czwartek, 3 października 2013

Stephen King - Doktor Sen [recenzja]

Pamiętam, że Lśnienie czytałam z zamkniętymi oczami.  Podobnie było z filmem, na szaleństwo Johna Torrance'a (genialnie odegrane przez Jacka Nicholsona) nie dało się spokojnie patrzeć, momentami (z trwogi) w ogóle nie dało się patrzeć. 
Kontynuacją tej najstraszniejszej (w moim przekonaniu) książki jest Doktor Sen
Wiadomo jak jest z sequelami, najczęściej rozczarowują. King w posłowiu asekuruje się jednak w bardzo przyzwoity sposób. Oddaję mu głos: (...) ludzie się zmieniają. Autor książki "Doktor sen" bardzo się różni od pełnego najlepszych intencji alkoholika, który napisał "Lśnienie". Tyle. Kto przeczyta ten zrozumie odautorskie tłumaczenie.
Dan Torrance, syn niezapomnianego Johna, dorasta, staje się mężczyzną, obarczonym bogatym doświadczeniem życiowym, które dalekie jest od słodkich wspomnień. Staczał się, był na dnie, kradł, bił, cały czas walczył z alkoholizmem, rzucał pracę, bądź praca rzucała Dana.
Wreszcie porzuca tułacze życie i osiada w miasteczku Frazier, gdzie ma nadzieję pozbyć się swoich demonów. Wciąż ciągnie się za nim przypadłość z dzieciństwa, czyli lśnienie. Jest ono dużo mniej intensywne aniżeli przed laty, jednak wciąż słyszy głosy, widzi umarłych, czyta w myślach i tym podobne. Kontaktuje się z nim (w bardzo nieoczywisty sposób) Abra, dziewczynka, która również lśni, jednakże dużo bardziej niż Daniel. Jej życie jest w niebezpieczeństwie, ponieważ na ofiarę upatrzył ją sobie Prawdziwy Węzeł, grupa nieśmiertelnych, którzy utrzymują formę i swoje istnienie poprzez torturowanie, mordowanie i swego rodzaju wysysanie życia z małych dzieci, takich jak Abra, obarczonych jej umiejętnościami. Jedyną osobą, która jest w stanie pomóc dziewczynce, to Dan. Tylko czy wszystko pójdzie po jego myśli?
Doktor Sen nie rzucił mnie na kolana. Poprzednie książki Kinga (czytałam tylko Lśnienie, Pod kopułą, Joyland) miały w sobie frapujące opisy amerykańskiej prowincji, obyczajowości małych miasteczek. Tutaj na pierwszym planie jest zaś przypowieść, której głowni bohaterowie to zło i dobro, walka między nimi o hegemonię, władanie nad światem. Zło zdefiniowane jako coś silnego i trwałego, jednakże wymagającego ciągłego odradzania się, siły. Banał czy oczywistość? Tutaj występuje w kostiumie nieśmiertelnych starców z pogranicza jawy i snu.
Temat stary jak świat, odwieczna walka antagonistów.  Kto tym razem wygra bitwę?

3 komentarze:

  1. Nie przepadam za Kingiem, u niego na chwilę obecną interesuje mnie tylko "Joyland"

    OdpowiedzUsuń
  2. "Lśnienie" uwielbiam i przez to odrobinę boję się sięgać po "Doktora...". Trochę boję się rozczarowania, choć do tej pory trafiałam na same pozytywne recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zakupić tę książkę.

    OdpowiedzUsuń