Literatura gejowska zazwyczaj stygmatyzuje się w mało atrakcyjny sposób. Sięga po skrajny naturalizm w opisywaniu wszelkiej maści zbliżeń, szokuje konstrukcjami słownymi, doborem epitetów. Powoduje, że o miłości homoseksualnej myśli się dość jednoznacznie: skandale, budzenie zgorszenia, obrazoburcze opisy i przemyślenia. Jest to jakaś droga, zapewniająca popularność i oddająca specyfikę niejednej relacji, ale czy każdej? Czy literatura musi w tym wypadku tylko krzyczeć?
Yossi Avni w pewnym stopniu ulega opisywanej przez mnie tendencji, jednak nie w każdej sytuacji.
Książka to opowieść o zawiedzionej miłości, trudnych rodzinnych relacjach (gdzie prym wiedzie nakręcona matka) oraz Izraelu, ukochanym i jednocześnie znienawidzonym przez głównego bohatera. Mamy rodzinę sefardyjskich Żydów (z całą ich egzotyką), z ględzącą matką, która nieustannie sieka kolendrę. Mamy uległego, choć pyskującego ojca oraz pogubionego syna, narratora tej historii. Jego rozważania opierają się na ciągłej tęsknocie za ukochanym Arikiem, który odszedł. Popada więc nasz bohater w coraz to nowe miłosne przygody, które miewa w Izraelu, Niemczech, czy przejmująco opisanej Serbii). Szukając pocieszenia, ale nie zapomnienia, wciąż ma w głowie swą największą miłość.
Kolejna płaszczyzna narracji to trudna relacja z matką i wspomnienia rodzinnego domu, pełnego perskich i arabskich przekleństw i zaklęć. Ciekawie wygląda stosunek głównego bohatera do własnego państwa. Jego refleksje nad kondycją kraju, burzliwą historią, miejscem w świecie, doprowadzają go do osobliwej relacji z Izraelem: nie chce tam żyć, a jednocześnie nie umie mieszkać nigdzie indziej.
Pewną trudnością może być na początku rwany sposób narracji, gdzie w jednym zdaniu bohater jest niemowlęciem, w drugim już trzydziestolatkiem przebywającym w zniszczonym wojnami Belgradzie.
Jest jeszcze tytułowa ciotka Farhuma, ale jej tajemnice każdy czytelnik powinien poznać sam.
Zmęczyłam się tą powieścią. Defetyzm, rozedrganie narratora zmogły mnie i utrudziły. Nie sposób odmówić autorowi celności w stawianych tezach, to pewne, acz cała ta atmosfera nie dla mnie, za ciemno, za ponuro.
Książka to opowieść o zawiedzionej miłości, trudnych rodzinnych relacjach (gdzie prym wiedzie nakręcona matka) oraz Izraelu, ukochanym i jednocześnie znienawidzonym przez głównego bohatera. Mamy rodzinę sefardyjskich Żydów (z całą ich egzotyką), z ględzącą matką, która nieustannie sieka kolendrę. Mamy uległego, choć pyskującego ojca oraz pogubionego syna, narratora tej historii. Jego rozważania opierają się na ciągłej tęsknocie za ukochanym Arikiem, który odszedł. Popada więc nasz bohater w coraz to nowe miłosne przygody, które miewa w Izraelu, Niemczech, czy przejmująco opisanej Serbii). Szukając pocieszenia, ale nie zapomnienia, wciąż ma w głowie swą największą miłość.
Kolejna płaszczyzna narracji to trudna relacja z matką i wspomnienia rodzinnego domu, pełnego perskich i arabskich przekleństw i zaklęć. Ciekawie wygląda stosunek głównego bohatera do własnego państwa. Jego refleksje nad kondycją kraju, burzliwą historią, miejscem w świecie, doprowadzają go do osobliwej relacji z Izraelem: nie chce tam żyć, a jednocześnie nie umie mieszkać nigdzie indziej.
Pewną trudnością może być na początku rwany sposób narracji, gdzie w jednym zdaniu bohater jest niemowlęciem, w drugim już trzydziestolatkiem przebywającym w zniszczonym wojnami Belgradzie.
Jest jeszcze tytułowa ciotka Farhuma, ale jej tajemnice każdy czytelnik powinien poznać sam.
Zmęczyłam się tą powieścią. Defetyzm, rozedrganie narratora zmogły mnie i utrudziły. Nie sposób odmówić autorowi celności w stawianych tezach, to pewne, acz cała ta atmosfera nie dla mnie, za ciemno, za ponuro.
Ciekawa tematyka, ale masochistką nie jestem, więc nie sięgnę po lekturę, która może mnie zamęczyc
OdpowiedzUsuńSkoro zmęczyłaś się tą powieścią to i ja nie będę po nią sięgać, aby nie irytować się podczas jej czytania.
OdpowiedzUsuńTo również nie dla mnie. Nie widzę się przy tej lekturze.
OdpowiedzUsuńJa też nie przeczytam, nie przebrnęła bym przez tą książkę
OdpowiedzUsuń