poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Georges Simenon - Maigret i widmo [recenzja]

Ludzie nie zawsze są tacy, na jakich wyglądają, i gdyby nasz wzrok przenikał fasady domów, czekałyby nas dziwne niespodzianki - to zdanie wyrwane wprost z powieści, to swoiste credo tytułu. 
Lognon, cywilny inspektor, współpracujący z paryską policją zostaje ciężko postrzelony podczas nocnej służby. Nie wiadomo kto i czemu dybał na życie tego funkcjonariusza. Nie wiadomo też jaką sprawę próbował on rozwikłać. Ostatnimi czasy stał się bardzo tajemniczy i skryty. Swoim kolegom obiecywał tylko pewien przełom i finał bardzo grubej afery..
Maigret jest rozgorączkowany: nic w tej historii się nie klei, nic nie pasuje, zaś każda kolejna hipoteza rozbija się o kolejno następujące fakty. Przed frustracją ratują go świadkowie, czasem zupełnie niespodziewani, bo ukryci za firanką własnych mieszkań. Fascynujące są opowieści sąsiadów! Miejcie się na baczności czytelnicy, kto wie co niepokojącego wiedzą wasi sąsiedzi...
Po raz kolejny autor zdaje egzamin ze spostrzegawczości, bystrego oka. Z dużą swobodą odmalowuje sylwetki, charaktery i charakterki. Kierowanie uwagi na umowność i praktyczny brak wiedzy o życiu innych ludzi są najbardziej warte podkreślenia. Jakby chciał przestrzec każdego przed zbytnią ufnością i wiarą w człowieka. 

2 komentarze:

  1. Zachęcasz, zachęcasz. I zacznę się bać własnych sąsiadów.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, sąsiedzi potrafią wiedzieć całkiem sporo na tematy wydawałoby się całkiem prywatne... Kolejny Maigret do poznania ( a tak na marginesie błąd w tytle posta- przestawienie literek)

    OdpowiedzUsuń