sobota, 15 października 2022

Augustin Martinez - Monteperdido [recenzja]

 

Przekład: Joanna Ostrowska

Wydawnictwo Literackie
Kraków 2021

Akcja thrillera umiejscowiona jest  w hiszpańskiej górskiej mieścinie, gdzie mieszkańcy utrzymują się z turystów i polowań na dzikie zwierzęta.
Hermetyczna, niewielka społeczność jest zamknięta, wycofana, ale też nieufna, być może przez to, że wszyscy się tu znają i mają wspólne tajemnice, które za nic nie powinny opuścić murów miasta.
Nagle znikają dwie 11-letnie dziewczynki. Pogrążone w rozpaczy rodziny próbują zorganizować swoje życie, nie ustając w poszukiwaniach dzieci, podtrzymując pamięć i żar poszukiwań wśród znajomych. Po pięciu latach znajduje się Ana, jedna z zaginionych dziewczynek. Do miasta przyjeżdża funkcjonariuszka policji z zewnątrz, neurotyczna Sara. Chce ona zmierzyć się ze skalą zła i jeszcze większą skalą tajemnic, spowijających miasteczko.
Powrót nastoletniej już porwanej dziewczyny budzi nadzieję, ale i niepokój sąsiadów.
Zastanawiają się oni, kto i dlaczego pozwolił jej wrócić. Czy może porywacz jest jednym z nich?
Sara przenikając przez głębokie warstwy niechęci i nieufności przesłuchiwanych i przepytywanych mieszkańców, wie, że nie będzie łatwo dojść do prawdy. 
Z natury skryte i osobne społeczności małych miejscowości z rosnącym niepokojem i podejrzliwością patrzą na wielkomiejskich przybyszów, którzy próbują zburzyć ich spokój, nawet jeśli dzieje się to w słusznej sprawie.
Tutaj kończy się magia i czar powieści. Zaczyna się nuda. Niestety, piętrowe przegadanie, rozbicie wątków w nieznośnie drobne struktury, które niczym odpryski szkła rozsypują się w literacką nicość. Zbyt szerokie spektrum, intryga ginie w gąszczu zależności i postaci. Zbyt wiele srok... I rozterki policjantki, i rodzin zaginionych dziewcząt, rozterki osób ze społeczności. Do tego aktualne wydarzenia z życia miasta,  problemy zupełnie pobocznych, epizodycznych postaci.
Rozbuchane rozdziały, napęczniałe strony uginają się od nadmiaru treści, egzystencjalnych wątpliwości kolejnych postaci plus umęczone sylwetki zapracowanych, splątanych prowincją, które mieszają się z główną intrygą, co daje materiał na więcej niż jedną powieść i powoduje, że żaden nie jest dostatecznie wyeksponowany i podkreślony.
A jeszcze ten finał. Rozczarowuje rozwiązanie akcji. Po wielusetstronicowych wynurzeniach i rozdrobnieniach, nagła, skondensowana forma tłumacząca działanie spiritus movens brzmi tak niespójnie, nie pasując przy okazji do kształtu przyjętej narracji, że aż trudno uwierzyć, że to ta sama powieść. 
Duży potencjał, który nie został udźwignięty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz