niedziela, 17 listopada 2013

Igor Śmiałowski - Igoraszki z Melpomeną [recenzja]

Nie potrafię do końca wytłumaczyć słabości, jaką darzę przedwojennych polskich artystów. Ich kreacje aktorskie czy kabaretowe, mogę śledzić jedynie w opowieściach i wspomnieniach świadków ich życia, przyjaciół. Lepiej jest z malarzami i twórcami piosenek, tu z oczywistych względów mam szansę na osobiste przeżycie ich sztuki.
Igora Śmiałowskiego znam z kilku ról filmowych i telewizyjnych. Dystyngowany, godnie prezentujący się mężczyzna, stworzony wprost do kreowania arystokratycznych typów. Obdarzony wyjątkową dykcją, uwielbianym przez mnie przedwojennym zaśpiewem.
Popełnił on uroczą książkę, będącą swoistym wspomnieniem o polskim teatrze, od jego początków, aż po czasy autorowi współczesne. Są tu i średniowieczne moralitety, teatr rybałtowski, po Karola Boromeusza Świerzawskiego (jednego w XVIII wiecznych pionierów aktorstwa), są też poprzedniczki Modrzejewskiej: Agnieszka Truskolaska i Józefa Ledochówska. Nie mogło zabraknąć oczywiście stron poświęconych wielkiemu Wojciechowi Bogusławskiemu, cytatom z jego wypowiedzi. 
W formie przystępnej gawędy przybliża autor historię scen polskich. Są tu urocze anegdoty o artystach, choćby o wielkim Ludwiku Solskim, osobiste wspomnienia o Jerzym Leszczyńskim, którego nazwał Śmiałowski swoim mistrzem.
Czytając tę wyjątkową książkę, wyczuwałam tęsknotę autora za dawnymi czasami, ludźmi, obyczajowością, szlachetnością, pięknem. Z wielką klasą i subtelnym urokiem, opowiada Śmiałowski o wyselekcjonowanej galerii własnych mentorów. 
Stonowane, przemyślane biografie, uzupełniane są często przez cytaty, anegdoty, fragmenty poezji.
Przyjemna lektura dla miłośników Melpomeny. 

2 komentarze: