Zbiór wspomnień o nieco zapomnianej już pisarce i przedstawicielce wielkiej artystycznej rodziny Kossaków. Istna enfant terrible... W większości opinii przeważały takie, które jednoznacznie określały ja jako dowcipną, złośliwą, pełną dystansu kobietę, która uwielbiała o siebie dbać, dobrze wyglądać i... uprawiać hazard. Jednak mimo przewagi ciepłych i miłych wspomnień, są i takie, które może powinny zostać przemilczane... Te najgorsze pochodzą od rodziny, są tam różne inwektywy, że tchórzliwa, wredna, przepuszczająca pieniądze. Cóż, sekunduję zasadzie głoszącej, że zmarłych wspominamy dobrze lub wcale, zatem takie bezsensowne obrzucanie błotem powoduje u mnie zażenowanie.
Nie do końca jasne są też stosunki panujące między Samozwaniec a Pawlikowską - Jasnorzewską. Ile osób się na ich temat wypowiadało, tyle pozostawili wersji stosunków, jest więc i siostrzana miłość i nienawiść. Jedno jest pewne, były skrajnie różne, miały bardzo kontrastowe charaktery, co gołym okiem widać w ich twórczości.
Mimo wszystko jest to ciekawa lektura, wyrażająca wspomnienia takich osobistości jak: Jarosław Iwaszkiewicz, Marian Brandys, Irena Krzywicka, Hanka Bielicka, Stefania Grodzieńska. Dzięki nim dowiadujemy się, że nie wymawiała r, lubiła wystawne życie, miała ogromny dystans do siebie i świata. Iście filmowa jest geneza jej drugiego małżeństwa. Do Teresy, córki Magdaleny uderzał w koperczaki Zygmunt Niewiadomski. Gdy przyszedł prosić o jej rękę, z miejsca zakochał się w niedoszłej teściowej, starszej, bagatela, o dwadzieścia lat. Mimo braku akceptacji ze strony środowiska, pozostawali zgodnym małżeństwem.
Bogactwo fotografii z życia bohaterki daje lepszą przyswajalność fragmentów życia Samozwaniec. A było to bogate i ciekawe życie. Pełne anegdot i humoru.
Szczególnie zapadły mi w pamięci słowa Mariana Brandysa, który pisał po śmierci Magdaleny: odeszła ostatnia z Kossaków, suto wyposażona we wszystkie zalety i wady tej "żywotnej do obrzydliwości" (jak mawiał Witkacy) rodziny, która zapisała kolorową kartę w historii polskiej kultury, spiła wszystkie miody życia i odeszła, nie pozostawiając epigonów.
Nie do końca jasne są też stosunki panujące między Samozwaniec a Pawlikowską - Jasnorzewską. Ile osób się na ich temat wypowiadało, tyle pozostawili wersji stosunków, jest więc i siostrzana miłość i nienawiść. Jedno jest pewne, były skrajnie różne, miały bardzo kontrastowe charaktery, co gołym okiem widać w ich twórczości.
Mimo wszystko jest to ciekawa lektura, wyrażająca wspomnienia takich osobistości jak: Jarosław Iwaszkiewicz, Marian Brandys, Irena Krzywicka, Hanka Bielicka, Stefania Grodzieńska. Dzięki nim dowiadujemy się, że nie wymawiała r, lubiła wystawne życie, miała ogromny dystans do siebie i świata. Iście filmowa jest geneza jej drugiego małżeństwa. Do Teresy, córki Magdaleny uderzał w koperczaki Zygmunt Niewiadomski. Gdy przyszedł prosić o jej rękę, z miejsca zakochał się w niedoszłej teściowej, starszej, bagatela, o dwadzieścia lat. Mimo braku akceptacji ze strony środowiska, pozostawali zgodnym małżeństwem.
Bogactwo fotografii z życia bohaterki daje lepszą przyswajalność fragmentów życia Samozwaniec. A było to bogate i ciekawe życie. Pełne anegdot i humoru.
Szczególnie zapadły mi w pamięci słowa Mariana Brandysa, który pisał po śmierci Magdaleny: odeszła ostatnia z Kossaków, suto wyposażona we wszystkie zalety i wady tej "żywotnej do obrzydliwości" (jak mawiał Witkacy) rodziny, która zapisała kolorową kartę w historii polskiej kultury, spiła wszystkie miody życia i odeszła, nie pozostawiając epigonów.
Powiem Ci, że z chęcią poczytałabym l tej pisarce. Zaintrygowała mnie ta książka.
OdpowiedzUsuń