Literatura
rumuńska (nie liczę Ionesco, określanego mianem Francuza
rumuńskiego pochodzenia) jest mi bardziej egzotyczna aniżeli
japońska czy, dajmy na to, hinduska. Wstydząc się własnych
zaniedbań sięgnęłam po Stracony poranek.
Narratorką
jest Vica, stara kobieta, której życie i losy bliskich jej osób,
są treścią tej książki. Bohaterka to prosta, mająca swoje
zdanie kobieta, która potoczystym, bardzo żywym językiem opowiada
historię swojego życia w Bukareszcie. Towarzyszymy jej podczas
wyprawy na miasto, kiedy to odwiedza swoją bratową, a także
klientkę, Iwonę Scarlat, od której zawsze wyciągnie jakiś
drobiazg, czy też smaczny kąsek.
Widzę
ją jako starą, zrzędliwa, uszczypliwą, wiecznie głodną
plotkarę, która pośród wszystkich znanych jej ludzi jest (rzecz
jasna we własnym mniemaniu) ostatnią sprawiedliwą, ostoją
moralności, praworządności i taktu. Reszta się nie umywa.
Czekając
na schodach przed domem Iwony, złorzeczy na nią, wspominając
wszelkie możliwe historie z jej udziałem. Przeżuwając kawał
chleba zabrany z domu bratowej, wraca pamięcią do rozmów z bogatą
panią Ioaniu, matką Iwony, jedyną chyba kobietą, która miała u
niej posłuch. Poznajemy dzięki niej bogate życie przedwojennych
elit.
Z
tych opowieści i wspominków wyłania się jednak przede wszystkim
obraz biednej, upadającej Rumunii, gdzie szarość i brud przyszły
wraz z komunistami. Odebrano ludziom nieruchomości, upaństwawiano
prywatne biznesy, pozbawiono ich dorobku życia. Vica z
rozrzewnieniem wspomina własny sklep z towarami luksusowymi, gdzie
teraz jest składzik opału.
Smutna,
ale bardzo ciekawa jest historia kraju, oglądana przez pryzmat
poszczególnych losów. Jednak Vica nie ogranicza się do czasów
powojennych, opowiada też o pierwszym dziesięcioleciu XX wieku, gdy
na niebie pojawił się pierwszy cepelin, a Wielka Wojna zniszczyła
jej dzieciństwo.
Stracony poranek to bardzo wolna literatura, wymagająca, choć pisana potoczystym, prostym językiem. To historia ludzi i ich ojczyzny, sponiewieranych przez ustrój, zmienionych, czasem złamanych totalitaryzmem, z którym trzeba było żyć, umieć odnaleźć się w jego odmętach. Na pociechę mając jedynie wspomnienia pięknej, dostatniej przeszłości.
Stracony poranek to bardzo wolna literatura, wymagająca, choć pisana potoczystym, prostym językiem. To historia ludzi i ich ojczyzny, sponiewieranych przez ustrój, zmienionych, czasem złamanych totalitaryzmem, z którym trzeba było żyć, umieć odnaleźć się w jego odmętach. Na pociechę mając jedynie wspomnienia pięknej, dostatniej przeszłości.
Przyznam, że literatura rumuńska jest mi kompletnie nieznana, tym bardziej więc z chęcią sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuń