czwartek, 13 grudnia 2012

Witold Bereś, Krzysztof Burnetko – Marek Edelman. Życie. Po prostu [recenzja]


Jedna z kilku książek pisanych wspólnie przez Burnetkę i Beresia. Pamiętam bardzo dobrą Kapuściński: Nie ogarniam świata czy też Tischner. Życie w opowieściach. Książka o Edelmanie jest próbą pokazania całościowej biografii niezwykłego człowieka, który z wspomnianą niezwykłością nie chce mieć nic wspólnego. Z każdej niemal jego wypowiedzi prześwituje przekonanie, że wszystko co robił było naturalne, konieczne, może nawet zwyczajne. Daleki jest od wielkich słów, a wielkie sprawy, historię tłumaczy prosto, swobodnie. Wielokrotnie denerwuje go pompatyczne, górnolotne podejście interlokutorów kierujących rozmową, dla których jego historia wymaga szacunku i powagi. Potrafi być w swoich wypowiedziach dosadny, nerwowy. Jego cięty język wzbudza kontrowersje, powoduje, że prócz zastępów zwolenników i sympatyków, ma też wielu antagonistów.
Czytając Marek Edelman. Życie. Po prostu ma się wrażenie, że to biografia wielu osób: Bund, powstanie w getcie, powstanie warszawskie, KOR, Solidarność, internowania, pomoc prześladowanym, Okrągły Stół, a do tego praktyka lekarska, sukcesy i odwaga w budowaniu polskiej w kardiochirurgii. Pełen przekrój przez polską historię XX wieku. To musi wzbudzać poważanie dla bohatera, ale też szacunek dla Burnetki i Beresia, którzy zdecydowali się, wręcz odważyli się napisać biografię Edelmana. Wywiązali się z tego zadania naprawdę bez zarzutu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz