Kiedy
umiera mąż, kobieta powinna stać się na powrót dziewczyną, tą,
którą była, zanim go poznała. Żeby mogła zacząć tam, skąd ją
wziął. Taka przemiana pozostaje w sferze największych marzeń
Simony Dadon. Gdy nagle ginie jej mąż, zostaje sama z szóstką
dzieci, pozbawiona środków do życia, rodzinnego wsparcia, jak i
samej chęci do tego, by trwać. Dla niej, wraz ze śmiercią Masu'da
wszystko się skończyło. Automatycznie wykonuje pracę, którą
udało jej się zdobyć, machinalnie przygotowuje posiłki,
bezustannie uciekając myślami, wspomnieniami do czasów małżeństwa.
Po sześciu latach wciąż nie zdejmuje ona żałoby. Zdaje się, że
nie jest to tęsknota za mężem, tylko za beztroskim, wygodnym
życiem, jakie dzięki niemu prowadziła.
Matka,
skupiona na własnych boleściach, zdaje się nie zauważać
dziecięcych istnień, które wykreowane są tu na barwne,
pełnokrwiste postaci. Najstarszy syn udaje przed kilkuletnimi
bliźniętami ich ojca (mistyfikacja przybiera absurdalne rozmiary,
chłopak śpi w jednym łóżku z własną matką), córka próbująca
odczarować to kłamstwo, które według niej zmieniło oblicze całej
rodziny. Są też dwaj średni synowie, zupełnie nierozłączni,
wspólnie kradną, jeden z nich ma też pustułkę, którą próbuje
wytrenować przeciwko terrorystom. Trzeba wam wiedzieć, że kolejnym
bohaterem książki jest izraelskie miasto pustynne Dimona, nękane
ciągłymi alarmami, latającymi w powietrzu katjuszami, gdzie
mieszkańcy nerwowo spoglądają w nocne okna, by z mroku wyłuskać
potencjalnego terrorystę.
Każdy
żyje tu własnym życiem, własnymi problemami. Rodzina Dadon daleka
jest od jedności, wszystko dzieje się w podgrupach, kto inny
zarabia, kto inny sprawuje opiekę nad najmłodszymi, nie ma poczucia
wspólnoty, jedynym łącznikiem wydaje się być zmarły ojciec.
Szczerze
mówiąc, zniechęcają mnie smutne, tragiczne historie, pełne
syzyfowych wysiłków, które na nic się zdają. Ta książka jest
wyjątkiem. Trudy i znoje codzienności opisywane w powieści,
znalazły jakiś ukryty kanał komunikacyjny, którym do mnie
trafiły, ba, wciągnęły mnie w lekturę. Wielkim plusem jest też
kapitalne tłumaczenie Agnieszki Podpory.
Mnie też takie historie dołują. Po przeczytaniu takiej książki odchodzi mi ochota na wszystko. Ale skoro coś jest w tej powieści to może zajrzę przy okazji.
OdpowiedzUsuń