wtorek, 3 listopada 2020

Dorota Kotas - Pustostany [recenzja]


 Wydawnictwo: Niebieska Studnia

Warszawa 2019


To się nazywa debiut!

Niepokojący, oniryczny, zaciągnięty apatycznym, trochę melancholijnym kolorem, który spowija zobrazowaną w powieści warszawską Pragę Południe.

Bohaterka, zdawać by się mogło, że alter ego Autorki, prowadzi niezwykle dekoniunkturalne życie, w którym prym wiedzie bycie ze sobą samą. Żyjąc minimalnie, ograniczając swoje potrzeby, zaspakaja je czerpiąc z dóbr jakie znajduje w opuszczonych mieszkaniach niedawno zeszłych sąsiadek.

Niemal każda z nich umarła na raka, niemal każda zostawiła swoje lokum bez potomnych. Bohaterka zakrada się więc do pustostanów, ogląda przedmioty zmarłych, dojada zapasy, ubiera się w ich ubrania, czasem też odpisuje na ich korespondencje.

Większość czasu (do czasu) spędza w oknie, obserwując to co dzieje się na chodniku i widzianym z kuchennego okna bazarze na Szembeka. Śledzenie handlarzy, okolicznych pijaczków, a także klientów i konsumentów poszczególnych stoisk i straganów daje jej namiastkę życia. Obserwowanie sprzedawczyni z mięsnego, pani od pączków czy tej z monopolowego jest treścią jej dziennych zmagań z codziennością.

Mimo swojej całkowitej niechęci do ludzi (przy jednoczesnym deklarowaniu humanizmu), czasem musi ona wyjść z pieczary, by w krytycznych sytuacjach zarobić na siebie. Krotochwila w kiosku ruchu, farsowny moment wśród wyprowadzania psów czy kwiaciarni, a na finał dłuższy postój w roli kawiarnianej baristki. Każda z tych ról to duży sprawdzian dla możliwości i odporności psychicznej Bohaterki. Jej główna towarzyszka - samotność nijak się ma do buzujących w emocjonalnym środku możliwości i kreatywności. Strach przed światem, wyciszany na różne sposoby nie ustępuje. Dodatkowo zbyt obszerna wrażliwość nie ułatwia zadania.

Strzępki relacji międzyludzkich, na jakie zdobywa się Bohaterka, są zaprojektowane na chwilę i mają ściśle wyznaczone granice. Ich przekroczenie kończy się natychmiastowym zerwanie kontaktu. Tak, jak choćby w przypadku właściciela mieszkania, w którym pokój najmuje Narratorka.

Gęsto, cierpko jest od niewypowiedzianych lęków i poruszeń. Nieprzepracowane zaszłości, zaległe traumy i traumki wciąż siedzą okrakiem na Bohaterce nie dając jej odetchnąć pełną piersią.

Język Doroty Kotas ma w sobie ten nerwowy impet, który nie dość, że prowadzi jej Bohaterkę przez różnorakie wewnętrzne doliny i wyżyny, to jeszcze wprowadza Czytelnika w jej skomplikowany i dość jednak popieprzony świat.

Z ciekawością będę obserwować kolejne powieści Kotas. Zapada w pamięć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz