sobota, 4 grudnia 2021

Ula Ryciak - Niemoralna. Kalina [recenzja]

 

Wydawnictwo Literackie

Kraków 2021


Jak dobrze napisana jest ta książka: bez zadęcia, bez otwartego uwielbienia, jakie często autorzy okazują swoim bohaterom, a także bez osobistych wycieczek i przechwałek. To już na początku ustawia odbiór lektury. Na korzyść.

Z tekstu, niestety, jasno wynika, że życie Kaliny Jędrusik naznaczone było ogromną samotnością, która rozlewała się zarówno na życie prywatne (małżeńskie poszukiwanie miłości pozaurzędowej), jak i zawodowe (skąpe, często krzywdzące, bo zogniskowane tylko na fizyczności role). Niezrozumienie, bycie ofiarą zaszufladkowania (wyuzdana, niemoralna itp.) naznaczyły jej karierę na zawsze. 

Przychodzi mi na myśl wywiad z Barbarą Hannigan, kanadyjską sopranistką i dyrygentką, która mówiła, że jej codzienność to samotność: samotne przygotowywanie koncertów, ról, praca koncepcyjna, podróże, pokoncertowe powroty do pustego hotelowego pokoju. Bycie astystką jest tożsame z byciem samotną. Ta ponura konstatacja idealnie pasuje do bohaterki opisanej przez Ulę Ryciak.

Biografka zaczyna swą opowieść od spotkania z Dygatem, czyli od najbardziej nośnego tematu, jaki związany był z Kalinowym życiem: romans z żonatym pisarzem. Cały czas mam poczucie, że potencjał i niepospolitość aktorki nie zostały wykorzystane. Przyrównywanie jej do Brigitte Bardot czy Marylin Monroe, również powszechne, jest krzywdzące i nie na miejscu. Czemu bowiem pełnokrwistą aktorkę, mającą swój styl szufladkować jako kopię innych artystek, również wyzwolonych, ale kompletnie innych? 

Niewątpliwie, po lekturze ma się ochotę włączyć płytę Starszych Panów lub obejrzeć któryś z epizodów filmowych Kaliny. To wciąż za mało, by uczcić jej talent. Nie doczekała się własnej płyty, nie ma jej pierwszoplanowych ról filmowych.

Była barwną, nieoczywistą postacią. W relacjach trudna, zabrocza, rzucająca się w głębie uczuć i namiętności. Bez półśrodków. Taka jest w opowieści Uli Ryciak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz