Jest też
wojenny głód, doskwierające zimno, problemy z pieniędzmi,
bombardowania. Jednak autor po otrzymaniu listu z Polski pisze, że w
porównaniu z sytuacją w ojczyźnie jego życie to sielanka, a tam
coś, czego w ogóle nie można nazwać życiem.
Szkice
piórkiem to nie tylko opis francuskiej codzienności, to także
rozważania autora nad sytuacją historyczną, polityczną, a także
kulturalną narodów. Reporterskie opisy poszczególnych dni, ważnych
i mniej ważnych spotkań, ludzi, stanowią o wielkości i bogactwie
tej książki.
Myślę,
że dla wielu najjaśniejszą częścią wspomnień będzie zapis
wielkiej rowerowej ewakuacji z Paryża na południe Francji, mocno
ubarwionej słownymi popisami Tadzia – emigracyjnego robotnika,
który towarzyszył Bobkowskiemu w wyprawie. Pełen złotych myśli
wyrażanych gwarą warszawską, dał się poznać jako niezastąpiony
gawędziarz i sprytny towarzysz podróży. Oto drobna próbka jego
zdolności oddająca nastrój rowerowej odysei: Gdy ten stary
obszarnik Budrys, wyprawiał swoich trzech synów na wędrówkie,
powiedział im: „Niech was cholera udusi – płyńcie i
przywieźcie mi dużo siajbków”. Teraz my także samo jedziemy na
wędrówkie, ale naszym mamom przywieziemy g..., a daj Boże, żebyśmy
siebie zdrowo dowieźli...
Książka
olśniewa. Trudno pokrótce oddać jej bogactwo i wymiar. Zjawiskowa,
wielka – to wciąż zbyt małe słowa. Kto przeczyta, ten zrozumie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz