamami (jak chociażby związek z Leonardem da Vinci). Stylizowana na prostą modłę wypowiedź obfituje w galerie kochanków, od ambasadorów po skrzypków.
Ważnym elementem konstrukcji fabularnej są nawiązania do piękna, jako drogi ku ulepszeniu, a nawet celu samego w sobie, ubrane tymczasem w kostium ironiczny, czasem karykaturalny. Z naiwnością i pewną dozą prostoduszności bohaterka beztrosko odsłania swoje życie, zahaczając nawet o alkowę. Ciągłe, płynne zmienianie tematów, męcząca stylizacja językowa, potoki słów zawieszonych między tym co rzeczywiste, a tym co można nazwać ułudą, sprawiają pewną trudność w odbiorze. Mogą też zniechęcić.

2 komentarze:

  1. Interesuje mnie wątek romansu z Leonardem da Vinci. Interesujące...

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie ta książka, nie lubię takich potoków słów i monologów, do tego zwidy itp.

    OdpowiedzUsuń