czwartek, 3 stycznia 2013

Stefan Wiechecki – Śmiej się pan z tego [recenzja]

Homer warszawskiej ulicy w szczytowej formie. Felietony z lat 1936 – 1939 przynoszą soczyste, barwne i przezabawne historie opowiadane warszawską gwarą, bardzo często zwieńczone zdecydowaną pointą. Każda historia to odrębna gawęda wyciągnięta z sądu grodzkiego, gdzie znajdują finały poszczególne wydarzenia.
Doskonałe wytchnienie dla czytelnika plus lekcja obyczajowości lat 30. XX wieku, a wszystko to pisane niespotykanym już językiem. Istna uczta dla oka. Kopalnia wiedzy o zapomnianych zwrotach i wyrażeniach: szalbierstwo żołądkowe, mleko od wściekłej krowy, poświęcana świca czy też męczybuła w zęby kopany, wywołują uśmiech i westchnienie żalu za dawno minionym, trącącym myszką slangiem.
Nostalgiczna podróż do świata za którym się troszeczkie ckni, a często mało wie. Obserwujemy przekłuwanie pustych balonów – autor ujawnia śmieszność poszczególnych sytuacji, które początkowo na zabawne nie wyglądają. Czytelnik jest po trosze etnografem, który podgląda codzienne perypetie warszawskiej ferajny, robotniczych dzielnic, trafia do tzw. pekinu, czy też podpatruje sąsiedzkie i rodzinne kitowanie.
Lekka, łatwa i bardzo przyjemna odmiana literatury w prima gatunku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz