Umiłowanie
reportażu przyszło wcześnie, bo wraz z dziecięcą książką
Mariana Brandysa Śladami Stasia i Nel. Wspaniała podróż
reportera zza żelaznej kurtyny do miejsc uwiecznionych w powieści
Henryka Sienkiewicza. Potem nastąpił okres fascynacji Ryszardem
Kapuścińskim, którego Cesarz, Szachinszach, czy
Heban, do dziś stanowią dla mnie źródło inspiracji,
przyjemności i niezmiennie chętnie do nich wracam.
Kolejnym
reporterem godnym polecenia jest nieustraszony Wojciech Jagielski,
który w Modlitwie o deszcz zabiera czytelnika w podróż do
Afganistanu. Smutna to podróż. Pełna kurzu, strachu, współczucia,
ale i pragnienia, tego fizjologicznego, bo tam wszystko wysycha,
umiera, ale też poznawczego, gdyż historie zawarte w książce dają
apetyt na więcej.
Wędrując
przez pustynne, żebracze wioski, pełne partyzantów, ich
komendantów, ale też głodnych i pozbawionych środków do życia
tubylców, pokazuje zapomniany, czy raczej odsunięty przez zachodnie
cywilizacje świat.
Wsparty
tłumaczem i przewodnikiem poznaje kolejne elementy tworzące
afgański tygiel. Mimo wielkich chęci na samodzielne zgłębianie
tajemnic mrocznego kraju, wie, że to niemożliwe. Nie sposób
było urwać się choć na chwilę, choćby po to by bez celu ruszyć
w miasto, pooddychać nim, poczuć, czym żyje. Wśród brodaczy w
turbanach nawet najbardziej zarośnięty cudzoziemiec w europejskim
stroju i nieznający miejscowej mowy wyglądał i czuł się jak
przebieraniec, albinos. Nie można się było ukryć, wtopić w tłum,
zniknąć, przestać zwracać uwagę.
W
takich utrudnionych warunkach przyszło pracować reporterowi. Gorąco
polecam jego relację. Warto sięgnąć po książkę, by zrozumieć
chociażby sposób w jaki rodzą się tam przywódcy, jak emir Omar,
czy poznać sposoby na radzenie sobie władz z bandytami, grabiącymi
na drogach.
Bardzo
celne, reporterskie w końcu oko, wnikliwie rejestruje rzeczywistość.
Po
przeczytaniu tej książki zmienia się optyka. Inaczej wygląda
afgański świat objaśniany przez Wojciecha Jagielskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz