czwartek, 17 stycznia 2013

Aleksander Ławrow – W otchłani Imatry [recenzja]


Wydawnictwo Dobre Historie wyszukało powieść sprzed wieku. Jak można przeczytać we wstępnej nocie jednym z celów firmy jest odkrywanie i przypominanie takich unikatów i konfrontowanie ich z tym co nowe. Stykamy się zatem z rosyjską powieścią kryminalną, która nosi silne znamiona przygodowe. W otchłani Imatry rozpoczyna cykl przygód i perypetii petersburskiego detektywa Metodego Kobyłkina, który może kojarzyć się z Sherlockiem Holmesem, choćby ze względu na skuteczność i sprawność umysłową. Ten przyzwoicie ubrany, malutki, grubiutki starszy jegomość rusza na pomoc Marii Worobowej, spadkobierczyni ogromnej fortuny, która przez wzgląd na własne bogactwo narażona jest na wielkie niebezpieczeństwo.
Naszą bohaterkę poznajemy, gdy wespół z ojcem, Jegorem Worobowem zmierza do Petersburga, by tam wydać się za mąż za Alieksieja Kudińskiego, którego namaścił na małżonka sam papa. W pociągu dochodzi do tragedii. Podczas ważnej rozmowy z córką, Worobow w nagły, tajemniczy sposób umiera. Załamana, samotna, młoda dziewczyna staje się łatwym celem dla całej rzeszy oszustów i łowców posagów. Do czego są zdolni takiego pokroju osobnicy dowie się ten, kto sięgnie po książkę. Na szczęście na straży wiary i czci stoi detektyw Kobyłkin. Czy jednak uda mu się uratować naiwną i prostoduszną dziewczynę? Gra toczy się o wygórowaną stawkę, są tacy, którzy dla niej wiele zaryzykują.
W otchłani Imatry dla mnie jest bardziej powieścią awanturniczą, aniżeli kryminalną czy przygodową. Szybki, lekki język, skupienie na intrydze, dają treściwą, ale niewydumaną rozrywkę. Taka to już uroda powieści awanturniczych.
Niewątpliwą zaletą książki jest jej autentyczność w sensie epoki i miejsca akcji. Nie jest stylizowana, tylko pisana w czasie rzeczywistym dla autora. Ławrow (a właściwie Aleksander Krasnicki) żył problemami i aurą XIX – wiecznej Rosji. W zatrzęsieniu retro historii ta oryginalna fabuła powinna znaleźć entuzjastów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz