środa, 16 października 2013

Dan Brown - Inferno [recenzja]

Rober Langdon, profesor historii sztuki i ikonografii na Uniwersytecie Harvarda, po raz kolejny porzuca katedrę, by zbawiać świat. 
Tym razem, niezłomny naukowiec budzi się z bólem głowy we florenckim szpitalu, na dodatek w izolatce. Niczego nie pamięta, nie ma pojęcia jakim cudem się tu dostał, największe zdumienie budzi właśnie fakt, że znajduje się poza USA. Nie ma jednak czasu na przemyślenia, okazuje się, że czyha na niego płatna morderczyni. W ucieczce ze szpitala oraz odnalezieniu pamięci ostatnich dni pomaga mu lekarka, Sienna Brooks. Oboje narażają się na wielkie kłopoty, poszukując prawdy o misji Langdona. Stopniowo odkrywają, że wszystkie wydarzenia mają ścisły związek z zabytkami Florencji, a przede wszystkim z Dantem Alighierim i jego najsłynniejszym dziełem. To w nim kryje się klucz do zagadki, która napawa przerażeniem, wszystkich, którzy o niej usłyszą. Czy wiedza Langdona, jego bystry umysł i umiejętność dogłębnego odczytywania dzieł sztuki uratują ludzkość? Fiu, fiu, nie powiem, sami przeczytajcie.
Schemat pisarski Browna znów został powielony, jednak na tyle rzadko sięgam po jego książki, że nie zdążył mi on ani zbrzydnąć, ani mnie zdenerwować. Wartka akcja, szybkie tempo określają Inferno. Zażartuję, że tempo jest wręcz piekielne. Częste są tu sytuacje pozornie bez wyjścia, gdy wydaje się, że już nic nie da się zrobić, nie ma się gdzie schować, brak drogi ewakuacji, a tu następuje nagły zryw, zaskoczenie i jedziemy dalej. Taka amerykańska historyjka, która rości sobie pretensje do ciągłego podtrzymywania i podkręcania tempa. Ma dawać prostą rozrywkę i daje ją. Nie doszukuję się innych przesłań.
Swoja drogą ciekawe, że pośród pościgów, ciągłych sytuacji zagrożenia życia, Langdon znajduje w sobie taki spokój, by opowiadać towarzyszce niedoli historię poszczególnych artefaktów... Mimo to, uważam, że właśnie przemycanie wiedzy z dziedziny historii sztuki jest największą zaletą tej książki. Wszystkie te kombinacje z wciąganiem zabytków w jakieś współczesne szemrane sprawy da się przeżyć. Opisy obrazów, rzeźb, pomników architektury może poruszą wrażliwość czytelnika, zainteresują sztuką, zachęcą do studiowania, poznawania. Z taką naiwną i płonną nadzieją kończę ten wpis.

4 komentarze:

  1. Mnie właśnie w książkach Browna fascynuje historia i to dla niej czytam jego książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na oku nowość Browna- lubię to jego amerykańskie tempo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie poczułam zainteresowania tematyką tej książki, więc nie będę czarować, że ją przeczytam, bo zapewne tak się nie stanie niemniej jednak wiem, komu mogę ją polecić.

    OdpowiedzUsuń