sobota, 5 stycznia 2013

Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt – Ciemne sekrety [recenzja]

Główna myśl, jaka przychodzi do głowy po przeczytaniu Ciemnych sekretów jest mianowicie taka, że na pierwszy plan fabuły wysuwają się obyczajowe relacje międzyludzkie, z boku zaś pozostaje kryminalna intryga. Brak tu fascynacji krwią i anatomiczną stroną zbrodni, szczegółowych opisów gehenny, jaką przeszła ofiara zabójstwa. Ważne są związki i zależności rodzinne, koleżeńskie, sąsiedzkie. Wbrew pozorom takie spojrzenie na kryminalną literaturę ani na moment nie powoduje zniechęcenia czy znudzenia u czytelnika.

Napięcie stopniowane przez autorów przez całą książkę, zręcznie prowadzi nas do dobrze poprowadzonego finału. Śledząc stosunki między policjantami, odkrywając tajemnice ofiary, czytelnik wnika w świat niby zwyczajny, a jednak pod oficjalną fasadą kipiący emocjami i skrywanymi tajnikami.
Fabułę książki zawiązuje telefon na policję. Dzwoni matka zaniepokojona zniknięciem szesnastoletniego syna. Roger Erikkson spokojny, cichy uczeń elitarnej szkoły, który pozornie wiedzie monotonne, jednostajne życie, zostaje odnaleziony martwy, bestialsko zamordowany. Śledztwo z lokalnych rąk przejmuje Krajowa Policja Kryminalna. Wszelkie podejmowane przez nią tropy prowadzą wciąż do wzmiankowanego liceum, którego uczniem był Roger. Jak wiele są w stanie ukryć włodarze szkoły, by nie zepsuć znakomitej opinii placówki?
W śledztwie pomaga kryminalnym policyjny psycholog i profiler Sebastian Bergman, który swą osobą zdecydowanie ubarwia całą opowieść, wielokrotnie psując krew współpracownikom i narażając się wszystkim mającym związek ze sprawą. Jak ja lubię takich prowokujących, drażniących bohaterów! Nadają oni nowego kolorytu szarej atmosferze śledztwa.
W ramach podsumowania wystarczy jedno tylko zdanie. Wciągająca, intrygująca książka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz