środa, 11 listopada 2020

Haruki Murakami - Pierwsza osoba liczby pojedynczej [recenzja]

 

Przekład: Anna Zielińska-Elliott

Wydawnictwo: Muza

Warszawa 2020

Stan Musial. Mój ulubiony baseballista ever. Najlepszy batter, do tego weteran wojenny, odznaczony Medalem Wolności, człowiek wielu talentów, z życiorysem, którym można obdzielić kilka osób. Dopiero wspomnienie Musiala (w utworze "Wiersze zebrane o drużynie Yakult Swallows") poruszyło we mnie czułą strunę i spowodowało, że najnowszy zbiór opowiadań Murakamiego "zaczął mi leżeć". 

Murakami kocha baseball i wspomnianym wyżej opowiadaniem dał temu wyraz. Wspaniałe wspomnienie z dzieciństwa o złapaniu piłki z home runa tylko wybudziło moją słabość do tego wyjątkowego sportu. Ja na pierwszym swoim meczu (jako widzka) dostałam piłką z home runa w kolano. Bolało miesiąc.

 PS w Polsce znajduje się stadion baseballowy im. Stana Musiała. Jest taki w kutnowskim ośrodku Europejskiego Centrum Małej Ligii Baseballowej. Dość o tym.

Murakami zapuszcza się do różnych ogródków. Wolno mu. W jednym z utworów wraca do swej bezpiecznej krainy z pogranicza snu i jawy ("Wyznanie Małpy z Shinagawy"), gdzie próbuje dociec, czy jego spotkanie z mówiącą i masującą plecy małpą, było li tylko snem czy może jednak jawą. Niejasności podsyca oszczędnie, by jednak w finale dopełnić wątpliwości na całego.

W pamięci zapadł mi też "Karnawał" nawiązujący do utworu Schumanna. Jest on punktem wyjścia do historii pewnej znajomości, która, skupiona wokół muzycznych fascynacji nie pozostawia miejsca na nic innego. Gdy rzeczywistość puka do drzwi, okazuje się, że ludzie mają wiele twarzy, z jednej strony melomani, gustowni i akuratni, z drugiej zaś, kryjacy tajemnice, mniej i bardziej brudne. to trochę także przestroga dla tych, którym z łatwością przychodzi tzw. ocenianie książki po okładce - nic bardziej mylnego niż fasada wykreowana na potrzeby obcych. Za nią kryje się moc namiętności i niewiadomych.

Tytułowe opowiadanie z kolei, pozostawione na finał to doskonała kropka nad i. Z jednej strony trąci anegdotą, z drugiej przestrasza bezpardonowością bohaterki drugoplanowej. Ludzie są niebezpieczni i pełni uprzedzeń, mimo naszych starań, by przy zachowaniu całej możliwej transparentności przejść przez życie suchą nogą. Kolejne ostrzeżenie, a może też rodzaj upomnienia dla Autora, który zdaje się być bohaterem wszystkich składowych tego zbioru.

Murakami pokazuje dystans, wspaniałomyślnie dopuszcza nas do swoich wspomnień, myśli i zdarzeń losowych, które miały, bądź mogłyby mieć miejsce. Z lekością, swadą i przychylnością zaprasza nas w świat swoich przemyśleń, małych tajemnic, zwyczajów. Skraca dystans, kupuje Czytelnika tą niewymuszoną bezpośredniością, która dominuje nad formą przekazu. Bo, według mnie, opowiadania nie są jego mocną stroną, ratuje się właśnie poprzez to otwarcie na dialog. I Stana Musiala, rzecz jasna.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz