Amerykanin
włoskiego pochodzenia, Peppi, po śmierci żony postanawia wrócić
do kraju swoich przodków, by tam znaleźć ukojenie i spokój. Rusza
w rejon Abruzji, gdzie przyszedł na świat, gdzie wychowywał się w
starym młynie. Na miejscu odnawia starą przyjaźń, zawiera nowe
znajomości, zaczyna spokojne życie, które jednak naznaczone jest
tęsknotą za żoną i pustką po niej. Wydaje się, że wyprawa do
Włoch to podróż po śmierć, na którą w pokorze oczekuje, bo cóż
innego może go jeszcze spotkać?
Okazuje
się jednak, że życie płata różnorakie figle i gotuje
niespodzianki, bez patrzenia na metrykę. Również człowiek w sile
wieku, przekonany o własnym spełnieniu, oczekujący jedynie na
godny koniec, może jeszcze wiele doświadczyć i przeżyć. Tak jest
z Peppim, przed którym autor postawił wiele wyzwań, które
realizują się w małym, górskim, włoskim miasteczku, gdzie
wszyscy się znają, rodzinami rządzą władcze mammy, a
wokół niesie się obezwładniający zapach pysznego jedzenia.
Taką
pogodną historię daje czytelnikowi Pezzelli ku pokrzepieniu
serc. Czyta się szybko, miło, z nutką zazdrości dotyczącą
okoliczności przyrody, w jakich przyszło toczyć życie bohaterom
książki. Nie ma tu wielkich tez, genialnych konstrukcji,
filozoficznych dysput. Jest zgrabna, lukrowana nieco historia,
sielski obrazek, który napełnia otuchą i wywołuje miły nastrój
u czytających.
Podejrzewam,
że taki właśnie cel przyświecał autorowi (poza tworzeniem
kolejnych książek na fali popularności własnej Kuchni
Franceski). Przyjemnej lektury zatem!
Faktycznie brzmi jak bajka, takie nowe drugie życie, ale i takie lektury są, jak to ujęłaś "ku pokrzepieniu serc" potrzebne :)
OdpowiedzUsuńSama okładka i tytuł tej książki mnie zachęca I ta Italia...
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna lektura się zapowiada!
OdpowiedzUsuń