Bardzo podobała mi się pierwsza, bardzo kameralna książka Łozińskiego pod tytułem Reisefieber (w czasie debiutu miał coś koło dwudziestu pięciu lat!). Bajki dla Idy też przeczytałam, zresztą z dużą przyjemnością. Książka to naturalna kolej rzeczy, po prostu musiałam ją poznać.
Tym razem Łoziński opowiada historię swojej rodziny. Dobiera przedmioty, które kojarzą mu się z bliskimi. Okulary, to ojciec, klucze dziadek, ekspres to matka, obrączki zaś, brat. Dzięki pozornie zwyczajnym fragmentom codzienności, opowiada ważne, czasem przełomowe dla familii momenty.
Niektóre fragmenty wyglądają niemal jak zwierzenia, czuje się intymną atmosferę wyznań. Niektóre tajemnice są bolesne, inne śmieszne, niektóre zaskakujące, jak to w rodzinie.
Kolejne rozdziały dają wyobrażenie o bohaterach, a raczej o ich pierwowzorach, jednak nie odsłaniają wszystkiego, zostawiają miejsce na dopowiedzenia i tajemnice. Kreują postaci, ale nie oddają ich zupełnie gotowych i oczywistych. Nie wiadomo na ile to, o czym pisze Łoziński jest wspomnieniem, a na ile wytworem jego wyobraźni.
Odpowiada mi styl autora, jest ustronny, nastrojowy, wyważony, ale bardzo plastyczny i poruszający wyobraźnię. Oszczędny w słowach, daje jednak mówić swoim bohaterom: dziadkowi otwierającemu konserwy bagnetem, babce wyglądającej przez okno, czy wiecznie spieszącemu się ojcu.
I choć dużo w tej historii rozstań, samotności (rozchodzą się dziadkowie, rodzice), to wydźwięk nie jest przygnębiający. Wszyscy i tak są ze sobą mocno związani, utrzymują kontakty, spotykają się, telefonują, rozmawiają, przyjaźnią. Więzy pozostają silne mimo wszystko. Dodając do tego naprawdę dobry styl autora, jego humor i pomysł, mamy do czynienia z interesującą książką, którą warto poznać.
Niektóre fragmenty wyglądają niemal jak zwierzenia, czuje się intymną atmosferę wyznań. Niektóre tajemnice są bolesne, inne śmieszne, niektóre zaskakujące, jak to w rodzinie.
Kolejne rozdziały dają wyobrażenie o bohaterach, a raczej o ich pierwowzorach, jednak nie odsłaniają wszystkiego, zostawiają miejsce na dopowiedzenia i tajemnice. Kreują postaci, ale nie oddają ich zupełnie gotowych i oczywistych. Nie wiadomo na ile to, o czym pisze Łoziński jest wspomnieniem, a na ile wytworem jego wyobraźni.
Odpowiada mi styl autora, jest ustronny, nastrojowy, wyważony, ale bardzo plastyczny i poruszający wyobraźnię. Oszczędny w słowach, daje jednak mówić swoim bohaterom: dziadkowi otwierającemu konserwy bagnetem, babce wyglądającej przez okno, czy wiecznie spieszącemu się ojcu.
I choć dużo w tej historii rozstań, samotności (rozchodzą się dziadkowie, rodzice), to wydźwięk nie jest przygnębiający. Wszyscy i tak są ze sobą mocno związani, utrzymują kontakty, spotykają się, telefonują, rozmawiają, przyjaźnią. Więzy pozostają silne mimo wszystko. Dodając do tego naprawdę dobry styl autora, jego humor i pomysł, mamy do czynienia z interesującą książką, którą warto poznać.
Tylko zazdrościć bohaterowi takiej rodziny, tych mocnych więzów- może kiedyś przymierzę się do tej książki.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że wydźwięk będzie przygnębiający. A tutaj taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuń