środa, 14 maja 2014

Anna Ficner - Ogonowska - Zgoda na szczęście [recenzja]

Tym razem nie będę pastwiła się nad autorką. Poza tym w przeciwieństwie do niej nie lubię się wciąż powtarzać. Dlatego pokrótce opiszę tylko zarys fabuły.
Na więcej ta książka nie zasługuje.
Hanka wreszcie pozwala Mikołajowi na umizgi i zaloty, co więcej, zaczyna je odwzajemniać. W głowie wciąż ma pełno problemów, między innymi ten dotyczący rodzinnej tajemnicy, którą musi podzielić się z Dominiką. Waha się przez kilkaset stron, a czytelnik przysypia.
Gdy już się obudzi i nie porzuci książki, zauważy, że Dominika ma pewne problemy z odnalezieniem się w roli młodej matki. Od czego jednak są przyjaciele?
Z kolei Mikołaj skonstruował cichaczem tajemniczy i misterny plan, który wszystkim wokół ma przynieść głośny i donośny happy end, po drodze jednak musi biedak poradzić sobie z problemami rodzinnymi.
Dawka odrealnienia ludzi, zjawisk, sytuacji jest tu bardzo solidna, wiem, że ma to całą (za przeproszeniem) rzeszę zagorzałych fanek, które pod niebiosa chwalą autorkę. Wolno im.

2 komentarze:

  1. Mi się nawet podobała, choć miejscami powiewało dłużyzną. Jakoś do Hanki się nie mogłam przekonać, natomiast Dominiki kreacja była ciekawsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od razu widać po Twoim wpisie, że nie przypadła Ci do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń