Zbiór
dziesięciu opowiadań toczących się w dawnym Gdańsku (głównie
XVII wiecznym, wspominani są i Jan III Sobieski, i Stanisław
Leszczyński, a także przesławny gdańszczanin Jan Heweliusz).
Krótkie fabuły zamykają się wokół zbrodni. Zawsze są one
różnej maści, dotyczą innych sytuacji, rozmaitych stanów
społecznych. I tak mamy zbrodnię w afekcie, w zazdrości,
skrytobójcę, odwet, zemstę, morderczego skorpiona, morderstwo w
obronie własnej i inne. Jak na dziesięć historii paleta śmierci
jest przebogata, jednak nie straszy ona, nie przeraża, ubrana w
kostium z epoki pozbawiona jest grozy, nie wywołuje lęku.
Warstwa
fabularna, mocno skondensowana tutaj w króciutkich formach, nie
pozwala na epickie rozwinięcie skrzydeł i bardziej natężone
pochylenie się nad Gdańskiem, które to miasto jest faktycznym
bohaterem każdej z historii. A szkoda. Poszczególne postaci
przemierzają Długi Targ, Wyspę Spichrzów, ulicę Kramarską,
słuchają dzwonów z bazyliki Panny Marii, spoglądają na Motławę.
Hołd
oddany miastu w zasadzie zdaje egzamin, jeśli zechcemy patrzeć na
książkę przez jego pryzmat. Skupienie zaś na samych historiach,
jako zbrodniczych opowieściach, na mnie nie robi wrażenia, są one
niepełne, nie funkcjonują bez gdańskiego tła. Tylko czy to zarzut
czy komplement?
Rzadko czytam opowiadania, ale na tą "paletę zbrodni" może się skuszę :)
OdpowiedzUsuń