Bernard
Cashman, technik kryminalistyczny fabrykuje dowody zbrodni,
obciążając przy tym wybranych przez siebie przestępców. Włamuje
się na miejsca zbrodni, podkłada materiały genetyczne z magazynu
dowodów, jest samozwańczym mścicielem. Jego fascynacja umysłem
przestępcy, dodaje tylko smaku kolejnym wymyślnym matactwom. Czy znajdzie się
ktoś, kto odkryje niecne procedery zasłużonego, poważanego
powszechnie technika?
Phillip
Margolin to prawnik z zawodu. Poza wątkiem Cashmana proponuje on nam
kilka udziałów w sprawach sądowych, prowadzonych przez
różnorodnych bohaterów. Poznajemy adwokatów i ich klientów,
prokuratorów, sędziów, w każdym razie wiele nazwisk i kilka wątków, co może być dokuczliwe, rozbijające skupienie, gdyż
z tyłu głowy pozostaje ciągłe poszukiwanie wzajemnych powiązań
między bohaterami, kojarzenie poszczególnych aspektów spraw. Można
się zniechęcić.
Opisywane sprawy sądowe wyglądają wiarygodnie, poprawnie, wszystko jest
tu na miejscu, ugrzecznione, precyzyjne, zapięte na ostatni
prawniczy guzik. Nie ma miejsca na emocje. Rzeczowość i pietyzm w
ukazywaniu potyczek sądowych wspólnie stają na piedestale. Być
może przez to wątek Cashmana staje się mało wiarygodny, a
sięganie po historie gangów narkotykowych zupełnie niepotrzebne.
Książka
nie zachwyca. To pewne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz