Jacek Skowroński ujął mnie powieścią Mucha recenzja. Pamiętam, że długo i głośno śmiałam się podczas poszczególnych ustępów książki. Naprawdę rozbawił mnie ten kryminał, a nie jest to łatwa sztuka. Niestety, zaczęłam identyfikować autora z takim właśnie komediowym podejściem do zbrodni. A tu rozczarowanie. Śmiesznie nie jest. Strasznie ani ciekawie też nie.
Rzecz dotyczy perypetii płatnego mordercy. Ma on tyle różnych tożsamości, że nie należy przywiązywać się szczególnie do jego kolejnych wcieleń. Najczęściej uchodzi za aktora, tak przynajmniej lubi przedstawiać się kolejnym młódkom, które ochoczo nawiązują z nim znajomość. Dość chaotycznie poznajemy jego przeszłość, miesza się ona z teraźniejszymi zleceniami oraz prywatnymi problemami. Równolegle poznajemy fakty z dzieciństwa i wczesnej młodości tego tajemniczego mordercy. Nie urzekła mnie jego historia. Niby jest akcja, nierzadko wartka, jakiś pomysł, ale.................. Ten wielokropek wyraża moje znudzenie i pustkę jaką odczuwam po lekturze. Poszczególne fragmenty urywają się, gwałtownie przechodzą w inne. Lubię niedopowiedzenia, dają pole wyobraźni, ale trzeba też trafić ze sposobem serwowania takowych.
Ma autor swój specyficzny styl pisania, lekki, barwny, bardziej pasujący do komediowych konwencji, narracji z przymrużeniem oka, tutaj w tej strasznej morderczej stolicy (bo ma swoje miejsce w powieści i Warszawa: korytarze i pokoje Mariotta, pigalak, bazar Różyckiego, autentyczne bary) jego forma i sznyt mi nie odpowiadają. Dowcip ukrywa się w słowach, nie ma tu na niego miejsca, a szkoda, bo to główny atut autora. Do mnie nic nie trafia w tej powieści, ani trudne bidulowe dzieciństwo bohatera, ani bezwzględność mordercy, ani nieoczekiwany finał. Największym wyzwaniem było dotrwanie do końca. Szkoda.
Rzecz dotyczy perypetii płatnego mordercy. Ma on tyle różnych tożsamości, że nie należy przywiązywać się szczególnie do jego kolejnych wcieleń. Najczęściej uchodzi za aktora, tak przynajmniej lubi przedstawiać się kolejnym młódkom, które ochoczo nawiązują z nim znajomość. Dość chaotycznie poznajemy jego przeszłość, miesza się ona z teraźniejszymi zleceniami oraz prywatnymi problemami. Równolegle poznajemy fakty z dzieciństwa i wczesnej młodości tego tajemniczego mordercy. Nie urzekła mnie jego historia. Niby jest akcja, nierzadko wartka, jakiś pomysł, ale.................. Ten wielokropek wyraża moje znudzenie i pustkę jaką odczuwam po lekturze. Poszczególne fragmenty urywają się, gwałtownie przechodzą w inne. Lubię niedopowiedzenia, dają pole wyobraźni, ale trzeba też trafić ze sposobem serwowania takowych.
Ma autor swój specyficzny styl pisania, lekki, barwny, bardziej pasujący do komediowych konwencji, narracji z przymrużeniem oka, tutaj w tej strasznej morderczej stolicy (bo ma swoje miejsce w powieści i Warszawa: korytarze i pokoje Mariotta, pigalak, bazar Różyckiego, autentyczne bary) jego forma i sznyt mi nie odpowiadają. Dowcip ukrywa się w słowach, nie ma tu na niego miejsca, a szkoda, bo to główny atut autora. Do mnie nic nie trafia w tej powieści, ani trudne bidulowe dzieciństwo bohatera, ani bezwzględność mordercy, ani nieoczekiwany finał. Największym wyzwaniem było dotrwanie do końca. Szkoda.
Faktycznie szkoda, bo to mogłaby być całkiem ciekawa pozycja. Też nie lubię pourywanych fragmentów, chaosu.
OdpowiedzUsuńTo przykre, że się rozczarowałaś. Ale i tak czasami bywa.
OdpowiedzUsuńI właśnie o to chodzi w byciu porządną recenzentką. Gdybyś czytała wyłącznie książki, które z góry możesz nazwać udanymi, wszystkie recenzje dostawałyby wysokie noty. A to byłoby nudne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę, by następna lektura okazała się ciekawsza :)
Kurcze, a myślałam że zapowiada się ciekawie, no cóż :/
OdpowiedzUsuńRównież liczyłam na kawałek dobrej literatury, w takim wypadku zastanowię się nad skreśleniem z mojej listy czytelniczej tej pozycji. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/