niedziela, 24 lutego 2013

James Patterson – Kolekcjoner [recenzja]


Czytanie tej książki nastąpiło u mnie zaraz po wysublimowanym, kunsztownym Katarze Stanisława Lema, stąd też pewne poczucie dysonansu w kwestii poziomów językowych, wrażliwości twórców. Dwie różne książki, inne historie, inne półki.
Do rzeczy. Kolekcjoner to rzutka, szybka narracja, zamykająca się wokół bardzo nośnego w powieściach kryminalnych wątku seryjnego mordercy. Tutaj jest ich aż dwóch (o ile rzeczywiście są to dwie osoby...): Casanova i Dżentelmen. Działają w różnych częściach Stanów Zjednoczonych, za cel biorą sobie zawsze kobiety, przy czym każdy z nich na inny (charakterystyczny dla własnego pseudonimu) styl pozbawiania życia kolejnych ofiar.
W sprawę angażuje się dr Alex Cross, detektyw i psycholog. Jego dwudziestodwuletnia bratanica Noemi, stała się jedną z uprowadzonych przez szalonego mordercę. Śledztwo rodzi wiele pytań: czy Casanova i Dżentelmen to jedna osoba, czy może rywalizujący ze sobą psychopaci? Doświadczony i mający wiele sukcesów w profilowaniu i ujmowaniu zabójców Alex nie ma łatwego życia: miejscowa policja nie bardzo chce współpracować z przyjezdnym, dodatkowo, osobiście zaangażowanym detektywem, poza tym nad całością działań pieczę sprawuje FBI. A jak współpracuje się z federalnymi wie każdy czytelnik kryminałów.
Czy uda się uratować Noemi, odnaleźć seryjnych morderców i zakończyć ich zbrodnicze przedsięwzięcia?
Kolekcjoner to prosta, łatwa rozrywka, bez wydumanych figur stylistycznych, angażowania się w walory artystyczne. Autor ma do opowiedzenia zwrotną, obfitującą w wydarzenia historię, która pędzi  z dużym tempem, nie zwalniając do końca.
Jak powszechnie wiadomo, takie popkulturowe lektury są nam w życiu również potrzebne, chociażby w deszczową lutową niedzielę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz