piątek, 10 maja 2013

Stefan Zweig – Dziewczyna z poczty [recenzja]


Ciekawa historia z początku XX wieku. Christine, młoda, bardzo uboga krewniaczka zamożnej Amerykanki zostaje zaproszona przez bogatą ciotkę do Szwajcarii.
Z obawami przystaje na tę propozycje, pozostawiając w rodzinnej miejscowości schorowaną matkę, ubogą izbę, którą wspólnie dzielą, a także kiepską pracę na poczcie.
Zderzenie ze szwajcarskim luksusem literalnie osłabia naszą bohaterkę. Początkowo kompletnie nie radzi sobie z przepychem hotelowym, gustownie odzianymi gośćmi, ba, nawet obsługą która ma lepszą toaletę niż ona. Bardzo szybko zachodzi u niej jednak proces przystosowawczy, zatraca się w nowym, wygodnym, ale jednak chwilowym życiu, zapominając, że zmiana dekoracji jest bardzo krótkotrwała. Powrót do starego życia jest nieuchronny. Tylko jak żyć, kiedy nabyło się nowej świadomości innego, lepszego, bogatego i pozbawionego trosk istnienia?
Ta druga część, czyli zderzenie z brutalną, biedną rzeczywistością, prawdziwymi obliczami nowo poznanych ludzi, a także radzenie sobie w starej scenerii, za to z nową świadomością, daje gorzki obraz, aczkolwiek gorycz ta wciąga, frapuje, wyzwala ciekawość. Autor umiejętnie stworzył pole dla melancholii, niepewności jutra, lęków, ale zabarwionych delikatną nutką próżnej nadziei.
Dziewczyna z poczty to powieść niedokończona (Zweig popełnił samobójstwo), przez co finał nie jest dla mnie jednoznaczny.
Kto wie co byłoby dalej z bohaterką? Zasadniczo przesłanki są jasne, jej los został określony, ale jednak żal, że autor nie wypowiedział się do końca.
Klimat jest dość ponury, ciężki, może dlatego, iż cały czas wisi nad czytelnikiem świadomość, że wszystko co dobre szybko się kończy, a historia Kopciuszka to tylko bajka.

1 komentarz:

  1. Nie mam obecnie ochoty na tak ciężkie i ponure książki. Wolę radosne klimaty :)

    OdpowiedzUsuń