środa, 16 stycznia 2013

Peter Robinson - Przyjaciółka diabła [recenzja]


Jaka szkoda, że w Polsce dostępnych jest jedynie bodaj pięć tytułów opowieści o Alanie Banksie. Postać ta, stworzona przez Robinsona około dwudziestu tomów temu, zdobyła sobie szeroką popularność i sympatię wielu czytelników na świecie.
Starszy inspektor Alan Banks pracuje w Eastvale. Rozwodnik, mężczyzna po przejściach, z dwójką udanych dzieci (jedno z nich robi nawet dość głośną karierę w branży muzycznej), poświęca swe życie na rozstrzyganie kryminalnych zagadek. Czytelnikowi daje się poznać jako zapalony meloman, który każdą wolną chwilę wykorzystuje na odsłuchiwanie ulubionych krążków (w tym tomie docenia między innymi albumy Anny Netrebko, Marii Muldaur czy też znakomitego Billa Evansa).
W Przyjaciółce diabła zajmuje się on tragiczną śmiercią dziewiętnastolatki, zgwałconej i uduszonej w centrum miasta. Żmudne poszukiwania mordercy łączą się z kolejną sprawą, zabójstwa na klifie, znajdującym się kilka kilometrów od Eastvale. Przypadkowy spacerowicz znalazł tam ciało pensjonariuszki specjalistycznego zakładu opiekuńczego. Okazało się, że tożsamość tej ofiary jest fałszywa. Kto i dlaczego ukrywał się pod sfabrykowanym nazwiskiem. Dokąd zaprowadził policję ten trop? I co wspólnego z tokiem śledztwa ma sprawa sprzed kilku lat, dotycząca tak zwanej przyjaciółki diabła?
Peter Robinson celuje w codzienne, powszednie, wręcz zwyczajne postaci. Jego bohaterowie: Alan Banks i Anne Cabbot to zwykli ludzie: nie są chorobliwymi outsiderami, nie borykają się z uzależnieniami, nie są wyjątkowo aroganccy czy impertynenccy. To przeciętni obywatele, którzy starają się dobrze wykonywać swoją pracę. Pośród wielu charakterystycznych, egzemplarycznych powieściowych bohaterów, ich zwyczajność czyni te postaci wyjątkowymi.
Dobre tempo, interesująca fabuła, a przede wszystkim wspomniane wyżej osobowe kreacje czynią książki Robinsona wartymi polecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz