piątek, 1 lutego 2013

Marta Guzowska – Ofiara Polikseny [recenzja]


Zapowiedź i krótki opis na okładce zwodzą i kuszą. Wykopaliska archeologiczne, szczątki mitycznej córki Priama, a wszystko to przysłonięte współczesną tragedią – morderstwem członkini ekipy. Brzmi intrygująco.
Wystarczy jednak rozpocząć rzeczywistą lekturę by srogo się zawieść. Moim zdaniem treść nie spełnia obietnic. Dialogi zupełnie bez wdzięku, pozbawione naturalności, fabuła bez tempa, niedopracowane postaci.
Zgrzyta też kreowany na głównego bohatera antropolog prof. Mario Ybl, tą swoją pozorną nonszalancją. Czytanie Ofiary Polikseny było trudne. Bohaterowie książki męczą się w upale, męczą się swoim towarzystwem, nieprzychylnymi okolicznościami życiowymi, czytelnik też asertywnie dołącza do grona umęczonych.
Sam pomysł na historię jest naprawdę świetny. Naprawdę. Archeolożka Pola Mor obejmuje kierownictwo odcinka cmentarzyska Achajów w pobliżu Troi. Podczas prac naukowcy odkrywają szkielet kobiety, pokryty złotymi blaszkami. W początkowej ekscytacji uznają, iż szczątki kobiety spoczywające pośród achajskich wojowników, mogą należeć do mitycznej Polikseny. Niedługo po tym spektakularnym odkryciu na stanowisku dochodzi do morderstwa, ginie należąca do ekipy Nadia, która inwentaryzowała znaleziska. Czyżby klątwa Polikseny?
Warstwa formalna nie zachwyca. Czerstwe dialogi na początku książki, w miarę upływu czasu poprawiają się, acz nie na tyle by móc im hołdować. Jest nudno, chropowato, czasem wybrzmi coś dowcipnego (najczęściej jakiś docinek), ale czuje się, że poszczególne rozdziały są grubymi nićmi szyte, wymęczone, czasem zbędne. Szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz