Czytanie
tej książki nastąpiło u mnie zaraz po wysublimowanym, kunsztownym
Katarze Stanisława Lema, stąd też pewne poczucie dysonansu
w kwestii poziomów językowych, wrażliwości twórców. Dwie różne
książki, inne historie, inne półki.
Do
rzeczy. Kolekcjoner to rzutka, szybka narracja, zamykająca
się wokół bardzo nośnego w powieściach kryminalnych wątku
seryjnego mordercy. Tutaj jest ich aż dwóch (o ile rzeczywiście są
to dwie osoby...): Casanova i Dżentelmen. Działają w różnych
częściach Stanów Zjednoczonych, za cel biorą sobie zawsze
kobiety, przy czym każdy z nich na inny (charakterystyczny dla
własnego pseudonimu) styl pozbawiania życia kolejnych ofiar.
W
sprawę angażuje się dr Alex Cross, detektyw i psycholog. Jego
dwudziestodwuletnia bratanica Noemi, stała się jedną z
uprowadzonych przez szalonego mordercę. Śledztwo rodzi wiele pytań:
czy Casanova i Dżentelmen to jedna osoba, czy może rywalizujący ze
sobą psychopaci? Doświadczony i mający wiele sukcesów w
profilowaniu i ujmowaniu zabójców Alex nie ma łatwego życia:
miejscowa policja nie bardzo chce współpracować z przyjezdnym,
dodatkowo, osobiście zaangażowanym detektywem, poza tym nad całością
działań pieczę sprawuje FBI. A jak współpracuje się z
federalnymi wie każdy czytelnik kryminałów.
Czy
uda się uratować Noemi, odnaleźć seryjnych morderców i zakończyć
ich zbrodnicze przedsięwzięcia?
Kolekcjoner
to prosta, łatwa rozrywka, bez wydumanych figur stylistycznych,
angażowania się w walory artystyczne. Autor ma do opowiedzenia
zwrotną, obfitującą w wydarzenia historię, która pędzi z dużym
tempem, nie zwalniając do końca.
Jak
powszechnie wiadomo, takie popkulturowe lektury są nam w życiu
również potrzebne, chociażby w deszczową lutową niedzielę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz