W ramach samozwańczej akcji czytania kryminałów innych niż skandynawskie, sięgam dziś po powieść belgijską.
Pomysł na intrygę jest naprawdę zaskakujący. W Brugii ktoś włamuje się do ekskluzywnego sklepu jubilerskiego, należącego do prominentnej rodziny Degroofów. Ku zdziwieniu policji oraz właścicieli, okazuje się, że nic nie zginęło. Sprawca zebrał wszystkie cenne i bardzo wiekowe egzemplarze biżuterii i rozpuścił je w wodzie królewskiej, na zapleczu sklepu. Śledczy znajdują na miejscu popełnienia przestępstwa kartkę z osobliwym znakiem, który kojarzony jest z zakonem templariuszy. Zaczyna robić się ciekawie...
Sprawą zajmuje się skuteczny podkomisarz Peter Van In oraz debiutująca w roli zastępczyni prokuratora, Hannelore Martens. Oboje, zaintrygowani wydarzeniami, próbują jak najlepiej i najszybciej rozwikłać zagadkę. Nieoczekiwanie na drodze stają im przełożeni, którzy postanawiają umorzyć śledztwo.
Opisywana historia nie kończy się jednak w tym momencie, gdyż następują kolejne okoliczności, które zmuszają organa ścigania do dalszych czynności. Jaki będzie ich efekt?
Sama intryga jest naprawdę dobrze przemyślana, pomysł był wyborny. Autor nie zachwycił mnie jednak językiem i stylem. Może jest w tym trochę winy tłumacza? Czasem zdania, szczególnie te odnoszące się do opisów codzienności, i uwag wobec dnia powszedniego są marne, czasem w warstwie obyczajowej pisze takie niepasujące, niepotrzebne uwagi, że ma się ochotę zazgrzytać zębami. Kuleje też wątek głównego bohatera, Van Ina, którego życie prywatne jest bardzo oględnie opisane, przez co trudno z nim sympatyzować, wierzyć mu, czy się doń przywiązać, a jest on przecież postacią wiodącą.
Intryga wymyślona brawurowo, szkoda, że zabrakło stylistycznej biegłości. Mimo to polecam, jako antidotum na skandynawski potop bestsellerowych autorów.
Pomysł na intrygę jest naprawdę zaskakujący. W Brugii ktoś włamuje się do ekskluzywnego sklepu jubilerskiego, należącego do prominentnej rodziny Degroofów. Ku zdziwieniu policji oraz właścicieli, okazuje się, że nic nie zginęło. Sprawca zebrał wszystkie cenne i bardzo wiekowe egzemplarze biżuterii i rozpuścił je w wodzie królewskiej, na zapleczu sklepu. Śledczy znajdują na miejscu popełnienia przestępstwa kartkę z osobliwym znakiem, który kojarzony jest z zakonem templariuszy. Zaczyna robić się ciekawie...
Sprawą zajmuje się skuteczny podkomisarz Peter Van In oraz debiutująca w roli zastępczyni prokuratora, Hannelore Martens. Oboje, zaintrygowani wydarzeniami, próbują jak najlepiej i najszybciej rozwikłać zagadkę. Nieoczekiwanie na drodze stają im przełożeni, którzy postanawiają umorzyć śledztwo.
Opisywana historia nie kończy się jednak w tym momencie, gdyż następują kolejne okoliczności, które zmuszają organa ścigania do dalszych czynności. Jaki będzie ich efekt?
Sama intryga jest naprawdę dobrze przemyślana, pomysł był wyborny. Autor nie zachwycił mnie jednak językiem i stylem. Może jest w tym trochę winy tłumacza? Czasem zdania, szczególnie te odnoszące się do opisów codzienności, i uwag wobec dnia powszedniego są marne, czasem w warstwie obyczajowej pisze takie niepasujące, niepotrzebne uwagi, że ma się ochotę zazgrzytać zębami. Kuleje też wątek głównego bohatera, Van Ina, którego życie prywatne jest bardzo oględnie opisane, przez co trudno z nim sympatyzować, wierzyć mu, czy się doń przywiązać, a jest on przecież postacią wiodącą.
Intryga wymyślona brawurowo, szkoda, że zabrakło stylistycznej biegłości. Mimo to polecam, jako antidotum na skandynawski potop bestsellerowych autorów.
Belgijskiego kryminału nie miałam jeszcze okazji czytać. Teraz czytam francuski thriller i jak na razie brzmi super. Co do skandynawskich to wiem już, że nie polubię. Wracając jednak do powyższej książki chyba się na nią skusze mimo braku stylistycznej biegłości, ponieważ uwielbiam świetnie dopracowaną intrygę.
OdpowiedzUsuńIntryga oryginalna z tego co czytam, chyba też przymknę oko na językowe mankamenty i poszukam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka jest słaba językowo.
OdpowiedzUsuńTłumaczenie potrafi zepsuć najlepszą książkę, więc możliwe, że było tak i w tym przypadku.
OdpowiedzUsuń