W czasach późnego dzieciństwa zamajaczył mi w głowie pomysł na powieść, dodam, że miała być wielka (w sensie ilościowym i jakościowym). Bohaterem uczyniłam stary perski dywan, przechodzący z rąk do rąk, a każdy kolejny rozdział obejmować miał perypetie kolejnych jego właścicieli. Skończyło się na planach. Andrzej Bart poszedł tym samym tropem, tylko dalej. Za bohatera wziął sobie portret włoskiego księcia d'Arzipazziego, który to portret obdarzony jest pełnią świadomości i relacjonuje koleje własnego losu, który rzucił go do Polski.
I tak rozpoczyna się historia Rzeczypospolitej, opowiadana dziejami kolejnych właścicieli obrazu. Mamy tu zmieniające się epoki, bogaty przekrój warstw społecznych (portret był i u króla Stasia, a także w rękach zubożałych szlachciców, co wykrwawili się w powstaniach XIX wiecznych, w burdelo - szulerni, u niby Dulskich, i chociażby w przemysłowej, bawełną znaczonej Łodzi). Długa droga kształtowania się i ewaluowania polskiej specyficznej dość społeczności, ludzi różnych stanów, profesji, charakterów i moralności. Czasem sterowanych przypadkiem, czasem kaprysami wojny. W książce Polakami są Żydzi, Niemcy i Czesi. Jest wielka historia w dalekim tle i bliski jej wpływ na koleje losu poszczególnych opiekunów portretu.
Nie bez zdumienia, przygląda się zza ram, włoski arystokrata polskim wyborom, czasem im dopinguje, czasem w ocenach wykazuje się zdumiewającą wręcz naiwnością.
Bardzo świeże i inspirujące jest podejście autora do prezentowania historii kraju. Pełne dystansu, który winien być zapisywany na receptę w tym naszych sztywnym i obrażalskim grajdole.
Spora dawka znajomości charakterów, ciekawe rozwiązania fabularne. Bardzo intrygują mnie zabiegi formalne i pomysły wątków i samego szkieletu powieściowego, jakie rozwija w swych dziełach Andrzej Bart. Zachwyciły mnie zarówno Fabryka muchołapek, jak i Rewers. Była to prawdziwa czytelnicza uczta. Teraz posmakowałam Rien ne va plus i z żalem przewróciłam ostatnią stronę. Czekam na kolejne pomysł i powieści autora.
Właśnie brakuje mi takiego świeżego podejścia do historii.
OdpowiedzUsuń