sobota, 29 grudnia 2012

Hubert Hender – Zapora [recenzja]

Debiut powieściowy. Nieznany autor i skąpa jego biografia uruchamiają u odbiorcy nie tylko ciekawość co do jego osoby, ale także powodują, że czytanie powieści zyskuje pewien element tajemnicy, zagadki, sekretu. Dobre dla miłośników kryminałów, a tym w tym właśnie gatunku (tu połączonym z thrillerem) porusza się Hender.
Enigmatyczna (jak autor), a przy tym bardzo mroczna jest sama książka. I tak znajdujemy się na Dolnym Śląsku, w malowniczych okolicznościach natury, w miejscowości Pilchowice, w której to mieści się tytułowa zapora wodna. Miejsce rzeczywiście bardzo wdzięczne i idealnie nadające się na scenerię i oprawę fabuły. Kto nie był niech koniecznie nadrobi krajoznawcze braki, miejsce zachwyca.
Właśnie ta ponad stuletnia monumentalna budowla jest świadkiem tragicznej i bardzo bestialskiej serii morderstw popełnianych na okolicznej ludności. Sprawą zajmuje się jeleniogórska policja pod postaciami podkomisarza Gawłowskiego i komisarza Iwanowicza, którzy po raz pierwszy stykają się z tak barbarzyńskimi i okrutnymi przykładami zbrodni. Wszędzie czai się strach, dotyka on również prowadzących śledztwo. Szukanie powiązań między ofiarami, rosnące napięcie i frustracja spowodowane częstotliwością i liczbą zabitych, a także zdumiewające wnioski do których dochodzą śledczy w trakcie postępowania dostarczają napięcia i impetu fabule.
Soczysty, intensywny kryminał z umiejętnie zarysowaną intrygą i znakomicie oddanym klimatem miejsca. Pierwszorzędny styl, bardzo dobre dialogi - trudno uwierzyć, że tak dojrzała książka jest debiutem. Czekam na kolejne powieści z intrygującym Iwanowiczem w roli głównej. I z rosnącą ciekawością zadaję sobie pytanie kim jest autor książki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz