czwartek, 14 lutego 2013

Tomasz Różycki – Bestiarium [recenzja]


Od pierwszej chwili czuje się, że autor jest poetą. Płynnym, wrażliwym tempem, przemierzamy nocne miasto, z cierpiącym na dotkliwą glątwę bohaterem, zdumionym swą sytuacją, bo nie wie on gdzie jest i czemu jest tam, gdzie jest. Bohater śni / przeżywa / doświadcza w bardzo wywrotowy sposób: lata, wpływa do domów, wpełza do mieszkań. W jednym z nich, w łóżku odnajduje własną prababkę Apolonię. I tu kończy się moja sympatia do książki. Czytając rozdział o babce, aż zanadto przychodził mi na myśl inny tytuł, wybitny, nowatorski, dla mnie skończenie genialny, gdzie bohater, Józef, nie raz czołga się pod łóżkiem, znajdując tam rozmaite skarby. W Bestiarium główna postać ma tak samo...
W dalszej części spotykamy kolejnych członków rodziny, między innymi wuja Jana, trzymającego w piwnicy całą armię półniewolników, którzy pędzą życie na obieraniu, gotowaniu, smażeniu, szatkowaniu, lepieniu, a wszystko to w szalonym, precyzyjnie obranym celu. Wielkie nagromadzenie rzeczowników, określników rzeczowników wybornie rozjaśnia i wzbogaca świat przedstawiony, acz bywa też przytłaczające, podnoszące ciężar doznań.
Groteskowa, obfitująca w przygody treść mieszcząca się w topografii pełnej krętych schodów, przyklejonych do ścian, spiralnych, szczerbatych stopni, pośród szarówki, zakurzonych zielonych butelek, nadziewanych dźwiękami.
Multiplikacja wzorów, barw, przedmiotów i przeżyć, urozmaicona fantasmagorią, co rusz to inną, zależy które drzwi, jako kolejne, otworzy bohater. Różycki bawi się konwencjami, językiem, znaczeniem. Pomagają mu w tym postaci: stryjcio, wujcio, kuzynka, a każdy z nich oferuje inną wyprawę, rozmowę, nową zadziwiającą historię.
Mimo wszystko, nie trafia do mnie ten oniryczny świat, pewnie dlatego, że udało mi się kiedyś odnaleźć literacki ideał w tej materii.

1 komentarz:

  1. Oniryzm w książkach bardzo często mnie nuży. Nie potrafię się przyzwyczaić do tego motywu.

    OdpowiedzUsuń