piątek, 14 czerwca 2013

Stanislaw Zawiśliński - Hoffman. Chuligana żywot własny [recenzja]

Mam słabość do Hoffmana, dlatego z wielką pazernością, a przede wszystkim radością zasiadłam do czytania tego wywiadu rzeki. Dla mnie uczta! Zawsze ceniłam jego pociąg do wielkości, widowiskowości, kostiumów i historii. Zaznaczam, że ostatni film reżysera jest okropny (wiadomo jaki...), ale nawet największym zdarzają się potknięcia. 
Wspominam świetną kreację Michnikowskiego i Bielickiej w Gangsterach i filantropach, czy choćby pastisz westernu, czyli Prawo i pięść, z jak zwykle genialnym Holoubkiem.  Jednak największym uwielbieniem darzę ekranizację Trylogii. Wspaniały Wołodyjowski, wykreowany przez Łomnickiego, Pawlikowski i Wichniarz, wcielający się w opoja Zagłobę, ech... Niech sobie mówią, że Sienkiewicz był pierwszorzędnym drugorzędnym pisarzem, dla mnie to bardzo ważny pisarz, wolę nie wspominać ile razy czytałam Ogniem i mieczem, bo wyjdę na fanatyczkę.  Hoffman sfilmował powieści w sposób idealnie współgrający z moim gustem, stąd moje uwielbienie.
Książka pokazuje reżysera jako niezłe ziółko, zarówno z czasów przedwojennych, syberyjskich, jak i późniejszych. Bawi historia podkradania munduru ojca, wspomnienia laudacji samego Artura Rubinsteina na amerykańskiej premierze Potopu, tuż po otrzymaniu przez film Oscarowej nominacji. Wiele tu wspomnień z planów filmowych, refleksji nad przeszłością, parę pysznych anegdot ze SPATiFu, są wypowiedzi współpracowników i gwiazd kina o Hoffmanie.
Ze wspomnień i refleksji wyłania się odważny, bezpośredni i bezpretensjonalny człowiek, z sercem na dłoni, ale też z ciętym językiem.
Życiorys Hoffmana doskonale nadaje się na film, byłby to obraz przygodowy, z silnym wątkiem awanturniczym, miłosnym i, niestety, szczyptą dramatu.
Wspaniała, barwna postać. Odnoszę wrażenie, że tacy wielowymiarowi, prawi i przyzwoici ludzie są w odwrocie, mniejszości. Tym bardziej chylę czoła przed bagażem doświadczeń i talentem Mistrza.

1 komentarz: