Gabriela to autorka popularnych babskich czytadeł. Aspirująca do miana twórczyni literatury innej niż śniadaniowa, postanawia uśmiercić swoją flagową bohaterkę. Spotyka się to z niechęcią wydawnictwa, jest też punktem zapalnym dla prywatnych waśni z domownikami.
Czuje się obco w domu niedawno poślubionego męża, wydaje jej się, że pozostaje w cieniu jego pierwszej żony. Potrzebując czasu do przemyśleń, przyjmuje propozycję przyjaciółki, by przez kilka dni zaopiekować się jej wiejskim domem.
Tam zaczyna pracować nad nową postacią literacką, która ma zdecydowanie różnić się od dotychczasowych. Fabuła zaczyna biec dwutorowo: śledzimy współczesne dylematy Gabrysi oraz XIX - wieczne zawikłania stworzonej przez nią Celiny, która staje się literackim alter ego autorki. Subtelne różnice pojawiają się nie tylko w kwestii tła historycznego, ale też na kilku innych płaszczyznach. Tu pisarka pielęgniarka, tam szlachcianka, tu problemy z mężem i jego pierwszą rodziną, tam plotkujący dwór i rezydentki.
Do jakiego finału doprowadzą nas oba wątki, czy będzie happy end?
Jakiś czas temu zapowiedziałam, że nie będę pastwić się nad czytadłami, bo ich specyfika nie zakłada naukowych mądrości, ni wiekopomnego talentu językowego. Ma być prosto, naturalnie, powszednie. I jest. Dla mnie problemem była stylizacja językowa na archaiczną polszczyznę sprzed dwóch wieków. Nie przekonała mnie, zabrzmiała sztucznie, mimo iż trudno wymagać od Celiny, by posługiwała się współczesnym językiem. Jednak fragmenty jej poświęcone brzmią teatralnie, są napuszone, gryzące się ze swojską, realną historią Gabrysi.
Mimo tego zarzutu siedziałam długo w noc, byleby tylko poznać finał obu wątków. Dla lubiących czytadła, pozycją obowiązkowa.
Czuje się obco w domu niedawno poślubionego męża, wydaje jej się, że pozostaje w cieniu jego pierwszej żony. Potrzebując czasu do przemyśleń, przyjmuje propozycję przyjaciółki, by przez kilka dni zaopiekować się jej wiejskim domem.
Tam zaczyna pracować nad nową postacią literacką, która ma zdecydowanie różnić się od dotychczasowych. Fabuła zaczyna biec dwutorowo: śledzimy współczesne dylematy Gabrysi oraz XIX - wieczne zawikłania stworzonej przez nią Celiny, która staje się literackim alter ego autorki. Subtelne różnice pojawiają się nie tylko w kwestii tła historycznego, ale też na kilku innych płaszczyznach. Tu pisarka pielęgniarka, tam szlachcianka, tu problemy z mężem i jego pierwszą rodziną, tam plotkujący dwór i rezydentki.
Do jakiego finału doprowadzą nas oba wątki, czy będzie happy end?
Jakiś czas temu zapowiedziałam, że nie będę pastwić się nad czytadłami, bo ich specyfika nie zakłada naukowych mądrości, ni wiekopomnego talentu językowego. Ma być prosto, naturalnie, powszednie. I jest. Dla mnie problemem była stylizacja językowa na archaiczną polszczyznę sprzed dwóch wieków. Nie przekonała mnie, zabrzmiała sztucznie, mimo iż trudno wymagać od Celiny, by posługiwała się współczesnym językiem. Jednak fragmenty jej poświęcone brzmią teatralnie, są napuszone, gryzące się ze swojską, realną historią Gabrysi.
Mimo tego zarzutu siedziałam długo w noc, byleby tylko poznać finał obu wątków. Dla lubiących czytadła, pozycją obowiązkowa.
Nie słyszałam o tej autorce, rozejrzę się, choć jakoś do tej dwutorowej akcji mam mieszane odczucia...
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji poznać twórczości tej autorki, ale nic straconego. Teraz wprawdzie mam co czytać na najbliższy miesiąc, lecz później w wolniejszej chwili chętnie skuszę się na Dworek pod lipami.
OdpowiedzUsuńPiękna, klimatyczna okładka. Lubię czytadła, więc to dla mnie.
OdpowiedzUsuńTą panią mam w swoich planach czytelniczych :)
OdpowiedzUsuń